26 listopada 2014

Jesienne kolory. WYKA i słonecznik- para doskonała.


Zamglony, szary dzień, nie wiadomo czy to jeszcze jesień, czy też skryta za chmurami zima. Już na pewno nie złota polska jesień. Pochmurna i bezsłoneczna aura. Nostalgicznie snujące się mgły wieczorem, nocą i rankiem. Zimne, wilgotne powietrze. Świat jest szaro- brunatny. Gałęzie bez liści, jak puste ramiona czekające na kogoś. I ziemia, która już wydała plony, a teraz odpoczywa. A jednak ta pora ma swój urok. Niesie nadzieję na nowe życie.


Wyka to ciekawa roślina strączkowa. Pierwszy raz spróbowałam jej  na warsztacie u Łukasza Łuczaja. A właściwie to już po, bo większość uczestników już się rozjechała, a ja z kilkoma osobami oglądaliśmy jeszcze na zakończenie zdjęcia i dokumenty na laptopie. Rozmawialiśmy, popijaliśmy herbatkę i Łukasz zaproponował nam wykę do pogryzania. Lubię wszelkie nowości, więc przystałam z ochotą. No i pogryzaliśmy wykę. Bardzo mi zasmakowała. Była o wiele smaczniejsza niż soczewica. Bo pierwsze skojarzenie jak ją zobaczyłam miałam z czarną soczewicą białugą. Tylko kolor nie ten.  Cóż skoro nie można jej kupić, tylko samemu wyzbierać... gdzieś na polu? 
Relacja z warsztatu u Łukasza, gdzie smakowałam wykę po raz pierwszy :) Kiedyś przed warsztatem na pewno o niej słyszałam, może w rozmowach moich dziadków? Kojarzyło mi się wyłącznie z paszą dla zwierząt.

Tego lata udało mi się kupić wykę na targu w Radomiu. Targ, który nazywa się KOREJ, na którym bywałam kiedyś od czasu do czasu, mieszkając w Radomiu. Spojrzałam teraz na ten targ zupełnie innym okiem. Teraz odwiedzam go częściej, niż kiedyś gdy byłam stałą mieszkanką Radomia.


Wykę kupiłam od sprzedawcy zbóż i kasz wszelakich. W jednym worku wypatrzyłam wykę, ale pomieszaną z czymś jeszcze. Sprzedawca powiedział że to pasza dla zwierząt, taka mieszanka. Mój Tata, który robił ze mną zakupy i był przewodnikiem po targu nie zdziwił się moim zakupem. Tylko sprzedający był zdziwiony, że zamierzam to zjeść :)

Gdy byłam na wakacjach na Podlasiu, to na targu w Hajnówce stała Ukrainka z towarem wszelakim. Począwszy od mydeł, perfum i innych kosmetyków poprzez mazidła lecznicze, typu maść " tygrysek " i maść borsukowa do artykułów spożywczych. Przyprawy oraz słodycze, ale ze słonecznika. Batonik zrobiony jak " sezamki ", ale ze słonecznikiem oraz chałwa słonecznikowa. Moją relację z podlaskich wędrówek kulinarnych można zobaczyć tutaj. Te słodycze, dość proste smakowały wyśmienicie. Jestem zdziwiona, że za najbliższą granicą na Ukrainie te słodycze są tak popularne i lubiane, a u nas prawie nie znane. Polacy chętnie kupują sezamki i chałwę z sezamu. A przecież to słodycze zupełnie z innej bajki. Moje przemyślenia poszły o krok dalej niż słodycze.


 Dużą popularnością cieszy się u nas hummus, robiony z ciecierzycy oraz tahini ( pasty sezamowej ). Nie powiem sama bardzo lubię hummus, często gości na naszym stole. Co ciekawe cieciorka stała się w Polsce tak modna, że je się jej więcej podobno niż innych strączkowych. W mojej głowie zaczęła kiełkować myśl, by stworzyć pastę typu hummus, ale z polskich składników. Z uwagi na owe słonecznikowe słodycze, zakupione na targu w Hajnówce wybór padł na słonecznik. Ziarno słonecznika smakuje mi o wiele bardziej niż sezam. Dlaczego zatem nie pasta słonecznikowa, zamiast sezamowej ? I dlaczego nie wyka ( groch, fasola ) zamiast cieciorki ? Z wyką pasta to jeszcze ma znamiona dzikości :) Dziki hummus ?
Z wyką należy obchodzić się ostrożnie bo zawiera lekko trujące saponiny. Należy ją namoczyć w wodzie kilkanaście godzin i najlepiej gotować dwukrotnie, zmieniając wodę. Jest bogatym źródłem białka. Gdy zblenderujemy wykę już po ugotowaniu, otrzymujemy gęstą pastę o brunatnym, mało ciekawym kolorze. Ale jest pyszna. Słonecznik, który zblenderowałam oddzielnie od wyki uprzednio uprażyłam na suchej patelni. Najlepszy olej rzepakowy można kupić przed świętami Bożego Narodzenia również na radomskim targu. Jest tłoczony metodą domową, w tłoczarkach do oleju. Ma intensywny żółty kolor i mocny zapach.

Składniki 
1/2 kg suchej wyki
200 -250 gr słonecznika
parę łyżek oleju rzepakowego
sól, 
pieprz,

Wykę namoczyć kilka godzin ( najlepiej przez całą noc ). Ugotować w świeżej wodzie. Odlać ją i gotować do miękkości w świeżej wodzie. Blenderować po wystygnięciu, dodając trochę wody lub oleju. Słonecznik uprażyć na suchej patelni, również zblenderować tak by była w miarę jednolita masa. Połączyć razem, doprawić solą, pieprzem. Dodać trochę oleju rzepakowego, do smaku. Zajadać. 




Ja podałam moją pastę wykowo- słonecznikową z grillowanym oscypkiem i kroplą oleju słonecznikowego " od chłopa ", jako przekąskę. Trochę wyki zostawiłam, by pokazać kontrast i produkt wyjściowy. Będę jeszcze eksperymentować z wyką.

Nie mam jeszcze nazwy na to autorskie danie :)

2 komentarze:

  1. Szacun dla eksperymentów z wyką, natomiast ziaren słonecznika używam zamiennie z sezamem do hummusa, który świetnie wychodzi również z bobu. Używam też do pesto z zielonej pietruszki zamiast orzeszków pini.Spolszczanie to fajna zabawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Lubię eksperymentować. W tym roku robiłam pesto z liści marchewki. Ciekawy smak. Muszę zamieścić przepis na blogu.

    OdpowiedzUsuń

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione