22 września 2016

Makaron z orlicy na dziko.



Mój pierwszy nauczyciel rozpoznawania dzikich roślin przywiózł z Chin czarny makaron z orlicy. I podarował mi jedną paczkę w prezencie. O kim mowa ? Oczywiście o Łukaszu Łuczaju. Gdy się poznaliśmy u Niego na warsztacie wspomniał o tym makaronie. Potem wykorzystaliśmy go przy przyrządzaniu jednego z dań. Tu możecie sobie podejrzeć  co wtedy gotowaliśmy i jak się bawiliśmy  http://annapgk.blogspot.com/2013/10/warsztaty-dzikiego-gotowania-z-ukaszem.html 


Orlica pospolita to paproć rosnąca też w naszych lasach. W Chinach natomiast jest jednym ze stosowanych składników. Makarony z orlicy produkowane są tam przemysłowo. Możecie zastąpić ten makaron np makaronem z tapioki lub ryżowym.


Taki makaron wymagał odpowiedniej oprawy i dodatków. Czy żagiew i niecierpek były godnymi takiego makaronu ? Z pewnością.  Żagiew to grzyb rosnący na pniach drzew. A niecierpek jest rośliną inwazyjną, można go spotkać w wielu miejscach. Ten to akurat drobnolistny. 


Składniki
180 gr suchego makaronu z orlicy ( jue cai fen ) 
1 grzyb żagiew
1 cm kłącza imbiru
1 cebula
2 ząbki czosnku
1/2 kostki wędzonego tofu
2 łyżeczki sosu rybnego
parę ziarenek pieprzu syczuańskiego
olej rzepakowy do smażenia
mała garść ziarenek niecierpka
pół pęczka szczypioru
1/2 cytryny

Na oleju przesmażamy cebulę i pieprz syczuański, drobno pokrojony, obrany ze skórki grzyb oraz tofu pokrojone w cienkie paski. Razem smażymy kilka minut, a następnie dodajemy drobno pokrojony imbir oraz czosnek. Potem dodajemy sos sojowy. W międzyczasie gotujemy makaron z orlicy. Makaron z orlicy dodajemy do smażących się składników na patelni. Razem smażymy kilka chwil, by makaron przeszedł smakiem składników z patelni. Podajemy posypane prażonymi na suchej patelni nasionami niecierpka i drobno pokrojonym szczypiorkiem. Można skropić danie świeżym sokiem z cytryny. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione