30 kwietnia 2017

Korea Town. Koreańska pokusa w Warszawie.

Miejsce do którego wybierałam się od dłuższego czasu.  Restauracja z kuchnią koreańską, która ostatnio coraz częściej gości w moim domu. Zainteresowały mnie szczególnie dwa dania, które widziałam na przesłanych przez koleżankę zdjęciach. Tatar po koreańsku ( yukhoe ) oraz przystawkę  z wieprzowiny ( bossam ). Tą drugą potrawę widziałam też w programie o kuchni koreańskiej. Tam była owijana w liście sezamu. Pierwszy raz słyszałam o liściach sezamu. Dlatego nie mogłam się doczekać wizyty w tym miejscu. Na szczęście udało się dość szybko. Na tygodniu nie było zbyt dużo ludzi. Rezerwacje zaczęły się po 18 godzinie. Na początek zamówiliśmy przystawki o jakich myślałam i herbatę o smaku prażonego ryżu. Na szczęście zaraz na stół zawitały dodatki do dania głównego, bo byłam już bardzo głodna. Choć kelnerka powiedziała, że to nie są czekadełka, ale dodatki do dania głównego.  Dostaliśmy metalowe pałeczki, co też jest typowo koreańskie. 


Yukgoe, tatar wołowy z gruszką nashi, posypany orzeszkami piniowymi oraz dymką. W smaku nie przypomina naszego tatara. Wołowina jest siekana, a nie mielona. Duża ilość gruszki nashi sprawia, że danie jest dość słodkie. Jak się okazuje orzeszki piniowe są typowym koreańskim dodatkiem. 


Bossom, czyli duszony boczek, serwowany z ostrą sałatką, sosem ssamjang z liśćmi sałaty i pachnotki. Je się to w ten sposób, że na liść sałaty i/lub pachnotki kładzie się kawałek boczku, na niego kładzie się sałatkę i smaruje sosem lub odwrotnie. To się zwija w rulonik i zjada na 2 gryzy. Danie bardzo smakowite, zachęca do dalszego próbowania. 


Na stół na samym początku wjechały dodatki do dań głównych. Na zdjęciu poniżej dodatki są dla dwóch osób. Są tam kawałki tykwy w słodkiej marynacie, suszone kalmary w paseczkach, kimchi, omlet koreański, ogórek w marynacie, kiełki fasoli mung smażone, brokuły w marynacie,  wściekle żółty daikon czy korzenie lotosu z dodatkiem sosu sojowego i czegoś jeszcze. Bardzo lubię takie smakowanie w małych ilościach różnych smaków, więc pomysł z taką ilością dodatków do dania bardzo dobry. Każdy może znaleźć coś dla siebie. 


To dania główne są podawane z 10 dodatkami  oraz z miseczką ryżu. Dania są całkiem duże. Po zjedzeniu przekąsek, też całkiem niezłych rozmiarów, danie główne już ledwo się mieści. To jest duży plus. A pierwszy jest taki, że dania są bardzo dobrze doprawione i smaczne. 


Haemul bokkeum. Owoce morza w sosie gochujang to danie dla tych co lubią ostre smaki. Połączenie smaku różnych owoców morza z ostrością pasty gochujang jest bardzo udane. Dania bardzo estetycznie podane. Jeszcze przed jedzeniem cieszą oko. 


Koreańskie danie narodowe to bulgogi. Tutaj bardzo mięciutka, rozpływająca się w ustach wołowina w aromatycznym sosie ze szparagami zielonymi pod spodem. Posypane dymką i białym sezamem. Danie o bardzo delikatnym smaku, znajdą uznanie szczególnie u tych co nie lubią dań ostrych. 


To drastycznie wyglądające zdjęcie, to nie larwa w sosie, ale kalmar jaki został z dania z gochujang.  Podsumowując. Miejsce do którego na pewno będę chciała wrócić , chociażby po to by spróbować kolejnych dań z menu, w tym zup i przystawek. Ta kuchnia uzależnia, więc trzeba uważać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione