Skończył się czas zabaw i swawoli ;) Dziś zaczyna się 40 dniowy okres postu. Przygotowanie do Święta Wielkiej Nocy. Ścisły post. Tylko trzy posiłki w ciągu dnia i tylko jeden do syta. U nas zazwyczaj w domu rodzinnym to była to ryba morska w panierce z ziemniakami i surówką z kiszonej kapusty. W ciągu dnia śledzie. Ja proponuję na dziś sałatkę ziemniaczaną, która może być podawana ze śledziem lub nie. Na tym polega mój koncept, że sama sałatka jest już wyśmienita. Śledzia można dodać jeśli się go lubi. Mój tata nie lubi i sporo ludzi też tak ma. Bo śledź to śledź. Albo się go kocha albo nienawidzi :). Ważnym dodatkiem jest olej rzepakowy, ale taki wściekle żółty i aromatyczny. Zakupiony od chłopa. To on nadaje ton tej sałatce. Kapary do niej są najlepsze z zalewy mało octowej, a lekko kwaśnej.
Składniki
1 kg ziemniaków sałatkowych
1-2 czerwone cebule
3-4 łyżki kaparów
parę łyżek oleju rzepakowego z pierwszego tłoczenia
sól do smaku
pieprz czarny świeżo starty
Sałatkę najlepiej przygotować parę godzin wcześniej i schłodzić. Sałatka najlepsza jest jak się przegryzie. Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Gdy są już schłodzone obieramy i kroimy w kostkę, ale nie za drobną. Cebulę kroimy w drobną kostkę. Kapary dodajemy w całości lub pokrojone na pół. W zależności od tego jakiej są wielkości. Mieszamy i solimy gdy trzeba. Trzeba spróbować, bo kapary są często dość słone i nie trzeba za dużo soli. Dodajemy bardzo dużo świeżo startego pieprzu czarnego. Zalewamy całość olejem rzepakowym i schładzamy w lodówce.
Mój syn raz przygotował z tych składników pastę, jako dodatek do obiadu. Coś w rodzaju puree na zimno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz