20 czerwca 2020

Sałatka z wędzonym kurczakiem




Pod tajemniczą nazwą " kąski piwosza " można kupić całkiem ciekawe w smaku kawałki wędzonego kurczaka. Kiedy zauważę te kąski w sklepie  robię tą sałatkę. Od czasu do czasu dodaję do niej jeszcze ugotowane na twardo jajka, ale nie jest to konieczne. Pora można w przypadku osób wrażliwych lekko sparzyć wrzątkiem, by nie był tak intensywny w smaku. Prosta, szybka ale pożywna sałatka.


2 kąski piwosza ( kawałki wędzonego  kurczaka )
1 biała część dużego pora
1 duża puszka kukurydzy
4 ugotowane jajka ( opcja ) 
majonez ( opcja )
sól do smaku
czarny pieprz do smaku

Kawałki kurczaka kroimy w niezbyt drobną kostkę, razem ze skórą. Trzeba uważać na kości w środku. Pora kroimy dość drobno. Dodajemy kukurydzę, solimy i pieprzymy do smaku. Można dodać pokrojone w kostkę jaja ugotowane na twardo. Mieszamy. Można dodać majonez.

10 czerwca 2020

Ruskie gofry




Ruskie gofry. Tak zapisane w moim starożytnym zeszycie z przepisami. Dlaczego ruskie ? Bo to przetłumaczony przez moją mamę przepis, który był dołączony do gofrownicy przywiezionej ongiś z ZSRR. Przez kilka dni testowałam polskie przepisy z internetów na gofry. Były takie jajkowate w smaku. Bliżej smaku omletu niż gofra. Brak mi było tego czegoś. I przypomniał mi się ten przepis na ruskie gofry. Najpierw zrobiłam wersję testową z połowy składników. Ta połowa to ilość na małą kolację dla 3-4 osób. Wprowadziłam jednak zmianę w pierwotnym przepisie. Było tam  masło roślinne lub margaryna. Kiedyś zapewne z powodów ekonomicznych i z braku innych składników używane często. Ja nie używam i zastąpiłam masłem. Octu spirytusowego również nie posiadałam. Mam w domu tylko ocet ryżowy oraz truskawkowy. Dodałam truskawkowy. Przepis okazał się jedynie słuszny. Ten z ZSRR. Gofry wszystkich krajów łączcie się! A może to po prostu odtworzony smak dzieciństwa ?  Dodam że te gofry dobrze smakują również na zimno.


2 jajka 
200 g masła lub masła roślinnego 
400 ml mleka
1 szklanka cukru ( można dodać mniej )
4 łyżki mąki ziemniaczanej 
4 szklanki mąki pszennej
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżka octu
szczypta soli

Jajka ubić z cukrem na jasną masę. Dodać przesiane mąki, wystudzone rozpuszczone masło, sodę oczyszczoną, ocet, sól oraz mleko. Dobrze wymieszać, najlepiej mikserem. Tak by składniki się dobrze połączyły. Pieczemy w dobrze nagrzanej gofrownicy około 5 minut. 
 
 

04 czerwca 2020

Sałatka z młodej kapusty



Młoda kapusta zakupiona pierwszy raz w tym roku. Miałam zrobić chłopakom tzw. "młodą kapustę", czyli taki niby bigosik z koperkiem, młodą marchewką i kiełbaską,  ale moje chłopaki za nią nie przepadają w tej postaci. Ja uwielbiam, ale wtedy większość byłaby dla mnie. Tylko czy o to chodzi ? Przypomniała mi się sałatka, jaką kiedyś robiłam w domu rodziców. Z kapusty z pomidorami i marchewką. Teraz pomidory dobre są jeszcze w formie zielonych, małych kuleczek na krzaczku. Nie miałam dobrych pomidorów, za to miałam 2 młode kalarepki z Rysin. Wylądowały w sałatce. Bo jak się nie ma jakiegoś składnika warto spróbować z innym. Po pierwsze może powstać coś wyjątkowego, a po drugie to coś nie zalega w lodówce.  


1/2 młodej kapusty 
2 młode kalarepki ( opcja )
2 pomidory ( opcja )
kilka młodych małych marchewek ( opcja )
1 młoda cebulka ze szczypiorkiem
1/2 czerwonej lub żółtej papryki
sól ( najlepiej bardzo drobna )
majonez lub majonez wegański

Kapustę młodą kroimy dość drobno, ale nie za drobno. Solimy i odstawiamy na około pół godziny. Potem drewnianą łyżką ugniatamy kapustę, by zmiękła. Kroimy pozostałe składniki. Nadmiar wody z kapusty można odlać. Gdy ilość kapusty zmaleje, dodajemy pozostałe składniki. Mieszamy. Można dodać majonez lub nie. Ja miałam akurat wegański z Finlandii.
Miseczkę chyba podświadomie dopasowałam do tego niby majonezu z Finlandii.



20 maja 2020

Malabi




Bufet na Wydziale Konsumpcji i Żywienia Człowieka SGGW nie należał do zbyt interesujących, by nie napisać dobitniej... W sumie najlepiej było zjeść zupę lub sałatkę grecką. Głównie na tych sałatkach przeleciałam prawie całe 1,5 roczne studia podyplomowe " Poradnictwo żywieniowe i dietetyczne ". Raz dałam się namówić koleżance z akademickiej ławy na deser. Ja rzadko jadam desery w innych miejscach niż dobre cukiernie. I tu zaskoczenie ! Delikatny, lekko różany smak białego, gładkiego kremu. Po porcji poczułam lekki niedosyt, co u mnie nie jest normalne. Niestety deser już się nie powtórzył, chociaż wypatrywałam go w witrynce za każdym razem stojąc w długaśnej kolejce po kawę z ekspresu i a juści sałatkę grecką. Gdy szukałam go na internecie wyskoczyła mi strona Lente Magazyn Śródziemnomorski Julii Wollner. Mój przepis pochodzi z tej strony, choć trochę go zmieniłam, a mianowicie nie miałam zwykłej mąki ryżowej, tylko pełnoziarnistą. No wiadomo w czasach epidemii gotuję z tego co mam w domu. Dodałam sos jagodowy z całymi jagodami mojej mamy. Deser powinno się schłodzić, a następnie polać sosem czy ozdobić innymi dodatkami, ale u mnie jeszcze gorący polałam sosem. Wymóg chwili i presja rodzinna ;)

1/4 szklanki mąki ryżowej 
1/4 szklanki  cukru
1 szklanka mleka 
1 szklanka śmietanki 
1 łyżeczka wody różanej ( ja dałam 1 łyżkę )
sos jagodowy lub truskawkowy, 
pistacje niesolone, orzechy ( opcja do wyboru )

Odlewamy połowę zimnego mleka do kubeczka i w nim dokładnie rozprowadzamy mąkę ryżową.  Pozostałe mleko, śmietankę razem z cukrem gotujemy w garnku o grubym dnie. Dodajemy do tego mleko z mąką ryżową. Razem gotujemy, mieszając aż zgęstnieje. Następnie dodajemy wodę różaną. Mieszamy i gorące wlewamy do miseczek. Deser po schłodzeniu polewamy sosem i dodajemy inne ulubione dodatki np. pistacje niesolone czy orzechy.



19 maja 2020

Sałatka z ogórków po chińsku




Zamawiając czasem pierożki z chińskich pierogarni nie mogę zapomnieć o tym by zamówić również sałatkę z ogórków. Najlepiej na ostro. W zasadzie ostatnio pierożki były bardzo nie bardzo, porozrywane, takie zrobione na odczep się, ale sałatka z ogórków sztos. W zasadzie to pierożki były dodatkiem do tych ogórków, a nie odwrotnie. Zapragnęłam zrobić tą sałatkę w domu. Przecież żeby je zjeść nie będę za każdym razem zamawiać średniej jakości pierożków, którymi trudno też się najeść. Rzuciłam hasło na FB i zaraz uzyskałam świetny przepis od Inessy, jak zwykle nieocenionej w pomocy. Teraz muszę je robić regularnie co jakiś czas. A pasują do wszystkiego, no prawie do wszystkiego co nie jest słodkie. Na filmiku z internetu dziewczyna okłada te ogórki nożem. Jest bezlitosna. Pierwszy pomysł na post miałam taki by napisać przepis na bite ogórki po chińsku, jednakże po próbie potraktowania ogórków  w ten sam sposób zarzuciłam pomysł. U mnie zgniatanie tych ogórków się nie udało. Za to sałatka udała się znakomicie. Polecam.


7-8 ogórków gruntowych
1 szalotka ( opcjonalnie )
1 duży ząbek czosnku
3 łyżki octu ryżowego
1,5-2 łyżki sosu sojowego
3 łyżki cukru
1/4 łyżeczki soli
1 łyżka oleju sezamowego 
1 łyżka nasion białego sezamu ( opcja ) 
trochę chilli w płatkach lub świeże chilli ( opcja )


Mieszamy dokładnie sos sojowy, ocet ryżowy, cukier, sól oraz olej sezamowy. Czosnek drobno kroimy lub przeciskamy przez praskę. Szalotkę bardzo drobno kroimy. Wszystko razem mieszamy i wrzucamy do tego ogórki w skórce, pokrojone w kawałki około 2-3 cm. Mieszamy razem. Można dodać do sosu drobno pokrojone chilli lub płatki chilli.  Można też z wierzchu posypać sałatkę sezamem.

18 maja 2020

Onigiri nie tylko na niebiesko


Onigiri to świetny pomysł na zabawę z dziećmi w domu. Mój młodszy syn bardzo lubi takie zajęcia w kuchni. Teraz w dobie pandemii warto choć raz spróbować zrobić je z dziećmi, gorąco polecam. Oczywiście zabawy zaczynają się już z ugotowanym i przestudzonym ryżem.  Onigiri robiłam już w domu po raz kolejny. Pierwsze zrobiłam po warsztatach onigiri z Panią Onigiri. Miałam foremki w kształcie psa, bo to akurat to był warsztat z okazji rozpoczęcia roku psa. Ale tamta sesja zdjęciowa nie była tak spektakularna. Onigiri miały zwykły kolor białego ryżu, a tym razem użyłam  barwnika, jak najbardziej naturalnego, bo pochodzącego z kwiatów klitorii.  Ma on ładny niebieski kolor. Do części ryżu dodałam posypkę do ryżu furikake yukari, która nadaje kwaśny smak i lekko fioletowy kolor pachnotki. Część ryżu pozostawiłam bez barwienia. Ryżu do onigiri nie trzeba zaprawiać, jak tego do sushi. Dodatki można przygotować różnorodne. Najważniejsze jest jednak przygotowanie bazy, czyli dobrego ryżu. Powinien to być dobrej jakości ryż do sushi, odpowiednio przygotowany. To podstawa. A dodatki jakie kto lubi, oprócz surowych ryb. Można gotowe onigiri okręcić lub ozdobić płatami nori, ale to jak kto lubi.

Ryż do onigiri
3 szklanki ryżu do sushi
4 szklanki wody

Dodatki
suszone zmielone kwiaty klitorii
dobrej jakości tuńczyk z oleju
sok z cytryny
majonez
umeboshi ( japońskie morele solone )
awokado
marynowana tykwa
posypka do ryżu Furikake Yukari
kiełki lucerny 
sezam biały lub/ i czarny 
sezam o smaku umeboshi





Ryż płuczemy kilka razy w zimnej wodzie, aż będzie ona przezroczysta. Przełóż do garnka z grubym dnem i zalewamy zimną wodą.  Zagotowujemy wodę i zmniejszamy gaz. Gotujemy pod przykryciem, bez mieszania około 15 minut. Nie powinno się również zaglądać do garnka w miarę możliwości. Potem odstawiamy ugotowany ryż na kolejne 15 minut. Wyjmujemy ryż do naczynia, byle nie metalowego do ostygnięcia. Gdy będzie lekko ciepły zaczynamy zabawę.

Do części możemy dodać jakiś barwnik i bardzo dokładnie wymieszać. A potem z ryż formujemy, najlepiej w rękawiczkach, albo rękoma zwilżonymi wodą w kulki z nadzieniem w środku. Onigiri klasycznie robi się w trójkątnych foremkach, których ja nie posiadam, albo w innych foremkach np. postacie zwierząt czy roślin. Można też formować kulki. Potem można je ozdobić lub nie. Posypać dodatkowo np. sezamem.

Nadzienia
Morele umeboshi trzeba pozbawić pestki i lekko posiekać.
Awokado kroimy w kostkę i skrapiamy cytryną.
Tuńczyka osączonego mieszamy z majonezem lub nie, jak kto lubi.
Tykwę siekamy w małe kawałki.

Z tej porcji wychodzi około 25 średniej wielkości kulek. Moje są ozdobione z wierzchu tykwą i awokado, posypane białym sezamem i czerwonym sezamem o smaku umeboshi oraz kiełkami lucerny. Ten sezam  umeboshi ma fajny kwaśny smak, a w składzie jest dodatek ekstraktu bonito. 


09 maja 2020

Pampuszki. Czosnkowe bułeczki.



Zrobiłam pampuszki do barszczu z kimchi z buraka. Chodziło to za mną od dawna. I tak przeglądając z okazji przeprowadzki moje książki kucharskie, a mam ich mnóstwo, znalazłam " Mamuszkę " Olii Hercules. Zaczęłam przeglądać książkę i znalazłam " ukraińskie bułki czosnkowe", nazwa ukraińska " pampuszky ", czyli pampuszki. Moje bułeczki są zrobione wg. tego przepisu.
Przypomniała mi się moja druga wizyta we Lwowie. Tam na pierwsze śniadanie w restauracji przy Operze podali nam barszczyk z takim pampuszkiem z zielonym czosnkiem na wierzchu. A może to było na kolację ? Bardzo podobała mi się tamta koncepcja ciepłych dań na śniadanie, obiad i kolację. Potem już nigdzie takich nie jadłam, chociaż szukałam w różnych miejscach.  Nawet podczas mojej kolejnej trzeciej wyprawy do Lwowa nie udało mi się nigdzie dostać. 

Ważnym dodatkiem, który właściwie tworzy to danie i nadaje mu główny smak jest ukraiński olej słonecznikowy nierafinowany. Przywiozłam taki z Ukrainy. Pachnie wspaniale słonecznikiem ! Nasze oleje słonecznikowe są jakby wyprane ze smaku. 
W przepisie był dodatek czosnku z pietruszką, ja jednak dałam czosnek niedźwiedzi. 

400 g mąki chlebowej
15 g świeżych lub 7 g suszonych drożdży
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
225 ml ciepłej wody
3 łyżki oleju słonecznikowego
1 jajo 
7-8 liści czosnku niedźwiedziego 
lub 20 g czosnku i pół pęczka natki pietruszki 

Zaczyn przygotowujemy z drożdży, cukru, ciepłej wody oraz połowy ilości drożdży. Mieszamy i po chwili odstawiamy w misce do lodówki. Najlepiej użyć większej miski i przykryć ją folią spożywczą. 

Nazajutrz należy do zaczynu dodać resztę przesianej mąki oraz sól i zagnieść ciasto. Powinno być jednolite i odchodzić od palców. Dodam że robot kuchenny jest jak najbardziej wskazany.  Dzielimy ciasto na 8 jednakowych części. Układamy najlepiej w okrągłej formie wcześniej lekko natłuszczonej. U mnie się przydał garnek żeliwny z Ikei. Trzeba odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Bułeczki powinny się połączyć i zwiększyć objętość.
W międzyczasie drobno kroimy czosnek niedźwiedzi, lekko solimy i dodajemy olej słonecznikowy. To można przygotować również wcześniej, by olej wchłonął aromaty. W przypadku gdy nie mamy czosnku niedźwiedziego dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę oraz drobno pokrojoną natkę pietruszki. 
Gdy ciasto jest gotowe wkładamy je do piekarnika, wcześniej smarując po wierzchu rozbełtanym jajkiem. Pieczemy około 25 minut w temperaturze 220 stopni C. Skórka powinna być złocista i lśniąca. Po wyjęciu z piekarnika smarujemy aromatyzowanym olejem. Podajemy natychmiast.  
Świetne do barszczyku czerwonego. Same równie pyszne !



03 maja 2020

Szwedzkie ciasto czekoladowe kladdkaka


Długotrwałe przebywanie w domu sprzyja eksperymentom. Ja zazwyczaj sporo eksperymentuję, a teraz to czasem przechodzę sama siebie. Tym bardziej że mam w domu sporo różnych, niektórych dziwnych produktów, które czekały by je niecnie wykorzystać. Teraz tych dni jest więcej.  Ostatnio odkryłam nowy serial kryminalny, oczywiście szwedzki ! Uwielbiam te ich kryminały i zaczynam lubić ten język. Szczególnie jak słyszę brzmienie słowa BRA ( dobrze ).  A w Szwecji fika, czyli przerwa na kawę z ciasteczkiem.   To ciasto wpadło mi w oko, ale już było po dwunastej w nocy i pomyślałam że to jednak trochę za późno na pieczenie. Padło na weekend majowy, choć w tym roku z wiadomych względów jest on inny niż normalnie. 
No to do roboty ! Zwykłe kakao zastąpiłam czarnym, bo zwykłe mi się prawie skończyło. Stąd ten czarny kolor ! Dałam o wiele mniej cukru. Za to do bitej śmietany dałam więcej cukru niż zwykle. Ciasto jest bardzo proste do zrobienia. Trzeba je zrobić wcześniej i przestudzić 2-3 godziny. Po przestudzeniu powinno się je posypać  cukrem pudrem ( ja nie miałam i podałam je tylko z bitą śmietaną 34 % ). Można też podać z lodami śmietankowymi i / lub sezonowymi owocami. Ciasto stanowi bazę dla naszej wyobraźni ;)


100 g cukru

3 duże jaja lub 4 małe
150 g masła
6 łyżek kakao
1 łyżka cukru waniliowego lub kropla pasty waniliowej
szczypta soli
280 g mąki pszennej


dodatkowo
bita śmietana
owoce sezonowe
lody śmietankowe

Do wybitych w całości jajek dodajemy cukier i cukier waniliowy lub esencję waniliową Miksujemy na puszystą, jasnokremową masę. Dodajemy rozpuszczone, ale nie gorące masło i miksujemy przez kilka sekund. Następnie dodajemy kakao oraz mąkę i miksujemy wszystkie składniki na gładką masę. Formę  wykładamy papierem do pieczenia i wylewamy masę. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 150 stopni przez około 20 minut. Po przestudzeniu można posypać  cukrem pudrem, a potem udekorować bitą śmietaną.


28 kwietnia 2020

Gobhi Bhurji. Wegańska " jajecznica " z kalafiora


Kiedyś byłam na spotkaniu na którym Inessa Kim i Tapi uczyli jak przygotowywać dania wegetariańskie. W zasadzie to wszyscy razem gotowaliśmy. Byłam zachwycona tym że robiliśmy DAL TADKA, które znam i bardzo lubię, ale jeszcze bardzie spodobało mi się danie z kalafiora, zupełnie mi nieznane. Taka niby jajecznica z kalafiora. Kolorem i wyglądem bardzo ją przypominała. A smak to eksplozja smaków kuchni hinduskiej. Od naszego spotkania minęło już trochę czasu, a ja zawsze jak widziałam kalafiora przypominałam sobie to danie. Aż do czasu, gdy znalazłam zapiski z tamtego spotkania. Muszę przyznać, że czasem rozczytanie moich własnych bazgrołów sprawia mi trudność. Ale udało się. Nie użyłam świeżego chilli ani zielonej kolendry bo ich nie miałam. Dałam sporo mielonego chilli oraz czosnek niedźwiedzi do posypania dania. Uczynił je może bardziej czosnkowym, ale to nic nie szkodzi w obecnych czasach, a może nawet pomaga. U mnie był to dodatek do soczystych schabowych, ale może stanowić samodzielne danie wegańskie.

1 mały kalafior lub 1/2 dużego kalafiora
2 pomidory lub 1/2 koncentratu pomidorowego
4 ząbki czosnku
4 czerwone chilli
chilli w proszku ( do smaku ) 
ok 5 cm imbiru
2 łyżeczki kminu rzymskiego
2 łyżeczki kurkumy
2 łyżeczki kolendry mielonej
sól do smaku
ghee lub olej rzepakowy z masłem do smażenia
zielona kolendra lub inna zielenina do posypania 


Na rozgrzany tłuszcz wrzucamy kmin rzymski, chilli, czosnek i imbir pokrojony w drobną kostkę i pomidor pokrojony w drobną kostkę. Dodajemy kurkumę oraz mieloną kolendrę i mielone chilli do smaku. Po 5 minutach smażenia dodajemy kalafiora bardzo drobno pokrojonego, tak by przypominał ziarnistą masę. Można zetrzeć na tarce na grubych oczkach, Smażymy razem około 15 minut, często mieszając, tak by mieszanka warzyw i przypraw dokładnie pokryła kalafiora i by się on nie przypalił. Podajemy danie gorące posypane zieloną kolendrą lub inną zieleniną. 

26 kwietnia 2020

Cantuccini z orzechami włoskimi



Izolacja związana z epidemią trwa. U mnie są dokupywane tylko podstawowe artykuły żywnościowe, jak chleb, masło czy makarony i kasze. Przyprawy i różne dodatki mam w domu i myślę gdzie by je wykorzystać. Jak szukałam wanilii to znalazłam trochę przyprawy piernikowej i kardamon. Zaraz znalazłam też sporo cynamonu. A miałam robić cantuccini, tylko zamiast pistacji czy czekolady dodać orzechów włoskich. Zapasy jeszcze z zeszłego roku. Świeżo łuskane. Pyszne z Nieczatowa. Dlatego pomyślałam, że skoro to i tak będą wyjątkowe ciasteczka można je jeszcze podkręcić przyprawą do piernika, cynamonem i kardamonem.
Przypominam że cantuccini vel biscotti to ciasteczka do kawy, herbaty czy słodkiego wina. Są twarde, bo dwukrotnie pieczone. Nie je się ich bez maczania, no chyba że ktoś jest masochistą albo lubi sobie łamać zęby. Bo ciasteczka są dość twarde.

250 g mąki pszennej
100 g cukru
25 g masła
2 jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki cukru waniliowego
1 łyżeczka przyprawy do piernika
1 czubata łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka mielonego kardamonu
szczypta soli
około 50 g orzechów włoskich

Odkrojony kawałek masła zostawiamy w temperaturze pokojowej, by był miękki. Mąkę przesiewamy i łączymy z proszkiem do pieczenia. Rozcieramy masło i dodajemy cukier, cukier waniliowy, mąkę z proszkiem, przyprawy i jajka. Gdy składniki są dobrze połączone dodajemy orzechy włoskie. Razem zagniatamy. Ciasto owinięte w folię wkładamy do lodówki na około pół godziny. 
Potem ciasto podzielić na 4 części o podobnej wielkości. Z każdej z nich formujemy wałeczek i układamy już gotowe na blasze wysłanej pergaminem do pieczenia. Pieczemy w temperaturze 180 stopni C przez 15 minut. Następnie trzeba je wyjąć i odstawić do wystudzenia. Jak już będą wystudzone trzeba je pokroić jak małe kromeczki chleba, ale nie za cienkie. Tak pokrojone układamy na blasze na papierze do pieczenia. Pieczemy około 10 minut w temperaturze 180 stopni C. Studzimy.
Tak przygotowane mogą być przez dłuższy czas przechowywane w szczelnie zamkniętym pojemniku.
 




22 kwietnia 2020

Kociołek z kozieradką





Za oknem ktoś śpiewa " sto lat " komuś. Dwa dni temu mój starszy syn obchodził 18-tkę. Choć słowo obchodził jest raczej na wyrost. Bez imprezki i tortu, no bo kto by taki tort zjadł, skoro nikt by nie przyszedł na urodziny ! Nawet zamówiony prezent jeszcze nie doszedł. Takie czasy nam nastały. W domu gotuję z zapasów i z tego co akurat znalazłam w szafce. A było trochę mięsa wołowego na gulasz. Zaledwie pół kilo, na gulasz za mało. Ale wpadła mi w oko cherlawa mała kapustka. I moja ulubiona ostatnio zmielona kozieradka w kolorze bałtyckiego piasku, ze sklepu tureckiego na Okęciu. Ta potrawa bez tej kozieradki i tak byłaby dobra, ale z nią jest zupełnie inna. Kiedyś moja, nieżyjąca już ciocia Bożenka przywiozła z jednej ze swoich podróży taką przyprawę do mięs, w jasnym kolorze. Nie wiedziałam wówczas co to jest, ale mi bardzo odpowiadało. Lubię ten smak i zapach. Ale nie można przesadzić. Myślę, że zamiast wołowiny można użyć wieprzowiny, albo kombinacji obu mięs. Ale polecam wołowinę.


1/2 kg wołowiny na gulasz
1 mała biała kapusta
1 średnia cebula
oliwa lub olej rzepakowy do smażenia
1 łyżka płaska mielonej kozieradki
świeżo zmielony czarny pieprz
sól do smaku

Wołowinę kroimy w średnią kostkę i smażymy na rozgrzanej patelni. Po kilku minutach dodajemy cebulę pokrojoną w piórka oraz średnio poszatkowaną kapustę. Chwilę razem smażymy by cebula zdążyła się lekko zrumienić, a kapusta nieco zmiękła. Wtedy dodajemy około pół szklanki wody i dusimy.  Dodajemy przyprawy. W garnku o grubym dnie pod przykryciem można zostawić potrawę, by składniki zmiękły. Wołowina powinna być soczysta, ale nie wysuszona, a warzywa dość miękkie. Podajemy bardzo gorące np. ze świeżym chlebem.

19 kwietnia 2020

Warkocz drożdżowy z Urzecza



Długo szukałam w różnych go w sklepach eko i nie tylko w takich sklepach, ale to nic nie dało. Słyszałam tylko, że był z Niemiec, ale już dawno nie było i się nie zanosi, że będzie. A teraz podczas pandemii to zupełnie niemożliwe. Syrop buraczany.
A już podczas letniego pikniku w Łukówcu wpadł mi do głowy pomysł, żeby ten warkocz koniecznie zrobić. Można na nim było spróbować przysmaków kuchni Urzecza. Oprócz wspomnianego warkocza można było spróbować zupy śliwkowej oraz barszczu buraczano-chrzanowego.
No cóż, klamka zapadła. Można było jeszcze zrobić to ciasto z miodem, ale jakoś miałam straszną ochotę na ten syrop z buraka cukrowego. Jak on smakuje ? Gdy utknęłam w domu z moim małym synem z uwagi na koronowirus pomysł by zrobić to ciasto . A jak mam ochotę coś zrobić, to czasem taka myśl mnie dręczy nawet przed snem. I to myślenie spowodowało, że przypomniało mi się już prawie śpiąc, że podczas odwiedzin w Olenderskim Parku Etnograficznym w Wielkiej Nieszawce koło Torunia kupiłam powidła olenderskie. A są one zrobione właśnie z buraków cukrowych z dodatkiem jabłek oraz dyni. Tu Olędrzy i tam Olędrzy mieszkali. Chyba można to jakoś pogodzić ?

Bardziej do tego specjału pasuje mi nazwa wieniec drożdżowy, ale teraz to jakoś źle się obecnie kojarzy. Swoją wersję przysmaku z Urzecza zrobiłam troszeczkę inaczej, bo z połowy składników. Wychodzi z tego jeden placek.  Podaję moje proporcje tutaj, a pod spodem przepis na warkocz z Urzecza w oryginalnym brzmieniu i z oryginalnym dodatkami ze strony Nadwiślańskie Urzecze. 

4 g drożdży suszonych drożdży
2,5 szklanki mąki pszennej
75 g masła
1 duże jajko
3 łyżki cukru
1 łyżka cukru waniliowego
szczypta soli

3 łyżki powideł olenderskich
2 garście orzechów włoskich


Mleko podgrzać w garnku i dodać cukier, cukier wanilinowy oraz jajko. Składniki dokładnie wymieszać. Masło roztopić i przestudzić. Do miski wsypać mąkę i sól, mieszaninę mleka z jajami i rozpuszczone masło. Ciasto wyrabiać by było miękkie i elastyczne.  Ciasto przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na godzinę. Następnie  ciasto przełożyć na stolnicę i krótko wyrobić. Stolnicę lekko oprószyć mąką, a ciasto rozwałkować na prostokątny placek. Posmarować powidłami i pokrojonymi  orzechami włoskimi. Zwinąć jak roladę. Ostrym nożem przeciąć ją wzdłuż, zostawiając jeden z końców nie przecięty. Dwa końce ciasta spleść jak warkocz, a następnie zawinąć do środka jak wieniec. 



Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawić w ciepłe miejsce, na około 20-30 minut. Ja włożyłam do piekarnika na minimalną temperaturę. Piec w temperaturze 180ºC przez około 40 minut ( góra -dół).



Drożdżowy warkocz z syropem z buraka cukrowego i orzechami włoskimi - przysmak Urzecza ze strony Nadwiślańskie Urzecze..
Wśród słodkości, ciasto drożdżowe niepodzielnie królowało na urzeckich stołach. Wariantów było sporo - drożdżowe z kruszonką, z rodzynkami czy w formie strucli z powidłami. Najsmaczniejsze prosto z pieca, popijane szklanką mleka. 

Składniki na rozczyn:
1/2 szklanki letniego mleka
25 dag świeżych drożdży
1 łyżka cukru
2 łyżki mąki
W niedużym garnku podgrzać mleko (mleko musi być letnie, zbyt wysoka temperatura zabija drożdże), dodać rozkruszone drożdże i cukier. Wymieszać do rozpuszczenia się składników. Dodać mąkę, wymieszać, by nie było grudek. Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na około 20 minut (rozczyn szybko rośnie, dlatego warto uważać, żeby nie zaczął uciekać nam z garnka)
Składniki na ciasto drożdżowe:
• 4,5 szklanki mąki pszennej
• 1 szklanki letniego mleka
• 125 g masła, roztopionego i lekko przestudzonego
• 1/3 szklanki cukru
• 1 opakowanie cukru wanilinowego
• 2 duże jajka
• 1 żółtko
• szczypta soli
Mleko podgrzać w garnku, do mleka dodać cukier i cukier wanilinowy oraz jajka i żółtko, wszystkie składniki dokładnie wymieszać przy użyciu trzepaczki. Masło roztopić i lekko przestudzić. Do miski wsypać mąkę, dodać mleko z jajkami, szczyptę soli i przestudzone masło. Wyrabiać aż ciasto będzie miękkie i elastyczne (jeśli ciasto jest za rzadkie, dodać mąki). Wyrobione ciasto przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 60 minut.

Składniki na nadzienie:
1,5 - 2 szklanki zmielonych orzechów włoskich
100 ml syropu z buraka cukrowego (można zastąpić miodem nawłociowym)
4 łyżki cukru
Wyrośnięte ciasto przełożyć na stolnicę i krótko wyrobić. Stolnicę dobrze oprószyć mąką, ciasto rozwałkować na duży placek. Posmarować syropem z buraka cukrowego, posypać cukrem i zmielonymi orzechami. Zwinąć na kształt rolady. Ostrym nożem przeciąć roladę wzdłuż, zostawiając jeden z końców nieprzecięty. Spleść ciasto ze sobą jak warkocz, a następnie zawinąć do środka jak na zdjęciu. Ułożyć na blaszce, wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawić przykryte, w ciepłe miejsce, na około 20-30 minut. Piec w temperaturze 180ºC przez około 40-45 minut (funkcja góra -dół).
Ciasto można dodatkowo ozdobić lukrem (1/3 szklanki cukru pudru rozrobić z odrobiną mleka).


09 kwietnia 2020

Sakurki. Małe kruche ciasteczka z cukrem różanym.





Te kruche ciasteczka są idealne. A zrobiłam je tylko dlatego, że kiedyś kupiłam cukier różany i nie bardzo wiedziałam gdzie go wykorzystać, ale tak by było go widać, nie tylko czuć. I wpadły mi w oczy takie małe ciasteczka z cukrem na wierzchu, jakie za czasów PRL czasem się piekło, a czasem kupowało. Jak dla mnie były trochę za słodkie, więc obcięłam ilość cukru ze starego przepisu. Wiadomo, za PRL te rzeczy musiały być takie słodkie, by nam trochę osłodzić byt. Dodałam za to owy cudownie różowy cukier różany, zarówno do ciasta jak i na wierzch. W przepisie była wymiennie wskazana margaryna. Tak wiem, za dawnych czasów z masłem mogło być krucho. Ale błagam nie dodajcie margaryny teraz. One nie będą tak cudownie maślane w smaku, ale margarynowe ! Ja od razu wyczuję ten smak w tle. No i brak smaku masła. Udawany smak maślany to nie masło.
Ciastka miały być na zbliżające się święta Wielkanocne, ale nie miałam żadnych foremek w kształcie jajek czy baranków. Same bałwanki, choinki i gwiazdki. Hmm. Ale trafił się jeden kwiatuszek. Jeden jedyny ! I taki co mi przypomniał święto Sakur, na jakim byłam w Ogrodzie Botanicznym PAN w Powsinie. W tym roku to nie będzie raczej możliwe. Polecam rzucić okiem na te piękne kwiaty. Link. Przyjęta przeze mnie nazwa sakurki jest tą która nasunęła mi się jak je robiłam.
Możecie zrobić te ciasteczka ze zwykłym cukrem i o dowolnym kształcie. Będą równie pyszne ! Schowałam kilka, by sprawdzić jakie będą po paru dniach, i nadal są kruche i maślane. A schowałam, bo inaczej by się nie uchowały. Zasmakowały zwłaszcza starszemu synowi, choć on za słodyczami nie przepada. Jak to mówią, ze słodyczy lubi boczek ;) 


1 kostka masła ( 200 g )
100 g cukru
1 łyżka cukru różanego ( opcja )
2 duże jaja

1/2 kg mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
cukier różany do posypania lub inny cukier

Masło wyjmujemy wcześniej z lodówki, by było miękkie. Miksujemy na puch, dodając stopniowo cukier i cukier różany. A następnie dodajemy jajka i miksujemy. Potem dodajemy mąkę pszenną wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Dobrze miksujemy. Gotowe ciasto owijamy w folię i wkładamy do lodówki na około pół godziny. Potem dzielimy je na około 4 części. Łatwiej będzie nam je rozwałkować. Ciastka nie powinny być za cienkie ani za grube. Około 3 mm. Wykrawamy ciasteczka i każde z nich zanurzamy jedną stroną w cukrze różanym lub cukrze, lekko dociskając by cukier przykleił się do ciastek. Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, ale nie blisko siebie, bo nieco rosną. Pieczemy około 10 minut w temperaturze 180 stopni C. 



29 marca 2020

Makaron z czerwoną cebulą duszoną w czerwonym winie z czarną cieciorką. Pasta con cipolla rossa e ceci neri

Ten cudowny makaron z czerwoną cebulą duszoną w czerwonym winie z cieciorką pierwszy raz skosztowałam na warsztatach kuchni włoskiej, które prowadziła nasza polska guru od zero waste Sylwia Majcher. Szłam na te warsztaty z przeświadczeniem, że już sporo wiem o kuchni włoskiej.  Sporo dowiedziałam się o tej kuchni  podczas pobytu kulinarnego w Toskanii. Często też gotuję w domu we włoskim stylu.  A to wszystko z  uwagi na uwielbienie od dziecka dla kultury włoskiej, języka i kuchni włoskiej. Zaczęło się oczywiście od piosenek. Za czasów przaśnej komuny te włoskie piosenki i filmy były powiewem innego świata. Najbardziej lubiłam włoskie filmy i ubrane ze smakiem kobiety. A języka zaczęłam sama się uczyć, choć chwyciłam same podstawy.  Pierwsze przepisy po włosku miałam z czasopisma dla kobiet po włosku. 
Ale wracam do warsztatu z Sylwią Majcher. Robiliśmy na nim też domowy makaron, focaccię i torta di limone. Ale największym zaskoczeniem był sos z czerwonej cebuli, tak nieoczywiście gotowanej z czerwonym winem i do tego ta cieciorka ! Co za połączenie ! Przymierzałam się do zrobienia go od kilku miesięcy. Gdy kupiłam jakiś czas temu czarną cieciorkę z Sycylii wiedziałam, że wyląduje w tym daniu. Ale czas leciał. Cieciorka leżała spokojnie w szafce. Aż przyszedł czas kwarantanny i zaczęłam wyciągać z szafki różne dziwne rzeczy. Znalazło się również czerwone domowe wino od moich rodziców. I ta cebula jako główny składnik ! Wiadomo. 
Jedynie czego nie dodałam to parmezan lub pecorino, bo nie miałam akurat ich w domu. Ale bez tego danie było wyśmienite. Muszę tylko ostrzec, że cebula zyskuje w tym daniu sporo słodyczy !



4 średnie czerwone cebule
1 szklanka czerwonego wina  
3/4 szklanki ugotowanej cieciorki
50 g oliwy z oliwek
50 g masła
sól morska do smaku
świeżo mielony czarny pieprz
parmezan lub pecorino 

Cebulę kroimy w piórka.  Smażymy krótko w mieszance oliwy z oliwek i masła ( od 5 do 10 minut ). Potem dodajemy czerwone wino i dusimy pół godziny. Wino odparuje, a sos się ładnie zredukuje. Po tym czasie dodajemy cieciorkę. Taką jaką mamy. Doprawiamy solą i czarnym pieprzem. Mieszamy z ugotowanym makaronem ( około 500 g. ). Posypujemy serem lub nie. 

18 marca 2020

Barszcz z kiszoną kapustą



Gdy po raz pierwszy spróbowałam tej zupy to byłam zachwycona. To było sztandarowe danie mojej drugiej teściowej ze Starachowic. Na początku myślałam że to rodzaj białego barszczu z dodatkiem kiszonej kapusty, ale okazało się że to zupełnie inna zupa. Nigdy wcześniej nie jadłam takiej. Gdy ugotowałam ją po raz pierwszy zrobiłam jeden błąd, choć nie wynikał on z mojej winy. Nie przepłukałam kapusty i wyszła mi trochę mieszanka zupy teściowej z naszym kapuśniakiem czy zarzucajką. Zawiedziona była okrutnie. Błąd wynikał z tego, że w przepisie od teściowej nie było tej subtelnej wskazówki. Bez przepłukania kapusty to już nie będzie ta sama zupa ! Niedawno dowiedziałam się że teściowa gotowała tą niezwykłą zupę również z królika. Nie można powiedzieć, że czy to typowa kuchnia rejonu świętokrzyskiego, bo teściowa pochodziła w zasadzie z rejonu Iłży, zatem blisko pogranicza z ziemią świętokrzyską, ale Iłża to ziemia radomska.

4 kawałki żeberek wieprzowych lub kostki schabowe
garść borowików lub/i podgrzybków suszonych
1 mała cebula ( opcja )
3 liście laurowe
kilka ziarenek ziela angielskiego
kilka ziarenek czarnego pieprzu 
600-700 g kapusty kiszonej
sól do smaku
około 200 ml śmietany 12%

ziemniaki gotowane
omasta z podgardla lub/i słoniny lub/i boczku surowego

Na żeberkach lub kostkach schabowych gotujemy wywar, dodając do niego grzyby suszone, liście laurowe, ziele angielskie i czarny pieprz. Można dodać pokrojoną w ósemki cebulę. Gdy mięso jest miękkie dodajemy przepłukaną kapustę, posiekaną na kawałki. Gotujemy do miękkości kapusty. Wtedy dodajemy śmietanę i doprawiamy do smaku. 
Podajemy gorącą z tłuczonymi ziemniakami z omastą z tłuszczyku. 



15 marca 2020

Babka majonezowa dwukolorowa z czarną polewą




Gdy widziałam kilka lat temu przepisy na babki z majonezem dziwiłam się skąd popularność tego typu dania i jak to też może smakować. Aż pewnego dnia okazało się że zostało mi ponad 2/3 słoika majonezu i nie bardzo wiedziałam co z nim zrobić. Poszukałam po internecie. Większość babek majonezowych miała podobny skład i zatrważającą ilość cukru ! Jedna szklanka cukru na 1 szklankę mąki ! Koszmar. W pierwszej wersji dałam mniej niż 2/3 szklanki cukru i nadal było za słodkie. Następną babkę miałam robić z polewą z cukrem, więc znów ograniczyłam ilość cukru i dobrze. Chciałam też przy okazji wykorzystać czarne kakao, bo jego kolor zrobił na mnie duże wrażenie. Okazało się że czarne kakao daje ładny kolor i ciekawy smak, który odpowiada mojej rodzinie. Lubię takie "eksperymenta". Poza tym to dobry sposób na wykorzystanie zbędnych składników, które czasem zalegają nam w lodówce. U mnie do nich należy właśnie majonez. Kupuję go by dodać do sałatki. Zostaje zazwyczaj większość słoiczka i zalega w lodówce. Spróbujcie koniecznie. Dodam na zachętę że tego smaku majonezu nie czuć w smaku ciasta a i ciasto jest do zrobienia bajecznie proste.



Babka
1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki skrobi ziemniaczanej lub skrobi kukurydzianej
1/2 szklanki cukru
4 jaja
3/4 szklanki majonezu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka czarnego kakao
szczypta świeżo startej tonki ( opcja ) lub 
2 krople esencji migdałowej

do natłuszczenia formy
1 łyżeczka masła
1 płaska łyżka bułki tartej  

Mieszamy wszystkie składniki razem oprócz kakao.  Odlewamy pół szklanki masy i dodajemy do niej kakao, mieszamy. Wylewamy białą masę do natłuszczonej i wysypanej bułką tartą formy na babkę. Na wierzch plackami wylewamy ciemną masę. Pieczemy około 50 minut w temperaturze 180 stopni C. Studzimy.

Polewa
50 g masła
60 g cukru pudru
2 łyżki czarnego kakao
2 łyżki mleka lub wody 
Masło rozpuścić z cukrem pudrem, dodać następnie wodę lub mleko i kakao. Gdy będzie gotowa wylać ma przestudzone ciasto.
 

10 marca 2020

Kuchnia żydowska w Łodzi




16 lutego 2020 roku  byłam na wycieczce do Łodzi, tropami judaiców łódzkich. Odwiedziliśmy cmentarz żydowski oraz miejsce skąd odchodziły z getta transporty więźniów do obozów zagłady. Potem jeszcze rzut oka na Piotrkowską i pojechaliśmy na warsztaty kuchni żydowskiej . Oprowadzała nas cudowna przewodniczka Anna Maksymowicz, posiadająca mnóstwo wiedzy i potrafiąca to świetnie przekazać. Poprowadziła również warsztaty kulinarne. 
Zanim przystąpiliśmy do pracy dostaliśmy talerz gorącej Szlaj zupy. Zupa o kolorze szlamu, stąd nazwa. Żydzi w Stanach Zjednoczonych uważają ją za swój wynalazek, chociaż to polski krupnik. Ja kiedyś usłyszałam teorię, że tak kuchnia żydowska z Polski to tak naprawdę zamrożona kuchnia staropolska. Tylko polska kuchnia ewaluowała i zatraciła swój pierwotny charakter, a Żydzi kultywując tradycję utrzymali ją w stanie mało zmienionym. Ale jest to jedna z teorii. Szlajma miała delikatny słodki smak, który został uzyskany dzięki dodaniu pasternaku.


Na początku zrobiliśmy chałkę z już gotowego ciasta. Spośród wielu wzorów wybrałam ten na czasie. Winogrona. Niedawno było święto żydowskie drzew. I motyw winogron wpisuje się w nie znakomicie. Muszę przyznać, że moje dwie chałki wyszły znakomicie.

Regulach. Niedawno na grupie polonijnej, gdzie się rozmawia o polskim jedzeniu zobaczyłam podobno tradycyjne polskie danie o nazwie „ regulach „. Z wyglądu przypominało mi rogaliki, więc pomyślałam, że to taka zamerykanizowana nazwa rogalików. Moja mama robi takie z nadzeniem ze swoich powideł. I na tych warsztatach dowiedziałam się że to danie żydowskie. Nadzienie jest z mieszanki kakao, cynamonu, cukru i orzechów włoskich. Sekret jednak tkwi w cieście, które jest z dodatkiem białego sera, przez co jest bardzo delikatne.


Najdziwniejszym daniem był kugiel. Kiedyś jadłam w restauracji „ Tejsza” w Tykocinie danie o tej nazwie i była to babka ziemniaczana, ale uwaga z mięsem kurczaka.  Ze wszystkich znanych mi wersji babki ziemniaczanej , ta smakowała mi najmniej. I tak zapamiętałam kugiel. Tu dowiedziałam się że kugiel może być ziemniaczany lub makaronowy, ale musi mieć okrągły kształt. Według naszej przewodniczki jest to potrawa wspólna Żydów w XIX wieku. My robiliśmy wersję makaronową na słodko. Danie jak danie, dla mnie nic specjalnego. 


Zrobiliśmy też prostą wersję czulentu. Ten moment jest jeszcze przed dodaniem koncentratu pomidorowego oraz ugotowanej czerwonej fasoli. Mój pierwszy czulent jadłam podczas pobytu na Krakowskim Kazimierzu z moją koleżanką Agnieszką i jej mężem. 



Robiliśmy jeszcze żydowski tatar z wątróbki oczywiście. To potrawa znana mi od dawna. Tutaj była w wersji dość prostej, wątróbka, jajka, szczypiorek i olej rzepakowy. Moja wersja jest z dodatkiem gęsiego tłuszczu. Żydowski tatar

 A na koniec zdjęcie uroczych  regulachów, czyli rogaliki już upieczone. 


Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione