Na ostatnim warsztacie dzikiego gotowania odkryłam wytłoczyny, które zostają z produkcji oleju w domowych warunkach. Fajnie byłoby mieć taką maszynkę w domu, by móc samemu robić oleje, no ale nie można mieć wszystkiego. Chciałam wykorzystać te produkty które przyniosłam z warsztatu ( wytłoczyny z maku, lnu i dyni ). I tak granatowo-czarne płatki makowe, zgniecione w rękach wylądowały w cieście na magdalenki. Czyż nie są piękne ? Takie piegowate. I te kolory , które kojarzą mi się już z nadchodzącym listopadem. Gdy kolorowe liście leżą na ziemi. Listopad też ma swoje uroki. Czasem bywa zadziwiająco piękny i ciepły, a czasem jest już biały i mroźny. Ciekawe jaki ten będzie.
Składniki
4 jajka
250 gr cukru pudru
300 gr mąki pszennej
300 gr stopionego masła
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka likieru amaretto
3 łyżki wytłoczyn makowych lub czarnego maku
szczypta soli
Ubić jajka z cukrem pudrem na jasnokremową masę. Dodawać porcjami stopione i wystudzone wcześniej masło i przesianą mąkę pomieszaną z proszkiem do pieczenia. Należy
zostawić trochę stopionego masła do wysmarowania formy do magdalenek. Dodać następnie zgniecione w rękach wytłoczki makowe lub czarny mak, likier amaretto oraz sól. Wymieszać do połączenia składników. Ciasto odstawić na 30 minut. Formy wysmarować stopionym masłem i napełnić ciastem. Do wysokości wgłębienia lub trochę poniżej. Piec 15 minut w temp 200 stopni C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz