29 marca 2020

Makaron z czerwoną cebulą duszoną w czerwonym winie z czarną cieciorką. Pasta con cipolla rossa e ceci neri

Ten cudowny makaron z czerwoną cebulą duszoną w czerwonym winie z cieciorką pierwszy raz skosztowałam na warsztatach kuchni włoskiej, które prowadziła nasza polska guru od zero waste Sylwia Majcher. Szłam na te warsztaty z przeświadczeniem, że już sporo wiem o kuchni włoskiej.  Sporo dowiedziałam się o tej kuchni  podczas pobytu kulinarnego w Toskanii. Często też gotuję w domu we włoskim stylu.  A to wszystko z  uwagi na uwielbienie od dziecka dla kultury włoskiej, języka i kuchni włoskiej. Zaczęło się oczywiście od piosenek. Za czasów przaśnej komuny te włoskie piosenki i filmy były powiewem innego świata. Najbardziej lubiłam włoskie filmy i ubrane ze smakiem kobiety. A języka zaczęłam sama się uczyć, choć chwyciłam same podstawy.  Pierwsze przepisy po włosku miałam z czasopisma dla kobiet po włosku. 
Ale wracam do warsztatu z Sylwią Majcher. Robiliśmy na nim też domowy makaron, focaccię i torta di limone. Ale największym zaskoczeniem był sos z czerwonej cebuli, tak nieoczywiście gotowanej z czerwonym winem i do tego ta cieciorka ! Co za połączenie ! Przymierzałam się do zrobienia go od kilku miesięcy. Gdy kupiłam jakiś czas temu czarną cieciorkę z Sycylii wiedziałam, że wyląduje w tym daniu. Ale czas leciał. Cieciorka leżała spokojnie w szafce. Aż przyszedł czas kwarantanny i zaczęłam wyciągać z szafki różne dziwne rzeczy. Znalazło się również czerwone domowe wino od moich rodziców. I ta cebula jako główny składnik ! Wiadomo. 
Jedynie czego nie dodałam to parmezan lub pecorino, bo nie miałam akurat ich w domu. Ale bez tego danie było wyśmienite. Muszę tylko ostrzec, że cebula zyskuje w tym daniu sporo słodyczy !



4 średnie czerwone cebule
1 szklanka czerwonego wina  
3/4 szklanki ugotowanej cieciorki
50 g oliwy z oliwek
50 g masła
sól morska do smaku
świeżo mielony czarny pieprz
parmezan lub pecorino 

Cebulę kroimy w piórka.  Smażymy krótko w mieszance oliwy z oliwek i masła ( od 5 do 10 minut ). Potem dodajemy czerwone wino i dusimy pół godziny. Wino odparuje, a sos się ładnie zredukuje. Po tym czasie dodajemy cieciorkę. Taką jaką mamy. Doprawiamy solą i czarnym pieprzem. Mieszamy z ugotowanym makaronem ( około 500 g. ). Posypujemy serem lub nie. 

18 marca 2020

Barszcz z kiszoną kapustą



Gdy po raz pierwszy spróbowałam tej zupy to byłam zachwycona. To było sztandarowe danie mojej drugiej teściowej ze Starachowic. Na początku myślałam że to rodzaj białego barszczu z dodatkiem kiszonej kapusty, ale okazało się że to zupełnie inna zupa. Nigdy wcześniej nie jadłam takiej. Gdy ugotowałam ją po raz pierwszy zrobiłam jeden błąd, choć nie wynikał on z mojej winy. Nie przepłukałam kapusty i wyszła mi trochę mieszanka zupy teściowej z naszym kapuśniakiem czy zarzucajką. Zawiedziona była okrutnie. Błąd wynikał z tego, że w przepisie od teściowej nie było tej subtelnej wskazówki. Bez przepłukania kapusty to już nie będzie ta sama zupa ! Niedawno dowiedziałam się że teściowa gotowała tą niezwykłą zupę również z królika. Nie można powiedzieć, że czy to typowa kuchnia rejonu świętokrzyskiego, bo teściowa pochodziła w zasadzie z rejonu Iłży, zatem blisko pogranicza z ziemią świętokrzyską, ale Iłża to ziemia radomska.

4 kawałki żeberek wieprzowych lub kostki schabowe
garść borowików lub/i podgrzybków suszonych
1 mała cebula ( opcja )
3 liście laurowe
kilka ziarenek ziela angielskiego
kilka ziarenek czarnego pieprzu 
600-700 g kapusty kiszonej
sól do smaku
około 200 ml śmietany 12%

ziemniaki gotowane
omasta z podgardla lub/i słoniny lub/i boczku surowego

Na żeberkach lub kostkach schabowych gotujemy wywar, dodając do niego grzyby suszone, liście laurowe, ziele angielskie i czarny pieprz. Można dodać pokrojoną w ósemki cebulę. Gdy mięso jest miękkie dodajemy przepłukaną kapustę, posiekaną na kawałki. Gotujemy do miękkości kapusty. Wtedy dodajemy śmietanę i doprawiamy do smaku. 
Podajemy gorącą z tłuczonymi ziemniakami z omastą z tłuszczyku. 



15 marca 2020

Babka majonezowa dwukolorowa z czarną polewą




Gdy widziałam kilka lat temu przepisy na babki z majonezem dziwiłam się skąd popularność tego typu dania i jak to też może smakować. Aż pewnego dnia okazało się że zostało mi ponad 2/3 słoika majonezu i nie bardzo wiedziałam co z nim zrobić. Poszukałam po internecie. Większość babek majonezowych miała podobny skład i zatrważającą ilość cukru ! Jedna szklanka cukru na 1 szklankę mąki ! Koszmar. W pierwszej wersji dałam mniej niż 2/3 szklanki cukru i nadal było za słodkie. Następną babkę miałam robić z polewą z cukrem, więc znów ograniczyłam ilość cukru i dobrze. Chciałam też przy okazji wykorzystać czarne kakao, bo jego kolor zrobił na mnie duże wrażenie. Okazało się że czarne kakao daje ładny kolor i ciekawy smak, który odpowiada mojej rodzinie. Lubię takie "eksperymenta". Poza tym to dobry sposób na wykorzystanie zbędnych składników, które czasem zalegają nam w lodówce. U mnie do nich należy właśnie majonez. Kupuję go by dodać do sałatki. Zostaje zazwyczaj większość słoiczka i zalega w lodówce. Spróbujcie koniecznie. Dodam na zachętę że tego smaku majonezu nie czuć w smaku ciasta a i ciasto jest do zrobienia bajecznie proste.



Babka
1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki skrobi ziemniaczanej lub skrobi kukurydzianej
1/2 szklanki cukru
4 jaja
3/4 szklanki majonezu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka czarnego kakao
szczypta świeżo startej tonki ( opcja ) lub 
2 krople esencji migdałowej

do natłuszczenia formy
1 łyżeczka masła
1 płaska łyżka bułki tartej  

Mieszamy wszystkie składniki razem oprócz kakao.  Odlewamy pół szklanki masy i dodajemy do niej kakao, mieszamy. Wylewamy białą masę do natłuszczonej i wysypanej bułką tartą formy na babkę. Na wierzch plackami wylewamy ciemną masę. Pieczemy około 50 minut w temperaturze 180 stopni C. Studzimy.

Polewa
50 g masła
60 g cukru pudru
2 łyżki czarnego kakao
2 łyżki mleka lub wody 
Masło rozpuścić z cukrem pudrem, dodać następnie wodę lub mleko i kakao. Gdy będzie gotowa wylać ma przestudzone ciasto.
 

10 marca 2020

Kuchnia żydowska w Łodzi




16 lutego 2020 roku  byłam na wycieczce do Łodzi, tropami judaiców łódzkich. Odwiedziliśmy cmentarz żydowski oraz miejsce skąd odchodziły z getta transporty więźniów do obozów zagłady. Potem jeszcze rzut oka na Piotrkowską i pojechaliśmy na warsztaty kuchni żydowskiej . Oprowadzała nas cudowna przewodniczka Anna Maksymowicz, posiadająca mnóstwo wiedzy i potrafiąca to świetnie przekazać. Poprowadziła również warsztaty kulinarne. 
Zanim przystąpiliśmy do pracy dostaliśmy talerz gorącej Szlaj zupy. Zupa o kolorze szlamu, stąd nazwa. Żydzi w Stanach Zjednoczonych uważają ją za swój wynalazek, chociaż to polski krupnik. Ja kiedyś usłyszałam teorię, że tak kuchnia żydowska z Polski to tak naprawdę zamrożona kuchnia staropolska. Tylko polska kuchnia ewaluowała i zatraciła swój pierwotny charakter, a Żydzi kultywując tradycję utrzymali ją w stanie mało zmienionym. Ale jest to jedna z teorii. Szlajma miała delikatny słodki smak, który został uzyskany dzięki dodaniu pasternaku.


Na początku zrobiliśmy chałkę z już gotowego ciasta. Spośród wielu wzorów wybrałam ten na czasie. Winogrona. Niedawno było święto żydowskie drzew. I motyw winogron wpisuje się w nie znakomicie. Muszę przyznać, że moje dwie chałki wyszły znakomicie.

Regulach. Niedawno na grupie polonijnej, gdzie się rozmawia o polskim jedzeniu zobaczyłam podobno tradycyjne polskie danie o nazwie „ regulach „. Z wyglądu przypominało mi rogaliki, więc pomyślałam, że to taka zamerykanizowana nazwa rogalików. Moja mama robi takie z nadzeniem ze swoich powideł. I na tych warsztatach dowiedziałam się że to danie żydowskie. Nadzienie jest z mieszanki kakao, cynamonu, cukru i orzechów włoskich. Sekret jednak tkwi w cieście, które jest z dodatkiem białego sera, przez co jest bardzo delikatne.


Najdziwniejszym daniem był kugiel. Kiedyś jadłam w restauracji „ Tejsza” w Tykocinie danie o tej nazwie i była to babka ziemniaczana, ale uwaga z mięsem kurczaka.  Ze wszystkich znanych mi wersji babki ziemniaczanej , ta smakowała mi najmniej. I tak zapamiętałam kugiel. Tu dowiedziałam się że kugiel może być ziemniaczany lub makaronowy, ale musi mieć okrągły kształt. Według naszej przewodniczki jest to potrawa wspólna Żydów w XIX wieku. My robiliśmy wersję makaronową na słodko. Danie jak danie, dla mnie nic specjalnego. 


Zrobiliśmy też prostą wersję czulentu. Ten moment jest jeszcze przed dodaniem koncentratu pomidorowego oraz ugotowanej czerwonej fasoli. Mój pierwszy czulent jadłam podczas pobytu na Krakowskim Kazimierzu z moją koleżanką Agnieszką i jej mężem. 



Robiliśmy jeszcze żydowski tatar z wątróbki oczywiście. To potrawa znana mi od dawna. Tutaj była w wersji dość prostej, wątróbka, jajka, szczypiorek i olej rzepakowy. Moja wersja jest z dodatkiem gęsiego tłuszczu. Żydowski tatar

 A na koniec zdjęcie uroczych  regulachów, czyli rogaliki już upieczone. 


08 marca 2020

Placki z ricottą delikatne jak chmurka




Jak na słodko to doraźnie. Tak to już u mnie w domu jest. Małe placki, czasem jakieś małe ciasto. Dlatego taki popyt jest na naleśniki czy jakieś słodkie placuszki. Ostatnio odkryłam w lodówce jedno małe opakowanie ricotty. Na ciasto za mało, ale pomyślałam o placuszkach. Kiedyś koleżanka z mojej poprzedniej pracy kilka razy mówiła mi o takich specjałach. Napisałam do Marty, by dała mi przepis. Poszperałam w między czasie trochę po internecie i wpadł mi w oczy przepis Nigelli. Nie miałam jednak wszystkich składników. Zaryzykowałam z tym co miałam akurat w domu. Jak  koleżanka odpisała, moje placuszki już się  złociły na patelni. A koleżanka również bazowała na przepisie Nigielli Lawson. Jaki ten świat jest mały, nie ? 


250 g ricotty
2 jaja
3 łyżki śmietany
4 łyżki czubate mąki pszennej 
1 łyżeczka cukru
Masło z olejem do smażenia 

Dodatki

Miód malinowy

Maliny
płatki chabra




Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywno z odrobiną soli. Żółtka ubijamy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy przesianą mąkę pszenną oraz ricottę, śmietanę i mieszamy dokładnie. A na końcu dodajemy ubitą pianę z białek. Bardzo delikatnie mieszamy. Smażymy na mieszance oleju z masłem. Placki wychodzą bardzo delikatne, jak chmurka. Można je polać ulubionym miodem i podać z owocami.



Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione