30 września 2017

Baklawa w sam raz słodka.

Wizyta w tureckiej bądź arabskiej restauracji. Miło byłoby po głównym posiłku zjeść coś małego i słodkiego. Baklawa jest mała, owszem. Ale tak przeraźliwie słodka, że nikt z mojej rodziny nie chce jej jeść. Słodsze niż baklawa są chyba tylko wyłącznie pakistańskie mleczne cukierki z pistacjami, które zrobiłam - również ograniczając ilość cukru w stosunku do pierwotnego przepisu. Pomyślałam że mogłabym zrobić baklawę, która dla mnie i mojej rodziny byłaby zjadliwa, a nawet smakowita. Tym bardziej, że w lodówce leżało opakowanie ciasta filo, a w sklepach właśnie pojawiły się świeże figi. Te figi uśmiechały się do mnie z półki. Dodam, że miałam też pyszne, obrane orzechy z Nieczatowa. Takie mięsiste i pełne smaku. Tak to baklawa z orzechami włoskimi z podradomskiej wsi i miodem rzepakowym z polskiej pasieki zyskała nowy wymiar polskiej sielankowości wiejskiej. Ograniczyłam znacznie ilość cukru w syropie, dodałam trochę więcej miodu. Osiągnęłam efekt zamierzony, choć baklawa nadal była słodka, to nie powalała tą słodkością.  


300 gr ciasta filo
200 gr orzechów włoskich
2-3 świeże figi
50 gr miodu rzepakowego 
100 gr masła
kawałek laski cynamonu lub 1 łyżeczka mielonego cynamonu

syrop
80 ml wody
70 gr miodu rzepakowego
1 łyżka cukru
sok z 1/2 cytryny

Roztapiamy masło na patelni. Smarujemy dno naczynia do pieczenia. 
Pokrojone drobno orzechy włoskie mieszamy z miodem oraz startym cynamonem. Figi kroimy w cienkie plasterki. Ciasto przycinamy do wielkości naczynia i kładziemy 5-6 płatów ciasta. Pozostałą część ciasta trzymamy w wilgotnej ściereczce, bo ciasto to szybko wysycha i zaczyna się kruszyć. Płat wierzchni ciasta smarujemy masłem i kładziemy na tym mieszankę orzechów i na nich układamy plasterki fig. Czynności powtarzamy, ciasto filo smarując masłem za każdym razem.  Na wierzchu musi być warstwa ciasta filo złożona z 3 do 6 warstw. Smarujemy wierzch roztopionym masłem. Dzielimy ostrym nożem na porcje, po upieczeniu to już nie będzie takie łatwe.  Pieczemy 35 minut w temperaturze 180 stopni C. 
Miód, wodę i cukier gotujemy razem w rondelku i redukujemy, aż uzyskamy syrop. Do niego dodajemy sok z cytryny. Studzimy. 
Baklawę po wyjęciu z piekarnika polewamy syropem. 



Baklawę można jeść samą, jak również z dodatkiem naturalnego jogurtu greckiego. Smakuje znakomicie, bo jogurt łagodzi słodkość baklawy, gdyby jeszcze okazała się za duża. 


21 września 2017

Kremowa zupa bazyliowa


Są zupy bardzo nieoczywiste, jak ta. Bazyliowa. Kto o niej słyszał ? Garstka ludzi, głównie znajomi które zajmują się szeroko pojętą kulturą żywieniową. Co sprawia że jedne zupy są takie popularne, a inne prawie nieznane, choć równie smaczne. Tak wiem, bazylia kojarzy się przeważnie z przyprawą. Bazylia używana oszczędnie, w postaci jednego listka na wierchu potrawy. Szczypta suszonej, lub garść mrożonej (ta zachowuje więcej smaku i aromatu niż suszona - sprawdzone). Miałam jej jednak sporo, kilka pęczków. Prosto z pola. W domu pachniało obłędnie. Zaczęłam wypróbowywać potrawy z zawrotną ilością bazylii. I tak powstała ta zupa, na zasadzie ziemniaczanki. Prosta konstrukcja, a w zasadzie kompozycja.  A co najbardziej pasuje do bazylii ? Pomidory oczywiście, to zgrana para. Ale tylko jako dodatek. 


składniki
około 80 dag ziemniaków
1 cebula
2 łyżki sklarowanego masła 
1, 5 litra wody
3 pęczki bazylii
1/2 szklanki kwaśnej śmietany
sól do smaku

Ziemniaki obrane kroimy w kostkę, podobnie jak cebulę. Na maśle sklarowanym smażymy cebulę, a potem dodajemy ziemniaki. Krótko smażymy, tak by warzywa nie przypaliły się. Następnie przekładamy warzywa do garnka i zalewamy wodą. Gotujemy do miękkości. Dodajemy bazylię ( same listki ) i gotujemy razem około 15 minut. Razem miksujemy, dodajemy kwaśną śmietanę i solimy do smaku. Podajemy niezwłocznie z pomidorkami. 

20 września 2017

Pulpeciki z sosem pomidorowym.


Oglądaliście kiedyś bajkę o zakochanym kundlu ? Tam para piesków zjada wspólnie spaghetti z sosem pomidorowy  z pulpecikami z jednego talerza. Zawsze intrygowały mnie te klopsiki. nigdy takiego dania nie jadłam. Podejrzewałam, że pulpeciki są z mielonej wołowiny. Ale ja postanowiłam je zrobić z mięsa indyczego, z uwagi na moje ostatnie zalecenia dietetyczne. Powiem, że to był strzał w dziesiątkę. Małe, delikatne klopsiki smakowały świetnie w tym wyrazistym sosie, który był aromatyczny i lekki. 


0,5 kg mięsa z indyka
1 kg pomidorów mięsistych
2 średnie cebule
2-3 ząbki czosnku
sól do smaku
świeżo zmielony czarny pieprz
listki bazylii 
olej rzepakowy do smażenia
500 gr makaronu spaghetti

Mięso indyka mielimy i doprawiamy solą i czarnym pieprzem. Formujemy małe kulki ( jak orzechy włoskie ) i smażymy na oleju rzepakowym do lekkiego zbrązowienia. Odkładamy na bok. Na patelni smażymy cebulę pokrojoną w kostkę, aż lekko zbrązowieje i dodajemy czosnek pokrojony w płatki. Potem dodajemy pomidory ( najlepiej obrane ze skórki ) pokrojone w ósemki. Dusimy kilka minut, dodajemy kulki mięsne, dosmaczamy. Dusimy, aż sos stanie się gęsty. Gotujemy makaron al dente. Mieszamy razem z sosem i natychmiast podajemy. Bardzo pasują do tego dania świeże liście bazylii. 

17 września 2017

Zupa azjatycka z glonami wakame Inessy

Podczas wspólnego gotowania z Inessą poznałam przepis na zupę azjatycką z glonami wakame. To bardzo prosta do zrobienia zupa, glony nadają jej wyrazisty smak.  Ale taka prosta wegańska wersja jest bardzo dobra. Ja dodałam w swojej wersji  kapustę pak choi, szczypiorek i prażone ziarna sezamu. Inessa podała do zupy ryż ugotowany jak do sushi, a ja miałam zamrożony makaron ramen i postanowiłam go wykorzystać. Też pasował. To taki przepis wyjściowy, można dodawać różne dodatki np. grzyby wszelkiej maści, warzywa czy inne przyprawy. Można  ją zrobić również  na wywarze z dashi albo z dodatkiem wołowiny, którą należy pokroić w cienkie podłużne kawałki. Kombinacji może być bez liku. A teraz nastał czas, że gorąca zupa to podstawa. 


Składniki

1 garść glonów wakame w płatkach
1 cebula
2-3 ząbki czosnku
sos sojowy
olej sezamowy 
sól do smaku
świeżo zmielony czarny pieprz
szczypior ( opcja )
2 pak choi ( opcja )
biały sezam
ryż ugotowany jak do sushi jako dodatek
lub makaron jak do ramenu


Namaczamy glony wakame kilka minut, następnie kroimy cebulę w półkrążki, a czosnek w krążki.  Na oleju sezamowym smażymy cebulę oraz czosnek. Jak już warzywa lekko zmiękną, dodajemy odsączone glony wakame. Jak trzeba większe kawałki glonów, możemy pokroić na mniejsze części. Razem trzeba dusić wszystko około 5 minut. Tą mieszankę przekładamy do garnka, w którym będziemy gotować zupę. Dolewamy wodę. Gotujemy. Na tym etapie można dodać np pak choi. Przyprawiamy sosem sojowym, solą i świeżo zmielonym świeżo czarnym pieprzem. Posypujemy szczypiorem, uprażonym sezamem i skrapiamy olejem sezamowym. Podajemy z ryżem jak do sushi lub makaronem.  np ramen lub ryżowym. 

16 września 2017

Szybkie flaczki z kani.

Wysyp grzybów w tym roku dosłownie powala. Niektórzy już nie wiedzą co z nich robić. Pamiętam jak w tym samym czasie w zeszłym roku szukałam kani na pewnej polance w lesie koło Wsoli. Były piękne wrzosy, ale kani nie było, innych grzybów też nie.  
Dostałam cały koszyk kani. Część zjedliśmy klasycznie, panierowane w jajku, a potem w bułce tartej. Ale ileż można jeść tzw. " schabowych z kani ", bo tak je zwykle nazywaliśmy w dzieciństwie ? Zostało mi kilka kań i nie bardzo widziałam co z nich zrobić. Zasugerowano mi flaczki z dyni. A ponieważ dzień wcześniej robiłam rosół, zostały mi warzywa z niego i sam wywar. Postanowiłam to wykorzystać. 


2 litry rosołu 
3 marchewki ugotowane
2 pietruszki ugotowane
4 małe kanie
1 średnia cebula
1 łyżeczka papryki słodkiej w proszku
1/2 łyżeczki suszonego czosnku
1 łyżeczka majeranku otartego
1/2 łyżeczki suszonego chilli ( opcja )
masło klarowane lub masło i olej rzepakowy do smażenia
zielony koperek lub nać pietruszki

Grzyby oczyszczamy i myjemy. Osuszamy i kroimy same kapelusze w cienkie i długie paseczki. Cebulę kroimy w kostkę. Na maśle klarowanym lub mieszance oleju rzepakowego i maśle przesmażamy cebulę i kanie. Do garnka wlewamy rosół, dodajemy przesmażoną cebulkę i kanię i przyprawy. Marchewki i pietruszki trzemy na grubej tarce i dodajemy do zupy. Gotujemy około 20-30 minut na małym ogniu, by smaki się przegryzły. Podajemy gorące, posypane zieleniną z bagietką. 


15 września 2017

Hawajskie sushi z łososiem. Salmon poke

Jakiś czas temu byłam na warsztatach kuchni hawajskiej. Jak tylko przeczytałam o warsztatach i o tym co ma być tam robione wiedziałam, że się na nie skuszę. Byłam i warsztaty bardzo mi się podobały. Najbardziej przypadło mi do gustu hawajskie sushi. Było przepyszne. Hawajskie sushi wcale nie wygląda jak sushi japońskie. Żadnego żmudnego zawijania w te papierki, upss płatki nori. Lubię sushi, ale raz je robiłam w tradycyjny sposób i przyznam, że to nie jest raczej praca dla mnie. Owszem takie tradycyjne sushi ma swoje zalety, jak już się je zwinie i pokroi to wszystko jest już z głowy. A sushi ( sashimi ) hawajskie to raczej barwna kompozycja na talerzu. Ma być kolorowo, malowniczo i pysznie. Na warsztacie poznałam wersję z surowym łososiem. Warto, go wcześniej zamrozić, bo to  zabija bakterie. Ryż przygotowujemy tak samo jak do sushi.  Można dodać inne dodatki, które lubimy. Bardzo pasuje do tego awokado. 


Salmon poke 
około 6 porcji 
0,5 kg łososia do sushi 
¼ szklanki sosu sojowego
4-5 łyżeczek oleju sezamowego
1 łyżka brązowego cukru
1 łyżeczka płatków chilli
2 łyżeczki startego imbiru
1 łyżka octu ryżowego
1 dymka
1 płatek nori
1 pomidor
1 garść groszku cukrowego lub edamame
1 awokado ( opcja )

Sos mango mayo
100 ml majonezu
100 ml pulpy z mango lub przejrzałe mango

Dodatki
2 płatki papieru ryżowego ( opcja ) 
Olej rzepakowy
Garść czarnego sezamu
Ryż przygotowany jak do sushi


Majonez mieszamy dokładnie z pulpą mango lub miąższem przejrzałego mango i chowamy w chłodne miejsce. 
Łososia kroimy w średnio grube kostki. Mieszamy sos sojowy, olej sezamowy, płatki chilli, imbir, ocet ryżowy oraz cukier, tak by cukier uległ rozpuszczeniu w sosie. Do tego sosu w misce, dodajemy łososia i dokładnie mieszamy, tak by każdy kawałek ryby był nim dokładnie otoczony. Marynujemy co najmniej pół godziny w lodówce. 
Zieloną część dymki kroimy i odkładamy na bok.
Nori kroimy na cienkie paseczki. Pomidory w  ósemki. 
Płatki ryżowe połupane na trójkątne kawałki smażymy w głębokim oleju. 
Ryż przygotowujemy jak na sushi tradycyjne. 
W talerzu układamy porcję ryżu, potem kilka kawałków łososia, płatki nori, pomidory, groszek lub edamame, sos mango mayo, szczypiorek lub dymka, sezam. 

13 września 2017

Otwarte ogrody w Cieciszewie na Urzeczu.



W sobotni jeszcze letni dzień odwiedziliśmy po raz kolejny Urzecze. Mikroregion związany z Wisłą.  Pani Grazyna Leśniak zaprosiła do siebie na imprezę Urzeczonych " Otwarte ogrody w Cieciszewie na Urzeczu". Piękna pogoda, mili i gościnni gospodarze,  śpiewy i tańce nawiązujące do folkloru tych okolic oraz pyszne potrawy, jakimi zostaliśmy poczęstowani. To wszystko potrafi urzec, ze tak powiem. 


Ten haft bardzo mi się podoba, od kiedy go po raz pierwszy zobaczyłam. Aż szkoda, że nie można kupić ubrań czy innych przedmiotów z tym czarnym pięknym motywem haftu, ale może to się zmieni. 





Zespoły : Urzeczeni oraz Kalwarki wspólnie, najpierw śpiewały, a potem tańczyły m.in mazura, szota. Nie doczekaliśmy się niestety na taniec, który nawiązywał do tradycji olęderskiej na ziemiach Urzecza. 



Maurycy Stanaszek, jak mawiają o nim " ojciec założyciel ", napisał książkę " Nadwiślańskie Urzecze"  o której już Wam pisałam tutaj. Książkę, którą można jeszcze nabyć przeczytałam jednym tchem. To jednocześnie piękny album, gdzie można obejrzeć zdjęcia świata który już przeminął. Ale czy tak do końca ? Chyba nie, skoro są ludzie którzy nadal potrafią o tym ciekawie opowiadać, wskrzeszają stare tradycje, śpiewają dawne pieśni tej ziemi i gotują to co kiedyś jadano w tych okolicach. Tradycja, która żyje. 



Takie ładne torby można wygrać w konkursie fotograficznym Starostwa powiatowego w Piasecznie. Aktywny link dla zainteresowanych tutaj. Tematem konkursu jest nasza piękna rzeka Wisła. 


Dla dzieci były prowadzone różne animacje, gry i zabawy, z czego oczywiście korzystał mój młodszy syn. 



A na koniec zostawiłam najsmaczniejsze kawałki, czyli co nieco o kuchni Urzecza.  Dania z Urzecza przygotowała pani Grażyna Leśniak ( na zdjęciu powyżej ). Zupa poniżej była inspirowana daniem zwanym SIUFOREK. To danie flisaków, które gotowali z ryb rzecznych. 


Jak usłyszałam pytanie, czy chcę grzankę zdziwiłam się. Po pysznym  barszczu buraczano-chrzanowym oraz smakowitej zupie rybnej miałam jeść grzankę. Ale okazało się, że grzanka to nalewka o boskim smaku karmelu ze śmietanką. 


Przepyszny barszcz buraczano-chrzanowy zachwycił moje kubki smakowe. Bardzo lubię takie smaki. Na drugi dzień miała być sytocha, dania z ziemniaków którą bardzo lubię. 



12 września 2017

Babie lato. Bułeczki z nawłocią


Pod koniec sierpnia rozłożona na hamaku, rozkoszowałam się ciepłymi promykami słońca, choć prześwitującymi przez listki czereśni. „ Patrz mimozy kwitną, zaczyna się jesień” – powiedział tata. Wyciągnęłam głowę i pytam,  gdzie te mimozy są. „ A tutaj, obok ciebie „ – i pokazał mi wysoki łan kwiatów o żółtych, charakterystycznych kwiatach. „ Tato, ale to nie jest mimoza, tylko nawłoć „. „ O patrz, a u nas to mimozami nazywali „ – zadumał się i dodał że jesień się jednak zaczęła. Zastanawiam się skąd to się kiedyś wzięło. Te mimozy, które wcale nie są mimozami ? Sama nie znałam tych roślin, do czasu aż na jakimś warsztacie dzikich roślin mi je pokazano i nazwano. Podobno z tymi mimozami zaczął sam mistrz Tuwim, a Niemen w swoim pięknym utworze rozpowszechnił. I tak dla większości Polaków nawłocie stały się mimozami. A dlaczego o tym piszę ? Intrygowało mnie zawsze czy tak wszędobylskie rośliny da się twórczo wykorzystać. Wszak podobno są gatunkiem inwazyjnym. Jak się okazuje mają sporo właściwości leczniczych, działają moczopędnie, żółte kwiatki mają rutynę i są bogate w antyoksydanty. 
Ale ja chciałam wykorzystać nawłoć inaczej, że tak powiem kuchennie. Na jednej z grup kulinarnych dostałam przepis na bułeczki. Lekko słodkie bułeczki. Co ciekawe lekko słodkie, choć ziołowe  w smaku. Zamieniłam w przepisie który dostałam oliwę na olej rzepakowy i użyłam miodu rzepakowego, który bardzo lubię. 


320 gr mąki pszennej
1/2 - 3/4 szklanki świeżych kwiatów nawłoci
7 gr suchych drożdży
180 ml letniego mleka
4 łyżki oleju rzepakowego
2-3 łyżki miodu rzepakowego
1/2 łyżeczki soli

Mąkę należy wymieszać z innymi suchymi składnikami, drożdżami  i solą oraz kwiatami. Dodajemy lekko podgrzane mleko, miód oraz olej rzepakowy i wyrabiamy dobrze ciasto. Zostawiamy parę łyżek mleka w miseczce. Odstawiamy na godzinę w ciepłe miejsce, by wyrosło. Następnie wykładamy blachę pergaminem do pieczenia. Z ciasta odrywamy kulki ciasta i formujemy kilkanaście  (około 15 sztuk ) bułeczek. Układamy na blaszce. Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia przez około pół godziny. Następnie każdą bułeczkę smarujemy pędzelkiem mlekiem i pieczemy około 20 minut w temperaturze 180 stopni C. Świetne smakują same, jak i posmarowane dobrym masłem. 


10 września 2017

XIX Święto Chleba w Muzeum Wsi Radomskiej



XIX Radomskie Święto Chleba w Muzeum Wsi Radomskiej, to niewątpliwe święto regionalnej żywności. Kilka stanowisk z pieczywem, wędliną, miodami, nalewkami, sokami, stoiska z regionalnymi daniami. Można było spróbować i kupić różne rodzaje pieczywa z piekarni radomskich i podradomskich ( Wacyn ).




Panie przygotowywały część  dan na bieżąco. Tutaj piekły się racuchy z ziemniaków. Jeszcze gorące posypywano cukrem pudrem i serwowano.




Niekwestionowaną królową dań serwowanych na święcie chleba była PORKA. Danie niegdyś często robione w regionie radomskim i nie tylko radomskim, ale trochę zapomniane. Może z uwagi na to, że danie było traktowane jako danie biednackie. "Mam tylko porkę, może zrobić ci coś lepszego ?" - tak mówiła gospodyni do gościa, który znienacka pojawiał się w domu. Przyznam, że po raz pierwszy widziałam porkę w miejscu publicznym. Jakiś czas temu poprosiłam Rodziców o dokładny przepis, zrobiłam i umieściłam przepis na blogu. Co ciekawe, jeżdżąc po Polsce przekonałam się że danie to ma różne nazwy w różnych regionach Polski, a znają je nawet nad Bugiem w okolicach Włodawy. 


Była też pazibroda, znana mi jako parzybroda. Pierogi z różnymi farszami, w tym z mięsem i kapustą kiszoną lub z grzybami i kapustą kiszoną, pyzy z mięsem w środku, placki ziemniaczane, różne rodzaje ciast, w tym drożdżowe. Można też było spróbować smalcu z dobrym chlebem i ogórkiem, zwanym pajdą chleba. 




Promowano nawet kukurydzę i dania z niej. Po raz pierwszy spróbowałam ugotowanej kukurydzy bez żadnych przypraw, podanej z syropem na słodko. To proste danie było bardzo dobre. Panie nie znały jednak nazwy polenta. 


Tradycyjna wędlina z okolic Zakrzewa oraz bardzo dobre obwarzanki z Odrzywoła. Dziewczyna, która je sprzedawała opowiadała że tradycja ich robienia jest w rodzinie od dawna i przepis na tradycyjne jest taki jaki dała jej babcia. 





Takie obrazki towarzyszyły oglądaniu atrakcji w skansenie. Chałupy, budynki gospodarcze, młyny i inne obiekty, tam zatrzymał się czas.  Panie obok chałup smażyły racuchy drożdżowe. Pachniały z daleka. 


Oprócz stoisk z jedzeniem było mnóstwo miejsc, gdzie można było nabyć twórczość ludową.



Występy zespołów i kapel ludowych były na dwóch scenach, na jednej przy wejściu i na drugiej w głębi skansenu, koło stawu. Oprócz tego niektóre grupy śpiewały przy swoich stanowiskach, jak panie z zespołu " Raz na ludowo " z gminy Jastrzębia. 


Tego dnia można było zobaczyć tradycyjne dożynkowe kompozycje, o różnych kształtach i dodatkach. Jeden z nich poniżej. Wieniec z gminy Policzna. Tego dnia w skansenie był konkurs na najładniejszy wieniec dożynkowy. 



A na dużej scenie występował zespół Akademicki Zespół Tańca Politechniki Śląskiej " Dąbrowiacy ". 


Z roku na rok impreza jest coraz bardziej interesująca, jest więcej atrakcji, zespołów oraz stoisk z dobrem rozmaitym. No i oczywiście coraz więcej ludzi. W tym roku w skansenie było mnóstwo ludzi, mimo że pogoda była nie za ciekawa i burza wisiała w powietrzu. Mimo zimna warto było przyjechać i pobyć w muzeum. 

06 września 2017

Pyzy prawdziwie ziemniaczane.

Prawdziwe pyzy…miałam na nie straszną ochotę, ale przyznam nigdy wcześniej nie robiłam, ba nawet nie uczestniczyłam przy ich robieniu. Dlatego podczas ostatniej bytności u Rodziców namówiłam ich,  by mi pokazali jak się robi pyzy. Cały korowód z ważeniem ziemniaków, gdyż proporcje powinny być prawidłowe. Pracę uporczywego tarcia wykonała maszynka do mielenia mięsa i tarcia. Potem potrzebne były mocne ręce do wyciśnięcia masy ze startych ziemniaków, która przybrała barwę różowej papki. Najlepiej jakby w domu była wyprana, nie używana wcześniej pielucha lub jakiś jasny materiał. Produkt finalny postanowiłam ulepić w małe kuleczki. Po czasie się dowiedziałam, że tradycyjnie miały one kształt raczej owalny i przypominały bardziej kluseczki. Pal licho, następnym razem zrobię je bardziej ortodoksyjnie. Najważniejsze, że były pyszne, miękkie i takie jak powinny być.  Kiedyś jadano je od razu z omastą z przesmażonej słoninki i cebuli albo odgrzewane na owej omaście po jakimś czasie. Wolę je takie świeże z wody niż odgrzane potem,  jednak po ostygnięciu przez około 10 minut, bo wtedy mają odpowiednią formę i smak. Oboje Rodzice pamiętają, że w ich rodzinnych domach jadało się pyzy pokrojone w krążki do ciepłego mleka. 


3 kg ziemniaków 
sól

1 kilogram ziemniaków obrać i ugotować w lekko osolonej wodzie. Studzimy. Przeciskamy przez praskę. 2 kilogramy ziemniaków ścieramy na tarce, albo w maszynce typu Zelmer. Masę układamy na sitku, na bawełnianym materiale lub tetrowym. Masa może spokojnie odciekać albo można ją wycisnąć z nadmiaru wody poprzez intensywne wyciskanie do naczynia. Na dnie naczynia po odciśnięciu zbiera się skrobia. Trzeba ją delikatnie zebrać z dna naczynia i dołożyć do zmielonych, ugotowanych ziemniaków. Odciśniętą masę ziemniaczaną dodać do ugotowanych ziemniaków i wszystko razem dokładnie wymieszać. Najlepiej rękoma. Formujemy małe kulki. Wrzucamy do wrzącej, osolonej wody partiami. Gotujemy od wypłynięcia około 7 minut. Podajemy lekko przestudzone, polane omastą z usmażonej cebuli lub słoninki. 


Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione