Patrzyłam na te ładne liście z radością. Szczególnie podobały mi się te jasnozielono -białe. Ot taka roślina ozdobna. Pasłam nimi oczy. A tu na warsztacie dzikiego gotowania dowiedziałam się że FUNKIA, bo o niej mowa jest jadalna. Jednak jesienią, kiedy warsztat się odbywał te liście już nie nadawały się do jedzenia. Czekałam na wiosnę. I doczekałam się pięknych liści. Po doświadczeniach z kuchnią koreańską miałam ochotę zrobić z liści funkii sałatkę z sosem sojowym i sezamem, ale kupiłam olej z czarnuszki, świeżo zrobiony przez Justynę i już miałam myśl co zrobić dalej. I tak powstała ta sałatka. A przy okazji drążenia tematu odkryłam, że Japończycy bardzo cenią tą roślinę, gdzie pod nazwą URUI robi niezłą karierę kulinarną. Jednak ta japońska ma długie łodygi i małe liście, u nas takiej nie widziałam. Traktują ją nieco jak szparagi. Dodają do zup, dań z ryżu lub podają jako przystawkę.
15 liści funkii
1 łyżeczka mirinu
1 łyżeczka octu ryżowego
2 łyżki oleju z czarnuszki
1 łyżeczka czarnuszki
sól do smaku
Liście dokładnie myjemy, kroimy na około 3-4 cm kawałki i blanszujemy we wrzątku. Dodajemy mirin, ocet ryżowy, olej z czarnuszki, solimy do smaku. Posypujemy czarnuszką.
Funkia w pełnej krasie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz