31 stycznia 2015

Zimowo. Kluseczki szpinakowe szwajcarskie.

Aura zimowa za oknem. Czas na dania sycące i mączne. W sam raz na posiłek po ostrej jeździe na stoku. Kuchnia szwajcarska jest idealna na zimę. Tłuste fondue czy zupa serowa w sam raz na taką aurę. To danie zrobiłam na pewien konkurs, korzystając z jakiejś publikacji o kuchni szwajcarskiej. Ale z proporcji podanych przez autora nijak nie chciały wyjść porządne kluseczki. Może miały być zrobione z papki zwanej mrożonym szpinakiem ? Musiałam poprawić proporcje. Ile już razy zdarzało się, że proporcje podane w książkach kucharskich były od czapy i danie nie wychodziło jak powinno. 

Składniki

200-250 gr mąki pszennej
3-4 łyżki bułki tartej
1/4 szklanki tłustego  mleka
1 pęczek świeżego szpinaku
3 małe jajka
sól do smaku

dodatkowo
masło 
ser Gruyere
pomidorki koktajlowe
bazylia
sól morska


Szpinak dobrze umyć, blanszować i osuszyć.  Zblenderować. Bułkę tartą ( najlepsza ze świeżo startej bułki pszennej ) uprażyć na suchej patelni na lekki brąz. Mąkę przesiać, dodać bułkę tartą, jajka, mleko i szpinak. Dosolić. Zagnieść ciasto. Powinno być plastyczne, ale nie za miękkie. Odstawić na około godzinę. Formować kluseczki jak na zdjęciu. Wrzucać partiami do wrzącej osolonej lekko wody. Gdy wypływają na wierzch po krótkiej chwili wyławiać delikatnie cedzakiem na durszlak.
Układać na talerzu w otoczeniu pomidorków koktajlowych i świeżej bazylii. Można polać ciepłym roztopionym masłem. Koniecznie posypać świeżo startym serem Gruyere, od razu na gorące kluseczki, by się lekko roztopił. Można posypać solą morską do smaku.

Zimowo. Pasta wegańska ze słonecznika.

Po warsztacie past wegańskich łyknęłam bakcyla. Zrobiłam już kilka. Numer jeden to jest na razie pasta udająca pastę z makreli, ale ta ze słonecznika jest całkiem niezła. Robiłam ją niedawno, bo zakupiłam płatki drożdżowe nieaktywne. Wykorzystałam je wtedy pierwszy raz.  Od dawna nosiłam się z ich zakupem, ale to nie było łatwe.  Bo płatki drożdżowe nieaktywne trudno dostać, nawet w sklepach ze zdrową żywnością. A tak przewrotnie zapytam jaka jest reszta żywności w takim razie. A contrario. Po prostu niezdrowa ? Straszne czasy nastały. O opisanie moich przygód z pastami wegańskimi poprosiła mnie moja koleżanka z Radomia. Dziś pasta ze słonecznika z dodatkiem suszonych pomidorów w oleju. 

Składniki

1 szklanka ziaren suchego słonecznika
4-6 płatów pomidora suszonego z oleju
parę łyżek oleju z suszonych pomidorów
1 czubata łyżka płatków drożdżowych nieaktywnych ( opcjonalnie )
1 ząbek czosnku zmiażdżony
1 łyżka mąki migdałowej
2-3 łyżki soku z cytryny
płatki pepperoni do smaku ( opcjonalnie )
woda ( gdy za gęsta pasta )
sól do smaku


Słonecznik namaczamy najlepiej przez całą noc w zimnej wodzie. Nasiona lekko pęcznieją. Trzeba wodę wylać, a nasiona przepłukać. Zmiksować następnie blenderem nasiona słonecznika, dodając do niego suszone pomidory i olej z suszonych pomidorów. A następnie kolejne składniki. Gdy pasta jest za gęsta możemy dodać wody przegotowanej. Doprawiamy do smaku.
Świetnie smakuje z ogórkiem kiszonym, cebulą. Znakomicie z olejem rzepakowym pierwszego tłoczenia kupionym od "chłopa " na targu w Radomiu.

Inne pasty, które polecam to oczywiście  hummusy w różnych smakach  oraz pasta z wyki i słonecznika mojego autorstwa. 

23 stycznia 2015

Barszcz chrzanowo-buraczany inspirowany kuchnią Urzecza.


Program  w telewizji śniadaniowej o kuchni Urzecza  zainspirował mnie, by zrobić barszcz chrzanowo- buraczany jaki był tam przedstawiany. Przepis podała Pani Grażyna Leśniak. Problemem, jak myślałam będzie nabycie podłużnych buraków, które były polecane w programie. Buraki podłużne udało mi się dostać już następnego dnia. Buraki te są smaczniejsze i słodsze niż ich okrągłe odpowiedniki. Niestety nie dostałam chrzanu w korzeniu i musiałam skorzystać z chrzanu w słoiczku, co jak wiadomo nie ma tej mocy i zawiera jeszcze kilka zupełnie niepotrzebnych składników. Ale trudno, czasami trzeba użyć takich produktów.

Urzecze to  taki podwarszawski mikroregion etnograficzny. O tym interesującym mini-regionie, jego kuchni oraz innych aspektach można poczytać w moim poprzednim poście.

Już po publikacji postu dowiedziałam się, że podany we wspomnianym wyżej programie przepis, którym ja się kierowałam przy przygotowaniu tej zupy jest pewną wariacją na temat barszczu robionego na Urzeczu.  Barszcz chrzanowo-buraczany był gotowany na Urzeczu na Wielkanoc. Robiony był na bazie zakwasu z kiszonych buraków, z dodatkiem czosnku oraz śmietany. Jego przygotowanie zajmowało kilka dni. Gdybym znała dokładny przepis pewnie bym go przygotowała. 

Składniki

1 kg podłużnych buraków
1 liść laurowy
1 ziele angielskie
szczypta soli
3 łyżki chrzanu
3 żółtka jaj
parę łyżek mleka

Dodatki
Jajka na twardo
Ugotowana biała kiełbasa


Buraki obieramy i kroimy w krążki. Zalewamy wodą. Dodajemy liść laurowy i ziele angielskie. Trochę solimy. Gotujemy do miękkości buraków. Przygotowujemy mieszankę 3 żółtek jajek oraz paru łyżek mleka. Ubijamy. Do mieszanki dodajemy 2 - 3 łyżki zupy. Do barszczu dodajemy 3 łyżki chrzanu. A następnie zabielamy mieszanką żółtek z mlekiem. 
Podajemy z białą kiełbasą oraz ugotowanymi na twardo jajkami.
Smacznego !


22 stycznia 2015

Urzecze. Mikroregion mało znany.


Etnografia interesowała mnie od zawsze. Pani w 6 czy 7 klasie szkoły podstawowej  kazała przygotować recenzję książki przeczytanej przez siebie. I co ja opisałam ? Książkę " Starożytna Litwa. Ludzie i Bogi." Aleksandra Bruckera. Pani spytała czy na pewno ją przeczytałam. Tak przeczytałam i to dwukrotnie, bo pierwszy raz czytałam  rok wcześniej i chciałam sobie przypomnieć jej treść. Każdy miał również przynieść recenzowaną  książkę do szkoły. Dodam że jedna z koleżanek przyniosła książkę " Mania czy Ania " :)
Stroje ludowe różnych regionów Polski cieszą moje oczy od czasu, gdy tańczyłam w Zespole Tańca i Pieśni Ziemi Radomskiej.
Od kilkunastu lat zwiedzam też  skanseny w Polsce i w Europie, bo to budownictwo ludowe najbardziej mnie urzekło, szczególnie to drewniane. Ale etnografia szeroko pojęta jest nadal moim konikiem, choć ostatnio zdominowały mnie bardziej kulinaria. Interesują mnie w związku z tym potrawy regionalne. Zatem wszystko można ciekawie połączyć. Ale co dodać należy  nie jestem etnografem.

Urzecze to region leżący po obu stronach Wisły na obszarze między dawnymi ujściami Pilicy i Wilgi na południu, a na północy - Siekierkami na Mokotowie i Saską Kępą po prawej stronie Wisły. Interesujący nas region może obejmować większy obszar.  Region ten  jest szczególnie frapujący, gdyż jest położony  blisko stolicy, a teraz częściowo na jej obecnym terenie. 
Mimo, że obszar ten  był niewielki, to jednak bardzo odróżniał na tle otaczających go obszarów lesistych i piaskowych. Był dość bogaty, bo tłusta ziemia rodziła znakomicie i jej mieszkańcy utrzymywali się głównie z handlu jej wytworami w stolicy. Teren zalewowy, co było jednak dobrodziejstwem niż przekleństwem.  Wisła wylewając pozostawiała bogaty nanos. To osiedleni na tej ziemi Olędrzy wprowadzili taki rodzaj budownictwa,  nasadzeń i uprawy, który pozwalał radzić sobie doskonale z wylewami Wisły i jeszcze to wykorzystać maksymalnie. To temat bardzo obszerny i warty odrębnego postu. 




Strój na zdjęciu  opisany jest w książce Elżbiety Piskorz-Branekovej " Polskie stroje ludowe. Część II " jako wilanowski. Jednak z analizy opisów strojów Urzyczan przez badaczy tych ziem można zaryzykować tezę iż strój ten był noszony  nie tylko przez  ludność okolic Wilanowa, ale również przez pozostałych mieszkańców Urzecza. 


Motyw haftu na rękawach i chusteczce podobno został zainspirowany elementami ozdobnymi ogrodzenia pałacu w Wilanowie. To tłumaczy czarny lub brązowy kolor tego haftu. Wykonywany był wyłącznie ściegiem łańcuszkowym. 


Spotkanie z autorem książki  "Nadwiślańskie Urzecze " Łukaszem Maurycym Stanaszkiem. Autor jest  ubrany w strój męski mieszkańców Urzecza. Książkę przeczytałam z dużym zainteresowaniem. To bardzo obszerna publikacja i zawiera ponad 500 zdjeć ! Jest napisana bardzo przystępnym, nawet dla laika językiem, co jest jej wielkim atutem. Czytając i oglądając fotografie z dawnych lat zanurzałam się w zupełnie innym świecie. Świecie ludzi Wisły z krwi i kości. Ich twarze, stroje, domostwa, sady, dwory i nostalgiczne pejzaże nadwiślańskie. Polecam zainteresowanym etnografią i historią, ale również  potomkom mieszkańców tych terenów i ich obecnym napływowym  mieszkańcom. To ważne, by poznać  historię ziemi na której się mieszka. 


Okolice zamku w Czersku również leżały w granicach mikroregionu Urzecze. I to tutaj zorganizowano promocję książki o tym regionie. 


Kuchnia Urzecza była dość prosta. Dominowały w niej dania z ziemniaków, buraków i mąki. Były wykorzystywane  owoce z sadów, które tu były  normą. Zwyczaj zakładania sadów Urzyczanie pożyczyli od osadników olęderskich.  Przez to na kuchnię Urzecza wpływ duży mieli osadnicy olęderscy i oczywiście bliskość rzeki.  Powszechne też były dania z wieprzowiną oraz przetwory mleczarskie. Ziemia Urzecza była tłusta i bogata. Dzięki nanosom z Wisły plony udawały się znakomicie.  Oprócz tego Wisła dawała również obfitość ryb. Nie było natomiast zwyczaju obecnego na reszcie Mazowsza - chodzenia na grzyby czy jagody do lasu. Zatem tych składników nie znajdziemy w kuchni Urzecza.



Dania typowe to zacierki, pyzy " przecieraki", kiszka ziemniaczana, zupy owocowe, barszcz chrzanowo-buraczany, ryby przygotowywane na różne sposoby, ciasta drożdżowe. Były robione sery białe oraz żółte. Zwyczaj robienia żółtych serów ( Edamski i Gouda ) zapewne został zapożyczony od swoich sąsiadów Olędrów. 



Sytocha to pyszne, proste i sycące danie  jak sama nazwa wskazuje. Nie jest jednak proste do zrobienia. Ja jednak postaram się w najbliższej przyszłości je wykonać. Niby składników niedużo, bo głównie ziemniaki. 



Pani opowiedziała mi pokrótce o kuchni Urzecza. Niestety załapałam się tylko na degustację sytochy, a były jeszcze inne dania tej kuchni regionalnej.


Czy ten strój nie jest uroczy ? Taki prosty i ładny :)

Jedną z potraw Urzecza jest również barszcz chrzanowo- buraczany. Ale by była taka jak trzeba powinna być zrobiona z podłużnych buraków, które rosły na tej ziemi od czasu osadnictwa olęderskiego. Buraki te mają trochę inne właściwości niż buraki okrągłe. Połączenie smaku słodkiego buraczka i ostrego chrzanu musi być interesujące. 


Poczęstunek regionalny został przygotowany przez panie na zdjęciu.


Pisząc posta korzystałam również  z książki  "Nadwiślańskie Urzecze " Łukasza Maurycego Stanaszka oraz " Polskie stroje ludowe. Część II "Elżbiety Piskorz-Branekovej.  

20 stycznia 2015

Warsztat przetworów z dzikich roślin jadalnych.



Spotkaliśmy się w  by przerobić rośliny, które  rosną w stanie dzikim : kalina, głóg, orzechy, tarnina, dzika róża i rokitnik. Wszystko było oprócz kaliny. Resztą się zajęliśmy z należytą pieczołowitością.


Zmrożona tarnina, którą widziałam pierwszy raz w życiu.  Owoce małe z dość dużymi pestkami. A ponieważ były lodowate w dotyku trudno było się do nich zabrać.


Tarnina, tarka czy śliwa tarnina to nazwa tej samej rośliny. W smaku przypomina nieco śliwkę, ale jest bardziej cierpka.  Nasza poczciwa śliwka powstała w wyniku krzyżowania tarniny ze śliwą ałycza.


Orzechy włoskie w trakcie przygotowywania do nich karmelowej otoczki.


Podczas przygotowywania przetworów wesoło sobie rozmawialiśmy. 


Pozbawianie zamrożonej tarniny pestek odbywało się na trzy sposoby. Przecieranie przez sito, wybieranie pestek z całych owoców oraz wybieranie pestek z pulpy. Każdy sposób był dobry, byle się pozbyć tych pestek.


Głóg wyglądający niepozornie smakował bardzo ciekawie. Ma dobry wpływ na układ krążenia i jest dobry dla chorych z nadciśnieniem.


W międzyczasie obejrzeliśmy też krótką prezentację o składnikach naszych przetworów.


Marmolada z głogu, lekko piaszczzysta w smaku była bardzo dobra. Dobrze, że mogliśmy smakować przetworów innych uczestników.


Z rokitnika wyszedł całkiem fajny dżem. Już wcześniej spotkałam się z rokitnikiem na warsztacie dzikiej kuchni Łukasza Łuczaja i przywiozłam go do domu i zrobiłam ciekawy sos z rokitnika do królika.


Orzechy włoskie w karmelu - mniam. Przekąska dość kaloryczna, ale na pewno dobra dla naszego mózgu. Polecana młodzieży zamiast chipsów i innych gotowych przekąsek.


Konfitura z róży. Róża powinna być jednak pozbawiona pestek po przygotowaniu. Najlepsze jest przetarcie przez sito z grubymi oczkami. Na warsztacie u Łukasza Łuczaja robiliśmy z róży ciekawy sos, który potem po dodaniu przypraw mógłby być idealnym zastępcą ketchupu. Tu relacja z tego warsztatu.


Chutney z tarniny zgodnie z podanym przepisem był za bardzo octowy i trzeba było do niego dodać sporo słodkich fig i rodzynek. To spowodowało, że wyrównał się bilans między smakiem kwaśnym a słodkim.


Na końcu każdy wyszedł ze słoiczkiem własnoręcznie zrobionej przez siebie pyszności. On w miarę przechowywania będzie się robił coraz smaczniejszy.



17 stycznia 2015

Włoskie inspiracje. Nasza ulubiona lazania z bakłażanami.


Jest to jedno z ulubionych dań mojej rodziny. Co jakiś czas je robię. Czasem zmieniam rodzaj dodanego sera twardego. Daniu można nadać indywidualny charakter dodając rożne gatunki sera, nawet pleśniowego. W okresie letnim dodaję  mięsiste, pachnące pomidory. Teraz pomidory nie mają tego smaku i koloru. Dlatego zimą korzystam z zamkniętych w słoiczkach smaków lata. Takie pasty pomidorowe z krajów południa są słodsze i smaczniejsze. Znakomicie pasują do dań inspirowanych kuchnią włoską. 
Jest do danie mojego pomysłu. Bardzo lubię połączenie smażonych  na oliwie lub oleju rzepakowym o łagodnym smaku bakłażanów, pomidorów i makaronu. To danie dla miłośników bakłażana i nie tylko. Bo w wyniku pieczenia smaki łączą się ze sobą tworząc nowy smak. Tak jak się to dzieje w przypadku pizzy.
Nigdy nie gotuję plastrów lazanii wcześniej. Zupełnie inaczej smakuje i inaczej łączy składniki. Lazanię ze świeżych płatów przygotowuje się któcej, podobnie jak tą z gotowanych płatów. 



Składniki

3 bakłażany
20-22 płaty suchej lazanii ( zwykłej lub szpinakowej )
700 ml passaty pomidorowej
1 gałązka rozmarynu
6 -8 gałązek tymianku cytrynowego
oliwa lub olej  rzepakowy do smażenia
2 łyżki masła
2 małe opakowania mozzarelli
mały kawałek sera pecorino
peperoncino w płatkach ( opcjonalnie )
świeżo zmielony pieprz
sól,


Przed przygotowaniem dania zrobić sos pomidorowy z passaty oraz przypraw - rozmarynu, tymianku cytrynowego, peperoncino, soli i pieprzu. Smaki powinny się przegryźć. Bakłażany pokroić w plastry i posolić. Ostawić na sicie do godziny. Następnie przelać zimną wodą. Dokładnie osuszyć. Smażyć na patelni na oliwie lub oleju. Usmażone odsączyć z nadmiaru tłuszczu. W naczyniu żaroodpornym wylać dużą łyżkę sosu pomidorowego, na to kładziemy płaty lazanii. Najlepiej by było jak na dnie by się zmieściły 2 lub 3 płaty lazanii. Wtedy lazania jest bardziej stabilna :) Płat lazanii polewamy sosem pomidorowym. Na to plastry bakłażana oraz ser. Znów sos i kolejny płat lazanii.

UWAGA !  Ten zabieg powoduje to, że sos w pieczonym daniu wchłania się w płaty lazanii. Całość ma zupełnie inny smak i strukturę niż wtedy gdybym ugotowała wcześniej płaty makaronu w wodzie. Owszem trzeba dłużej ją piec, ale to zupełnie inna jakość.

Tak po kolei, a do wyczerpania składników. Na ostatni płat lazanii wylewamy sos pomidorowy i układamy plastry bakłażana, kładziemy sery i parę wiórków masła.
Pieczemy pod przykryciem około 40 minut w temperaturze 180 stopni C. Sprawdzamy czy płaty są już miękkie. Ja dużym widelcem nakłuwam lazanię. Gdy jest gotowa widelec wchodzi bez oporu. Potem zdejmujemy pokrywkę i jeszcze 10 minut by wierzch się przypiekł lekko.





14 stycznia 2015

Czarne masło z Jersey oraz lody z czarnym masłem i melasą

Pierwszy raz o czarnym maśle z Jersey usłyszałam podczas jakiegoś programu kulinarnego. Szybko na kartce zapisałam nazwę, by później sprawdzić co to takiego. Czarne masło to rodzaj przetworu z cydru jabłkowego, jabłek oraz przypraw. Jego nazwa to " Black Butter " lub " Le Niere Buerre". Po sporządzeniu należy go przechowywać po warstwą masła ponad 3 miesiące. Spory obszar w Jersey w Wielkiej Brytanii stanowiły sady owocowe. Tam produkowano najwięcej cydru. Do dziś krajem w którym pije się najwięcej cydru jest Wielka Brytania. Ale Polska ją skutecznie goni :) Przepis pojechał do USA, ale tam specyfik po jakimś czasie został nazywany masłem jabłkowym. Co ciekawe w kuchni mennonitów jest również znane masło jabłkowe robione z jabłecznika ( tak nazywany był cydr w Polsce, bo nazwa cydr jest wtórna ) oraz jabłek i cynamonu. Taki przepis znalazłam w książce Wojciecha Marchlewskiego " Mennonici. Życie codzienne od kuchni ". 
Czarne masło robiono  w Wielkiej Brytanii podczas długich wieczorów zimowych. Kobiety obierały mnóstwo jabłek, a mężczyźni zbierali drewno i dbali by ogień palił się nieprzerwanie przez 2 dni. Pierwotnie dodawano głównie lukrecję  i ziele angielskie oraz cytryny. W moim przepisie nie ma cytryn, ani lukrecji. Mój przypomina bardziej amerykańską wersję. 

Czarne masło 




 Składniki

750 ml cydru jabłkowego słodkiego
1, 3 kg jabłek ( raczej słodkich )
2 laski cynamonu
2-3 ziarnka ziela angielskiego
parę  goździków
parę łyżek cukru ( jak lubimy )
masło klarowane

Cydr jabłkowy w garnku, nie zakrytym pokrywką redukujemy do połowy. Następnie do tak zredukowanego płynu dodajemy obrane, odpestkowane i pokrojone jabłka w ósemki. I razem dusimy. Tak by jabłka stały się tak miękkie, by można je było przetrzeć. Trwa to ponad godzinę.  Przecieramy je na sicie. Do masy dodajemy przyprawy oraz cukier i dusimy jeszcze z godzinę. Można więcej. Ja dusiłam na małym ogniu sporo więcej. Im więcej tym lepiej. Trzeba pilnować, by masa się nie przypaliła. Gdy chcemy je przechować dłużej, a najlepsze jest po 3 miesiącach to wtedy wkładamy je do małych słoiczków i polewamy cienką warstwą sklarowanego masła. 

Lody z czarnym masłem i melasą


Składniki

330 ml śmietany 30 procent
350 ml mleka skondensowanego niesłodzonego
5 łyżek czarnego masła
1 łyżka czarnej melasy ( opcjonalnie )

Miksujemy śmietanę z mlekiem skondensowanym przez parę minut i dodajemy czarne masło i czarną melasę. Melasa nadaje smak lekko wędzonych śliwek. Można pominąć ten składnik. Masa robi się gęsta i puszysta. Wkładamy do zamrażarki w zamykanym pojemniku, specjalnym do niskich temperatur. Zamrażamy. Po godzinie wyjmujemy i miksujemy. Najlepiej proces powtórzyć kilka razy. 



11 stycznia 2015

Perskie oko. Zupa z czerwoną soczewicą i suszoną limetką.


Lubię sobie czasem poeksperymentować w kuchni. Co ja piszę ? Zazwyczaj to robię, zmieniając składniki lub dodając nowe:) Zimno na zewnątrz. Rozgrzewająca zupa jest bardzo pożądana.  Chciałam też wykorzystać suszone limetki, które kupiłam na warsztacie kuchni perskiej. Jedna limetka nadaje bardzo dużo smaku. Aromatyzuje duży garnek zupy. Nie dodawałabym więcej. Oczywiście soczewica, najlepiej czerwona lub biała. Brązowa pasuje mi bardziej jako dodatek do warzyw czy mięs. Pastę pomidorowo- orzechową kupiłam na straganie tureckim w Radomiu. Pasta jest bardzo dobra jako dodatek do sosów czy zup. Można myślę zastąpić sosem pomidorowym i masą z utartych kilku orzechów włoskich. Taka zupa inspirowana kuchnią perską i nie tylko.


Składniki

1 por
2 marchewki
2 pietruszki
1 papryka zielona
3 l bulionu wołowo- drobiowego
3/4 szklanki czerwonej soczewicy
1 suszona limonka
1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
1 łyżka proszku curry madras mild
1/2 łyżeczki kurkumy
4 łyżki pasty pomidorowo-orzechowej
1/2 łyżeczki ostrej papryki ( opcjonalnie )
sól
pieprz

Gotujemy wywar na kościach lub do gotowego dodajemy pokrojone w krążki lub kostkę warzywa korzeniowe oraz por i paprykę. Wrzucamy suszoną limonkę, by aromatyzowała zupę. Na suchej patelni prażymy kmin rzymski i gdy zaczyna wydawać charakterystyczny zapach zdejmujemy patelnię z ognia, a kmin dodajemy do zupy. Gdy warzywa są miękkawe dodajemy soczewicę uprzednio przepłukaną oraz pastę pomidorowo-orzechową. Gotujemy to aż soczewica będzie miękka. Dodajemy resztę przypraw. Dosalamy. Można dodać sporo ostrej papryki.  Pogotować jeszcze kilka minut i gotowe.  Co ciekawe zupa na drugi dzień jest jeszcze smaczniejsza. Coś jak z naszym bigosem :)
Pasuje pietruszka lub zielona kolendra. 

06 stycznia 2015

Nowozelandzkie ciasteczka z masłem orzechowym.


Przeglądając książkę " Kuchnia Nowej Zelandii " Ilony Zdziech znalazłam  ciekawy przepis na ciasteczka z masłem orzechowym. Przyznam że masło orzechowe to nie jest stały składnik mojej kuchni. Jest używane rzadko - do zup afrykańskich, dań indonezyjskich. A potem zalega. Bo nikt na tyle za nim nie przepada, by je dodawać do kanapek czy innych potraw. Przepis okazał się strzałem w dziesiątkę. Ciasteczka są  bardzo dobre z lekkim posmakiem orzeszków. Mają też też ciekawy zapach przypominający mi coś nieokreślonego z czasów dzieciństwa w PRL.


W książce " Kuchnia Nowej Zelandii " jest dużo inspirujących przepisów. Część z nich jest bardzo oryginalna. Łączy smaki w ciekawy sposób.

 Składniki

4 łyżki masła orzechowego
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 szklanka mąki pszennej
1 jajko
1/2 kostki masła 
1/3 szklanki cukru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia


Zmiksować razem masło, cukier, jajko oraz masło orzechowe. Połączyć razem przesianą  mąkę pszenną i ziemniaczaną oraz proszek do pieczenia. To dodać do masy mokrej. Włożyć na pół godziny do lodówki.  Na pergamin do pieczenia układać kuleczki, spłaszczać je na blasze widelcem wcześniej obsypanym mąką. 
Pieczemy około 15 minut w temp. 180 stopni C. 
Po wyjęciu chwilę ostudzić.




Wietnam na pałeczkach. PHO 14. Menu degustacyjne.



Mędrcy przyszli do Dzieciątka ze Wschodu. Zatem w święto 3 Króli udaliśmy się na ucztę wschodnią do restauracji PHO 14 w Warszawie. Wietnamskie menu degustacyjne. Już dawno chciałam tu trafić na to menu. Wcześniej byliśmy w dniu powszednim, kiedy obowiązuje zwykłe menu, też smakowite.  Ale od jakiegoś czasu restauracja wprowadziła gratkę na weekend. Wtedy można kupić kilkanaście małych porcji różnych potraw i smakować do woli. 16 pozycji dla dorosłych i kilkanaście dla dzieci.  Na kartce zawierającej menu degustacyjne zakreśla się potrawy, które chce się skosztować. Do potraw jeszcze kawka po wietnamsku, moja ulubiona, zielona herbata z imbirem oraz sok z mango. Można się zabierać do jedzenia. Potrawy wjeżdżały na stół dość szybko, prawie nie nadążyłam robić zdjęć !


Nie zamówiliśmy wszystkich pozycji. Ominęliśmy kotleciki zawinięte w liście pieprzowca, bo sama je robię po wizytach w Wólce Kosowskiej lub na Marywilskiej, gdy uda mi się dostać liście pieprzowca. Nie spróbowaliśmy też tofu oraz mini kuleczek z kurczaka.  Jak również warzyw smażonych w sosie ostrygowym z czosnkiem.


Xoi czyli ryż wietnamski kleisty biały z orzechami, podany z suszoną wieprzowiną oraz smakowitym proszkiem. Nie zaznaczylismy koloru, więc był biały, a nie czerwony.


Nasze ulubione banh chung. Już nie mogę doczekać się gdy będzie ogólnie dostępny, lub znów sama go zrobię, choć jest bardzo czasochłonny. Samo gotowanie zajmuje aż 8-9 godzin. Tu relacja z robienia banh chung  w domowych warunkach :) 


Flaki smażone po wietnamsku, przyznam że wersja flaków całkiem ciekawa.


Porcja ryżu jako dodatek.


Bulion  z zieloną tykwą wietnamską bardzo orzeźwiający i smaczny.


Krewetki chrupiące dla starszego syna.


Wieprzowina grillowana z trawą cytrynową i chilli


Menu z karty dla dzieci- sajgonki oraz pierożki won ton


Pyszne nem tom czyli sajgonki z krewetkami


Kurczak w sosie miodowo-imbirowym znakomity.


Smażone serca kurczaka znalazły największe uznanie męża.


Żabie udka w sosie cytrusowym. Pychota.


Larwy prażone z liśćmi limonki.


A oto pokrojone liście limonki. Poprosiłam by mi je pokazano. Mogłam ich spróbować i powąchać. Są bardzo aromatyczne, dlatego nie można ich dodawać w nadmiarze do potrawy. 


Potem domówiliśmy jeszcze duszoną wołowinę po wietnamsku. Pyszna, mięciutka w znakomitym aromatycznym sosie. Nie wzięliśmy pod uwagę apetytu najmłodszego. Menu dla dzieci niewiele go interesowało. Zjadał bezczelnie nasze dania. Szczególnie upodobał sobie kleisty ryż, żołądki oraz marchewki z duszonej wołowiny.


Zupa Pho z kurczakiem z menu degustacyjnego dla dzieci


I jeszcze jedna porcja żołądków dla mojego męża :)

Idea menu degustacyjnego jest świetna dla smakoszy, którzy lubią próbować różne smaki, aromaty. Poznawać kuchnię od podszewki. Mam ochotę na więcej ! Bo kuchnia wietnamska to nie tylko nemy ( czyli po polsku sajgonki ) oraz zupa Pho. 

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione