19 czerwca 2019

Pasta paprykowa


Na jednym z warsztatów w Dwóch Jelonkach robiliśmy pyszne pasty do chleba i koktajle zielone. Korzystaliśmy z przepisów prowadzącej warsztat dietetyczki Małgorzaty Różańskiej. Jednak jak to w życiu bywa okazało się, że jeden składnik nam niestety nie wypalił. Mowa o awokado. Trzeba mieć czasem szczęście by trafić na odpowiedni egzemplarz. Już potrafię odróżnić po ogonku czy awokado jest dojrzałe czy nie, ale jednak nie potrafię przejrzeć jak promienie RTG czy nie jest brązowy i zjadliwy w środku. Co ciekawe czasem w jednej partii trafiają się różne egzemplarze, jak to w partii... Tym razem okazało się, że środki naszego awokado nie nadawały się do zjedzenia. Z czterech sztuk tylko jedna była ok. A towarzystwo głodne czekało na swoje smarowidełka do pieczywa, czy jak tam zwał. Na własną odpowiedzialność zrobiłam pastę, ale z papryki, która miała być tylko dodatkiem. Region przytycki może być dumny ! Kolejna odsłona potraw z papryki.



1 awokado
2 papryki czerwone
1 opakowanie serka kremowego  ( nie topiony )
1 łyżka soku z cytryny lub limonki
papryka wędzona do smaku
sól do smaku
papryka ostra ( opcja )

Awokado rozgniatamy widelcem. Dodajemy zmiksowaną paprykę z serkiem. Dodajemy sok z cytryny lub limonki, papryki w proszku oraz sól do smaku.

18 czerwca 2019

Chłodnik z rzodkiewek

Z Radomia przyjechało całkiem sporo rzodkiewek. Organicznych oczywiście, z listkami, a niektóre nawet z wkładem mięsnym ;). Z listków można zrobić pyszne pesto. Przepis na blogu. A co z tymi mniej lub bardziej okrągłymi czerwonymi główkami ? Mój tata kiedyś je smażył z rożnymi dodatkami z całkiem niezłym skutkiem. Ja raz zrobiłam curry. Ale miałam ochotę na coś orzeźwiającego w te upalne dni. Pomyślałam o chłodniku. Jeśli macie organiczne rzodkiewki można dorzucić kilka listków. Zrobiłam trochę więcej tego chłodnika. Jak został potraktowałam jako sos do sałaty do obiadu. 



1 pęczek rzodkiewek
500 ml kefiru 
2 małe ząbki czosnku
parę szczypiorków 
sól do smaku

Rzodkiewki z listkami miksujemy z kefirem, dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę oraz solimy do smaku. Podajemy schłodzony w lodówce przez co najmniej godzinę ze szczypiorkiem   

Kinpira Gobo. Korzeń łopianu po japońsku



Produkt wyjściowy to łopian, a właściwie korzeń łopianu. Czy już go jedliście? Moje pierwsze „ eksperymenta „ dotyczyły liści łopianu. Nie zakończyły się dobrze. Lubię czasem goryczkę, czego dowodem jest to że pijam czarną kawę bez dodatków. Ale gorycz pochodząca z liści łopianu była nie do zniesienia. A podobno młode liście łopianu są bardzo smaczne. Gdzie ja to kurcze przeczytałam ??? Po tym doświadczeniu łopian omijałam szerokim łukiem. Aż do wizyty u Pani Onigiri na Wilanowie. Tam zjadłam pysznie podany  korzeń łopianu po japońsku razem z zupą miso, bo skończyły się onigiri z łopianem. Okazało się że korzeń można kupić w sklepie azjatyckim na Marszałkowskiej. Zakupiłam jak szybko się dało. Znalazłam przepisy w sieci, porównałam kilka i wyszedł ten oto przepis. 
Ten sposób jedzenia łopianu bardzo polecam, choć mam ochotę wypróbować go w innych zestawieniach. 


1 gobo ( korzeń łopianu )
1 mała marchewka
1 łyżka oleju sezamowego
1 łyżka białego prażonego sezamu lub mieszanki 
Ichimi togarashi ( chilli japońskie ) ( opcja )
ocet ryżowy ( opcja )

1/2 szklanki konbu dashi ( wywar z konbu )
2 łyżki sake 
1 łyżka cukru 
1 łyżka mirinu
1 ½ łyżki sosu sojowego

Korzeń łopianu kroimy ma małe słupki i namaczamy je w wodzie z niewielką ilością octu ryżowego lub w samej wodzie. Następnie płuczemy zawartość, aż woda będzie przezroczysta. A potem osuszamy delikatnie.Marchewki również kroimy w słupki. Na oleju smażymy najpierw łopian, a potem marchew. Dodajemy przypraw i mieszamy razem aż wyparują płyny. Następnie serwujemy polane olejem sezamowym, posypane prażonym ziarnem sezamu. Można posypać nitkami chilli. 



09 czerwca 2019

Makaron z tuńczykiem i selerem naciowym


Ostatnio uczestniczyłam w kilku warsztatach dotyczących niemarnowania żywności. Jest to idea bliska mojemu sercu, pod warunkiem że wykorzystuję podczas robienia potraw składniki, które akurat ma się  w domu. Bez dodatkowych zakupów. Bo jak już trzeba coś dokupić, to wiąże się to z zakupami, które zazwyczaj nie kończą się na jednej rzeczy po którą się poszło do sklepu. Wtedy kupuje się jeszcze kilka różnych rzeczy, które później też trzeba wykorzystać. Błędne koło. Jeszcze gorzej jak się robi zakupy w supermarkecie. Tam co chwila kuszą promocjami, niebywałymi okazjami. Człowiek za pół ceny kupuje w hurcie coś, czego za darmo by nie wziął. Od kilku lat nie robię cotygodniowych zakupów w markecie. Przyprawiały mnie one o ból głowy, już po kilku minutach po wejściu i o zakup mnóstwa rzeczy, które były mi zdecydowanie zbędne. I jak zauważyłam, kupuję mniej i wykorzystuję produkty lepiej niż wcześniej. W zasadzie chciałam wrzucić jedynie pomysł na to jak szybko można coś ukręcić  na obiad z tego co ma się akurat w domu. Można robić różne wariacje, np. dodać kilka oliwek co zalegają w lodówce, suszone pomidory czy orzechy włoskie. 


1 opakowanie tuńczyka w oleju w słoiczku

½ selera naciowego
kilka pomidorków koktajlowych
2 cebule
400-500  g makaronu
Olej lub oliwa do smażenia 

dodatkowo
kawior z alg ( opcja ) 
Ser typu pecorino lub parmezan ( opcja ) 

Na małej ilości tłuszczu podsmażamy średnio pokrojoną cebulę oraz seler naciowy, dodajemy tuńczyka lekko rozdrabniając go widelcem. Dodajemy pomidorki. W czasie smażenia gotujemy makaron al dente. Makaron mieszamy z zawartością patelni. Porcję można posypać serem włoskim i dodać kawior czy zieleninę.  

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione