29 sierpnia 2016

Węgierski smak końca lata, czyli leczo. Lecso.

Gdy na targu w Żarkowie, małym miasteczku niedaleko Częstochowy zobaczyłam papryki pomidorowe oczami wyobraźni zobaczyłam co z nich zrobię. To były legendarne papryki o jakich słyszałam od kilku lat. Że były do dostania za czasów komuny, a potem nagle zniknęły. Niemal tak szybko jak się pokazały. Pamiętam bardzo aromatyczne, czerwone papryki z czasów dzieciństwa. Ten zapach, jakby zatrzymał się w mojej głowie. Obecne papryki nie mają nawet połowy tego smaku i aromatu. Są jakby wyprane ze smaku. Te kupione na targu to co innego. Potrzebne było jeszcze sporo cebuli. Pomidory już czekały w Radomiu, tylko trzeba je było zerwać z krzaczków. Już wiecie co chciałam zrobić ? Brakowało tylko jakiejś dobrej kiełbasy. Przejrzałam jednak ostatnio książkę Roberta Makłowicza o kuchni węgierskiej i wyłowiłam co nieco informacji i ciekawostek.  Między innymi takie, że do dania nie trzeba dodawać papryki w proszku, a  wersja bez mięsa nie jest naganna. I tak powstało pierwsze moje leczo wegańskie. 


Składniki 
3 kg papryki pomidorowej lub białej węgierskiej
3 kg mięsistych pomidorów
1,5 kg cebuli
kilka ostrych papryczek ( opcja )
olej słonecznikowy do smażenia
sól

Na patelni smażyć na oleju słonecznikowym cebulę pokrojoną w krążki, potem papryki pokrojone w dość spore kawałki. Jak dobrze się podduszą, to dodajemy pomidory, obrane ze skórki i pokrojone w ósemki. Posolić do smaku. Dobrze poddusić razem. Pparyki nie powinny się rozpadać. Podawać gorące z pieczywem lub ryżem. 


27 sierpnia 2016

Slow Market w Warszawie.


Fish and Chips i widok na Most Świętokrzyski

Masz wolną sobotę lub niedzielę i brak chęci do gotowania ? Zdarza się również mi. Wtedy najlepiej udać się tam gdzie wybór dań i ich różnorodność jest duża. Slow market w Warszawie nad Wisłą. Można posiedzieć na leżaczku nad wodą przegryzając co nieco. A my pojechaliśmy, by po raz kolejny skosztować dań Inessy, a przy okazji zobaczyć co tam jeszcze inni serwują. Inessa prowadziła warsztat Kuchni Koreańczyków w Azji Środkowej, który opisałam na blogu. Byłam też na warsztacie kuchni koreańskiej, który prowadziła. Do niedawna prowadziła też Bistro Kim. I jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. 

Inessa Kim

Pierożki

Placki po koreańsku

kimchi


To były dania Inessy, a poniżej inne  dania serwowane w tym urokliwym miejscu.



Danie serwowane przez Kuchnię Konfliktu

I jeszcze ostatni rzut oka na część marketu, gdzie można spożyć zakupione posiłki, zza stołu Inessy.

26 sierpnia 2016

Klopsy królewieckie na Żuławach.

Klopsy królewieckie. Kto ich nie jadł  niech żałuje. Bo smak mają ciekawy i taplają się jeszcze w przepysznym sosie z kaparami. Mogą dziwić pewne dodatki w tym przepisie i połączenie smaku mięsa i ryby. Ale to jest właśnie to co je wyróżnia. Nich się nie przestraszą Ci którzy nie lubią anchois. One w tym przepisie są przyprawą, która podkreśla mięsny smak klopsów. Kto nie wierzy, niech spróbuje ! Mój tata nie chciał uwierzyć, że w klopsikach były rybne fileciki. Przepis na to danie zaczerpnęłam z książki pana Artura Wiesielewskiego " Kulinaria Żuławskie ", którą udało mi się zdobyć w Elblągu od samego autora. Mnóstwo w niej ciekawych przepisów i niespodziewanych połączeń oraz historii żuławskich. Klopsy królewieckie to danie  niedzielne kuchni niemieckiej, często serwowane ongiś na Żuławach. Robiąc je próbowałam sobie wyobrazić jak mogło wyglądać codzienne życie na Żuławach, gdy jeszcze żyli tam Mennonici. 


Składniki
klopsy
300 gr mięsa wołowego ( część zastąpiłam cielęciną )
300 gr mięsa wieprzowego
2 cebule
2 żółtka jaj
2-3 anchois
2-3 łyżki bułki tartej 
gałka muszkatołowa
sól
świeżo zmielony pieprz
masło

Cebulę pokrojoną w kostkę szklimy na maśle i po wystudzeniu dodajemy do wcześniej zmielonego mięsa. Dodajemy żółtka, bułkę tartą, drobno pokrojone anchois, przyprawy i bardzo dokładnie wyrabiamy, by składniki połączyły się. Formujemy kilki wielkości orzecha włoskiego. Wrzucamy je delikatnie, partiami na gotującą się wodę. Gotujemy około 15 minut. 


Sos
150 ml białego wina
2 łyżki mąki pszennej
1/4 kostki masła
kilkanaście kaparów
śmietana
gałka muszkatołowa 
szczypta cukru

Masło rozpuszczamy na patelni i dodajemy mąkę pszenną. Razem mieszamy, zasmażamy i dodajemy białe wino. Mieszamy do otrzymania gładkiego sosu. Gdy jest zbyt gęsty,  można dodać trochę zalewy z kaparów i wody z gotowania klopsów. Dodajemy śmietanę oraz kapary. Doprawiamy cukrem ( dla zrównoważenia kwaśnego smaku ) oraz soli. Klopsy można wrzucić do sosu, lub tylko nim polać wyłowione z wody. 

Ps. Mój sos jest różowy, gdyż zapomniałam kupić białego wina, a w domu u rodziców było tylko ich wino domowe. Czerwone i bardziej słodkie niż białe. Przez to nie dodawałam już do sosu cukru. 

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione