Moja ulubioną herbatą jest ROOIBOS, nie będącą w istocie herbatą. Napój otrzymuje się z ususzonych listków czerwonego krzaku rosnącego na Afryce Południowej. Nazwa wzięła się z języka afikaans, gdzie rooi znaczy czerwony, a bos to krzew. Czyli czerwonokrzew. Napar ma smak lekko podobny do miodu, choć dla mnie znacznie lepszy, bo nie ma słodkiego posmaku. Nie ma w sobie również gorzkości, którą zawierają herbaty. Zawiera przeciwutleniacze i żelazo. Dobrze wpływa na układ pokarmowy. Może być spożywane przez dzieci bez ograniczeń. Moje dzieciaki poję wodą, rooibosem albo syropami robionymi przez moją mamę rozcieńczonymi wodą.
Owoce baobabu również pochodzące z Afryki, tu w postaci proszku kupiłam kiedyś po warsztacie design food z czystej ciekawości. Zawsze lubię testować coś nowego. Okazało się że owoce te mają dużo cennych właściwości. Żelazo, wapń, witaminę C, przeciwutleniacze i dobrze wpływają na pracę jelit.
W zasadzie to oba składniki mają podobne właściwości, połączenie ich daje być może podwójny efekt. W każdym bądź razie super smak. Muffinki te to efekt mojego eksperymentu. Chciałam uzyskać smak rooibos w ciasteczku, a proszek z owocu baobabu z Afryki wydawał mi się dobrym uzupełnieniem.
Składniki
240 gr mąki pszennej
80-100 gr cukru
2-3 łyżeczki proszku z owoców baobabu ( opcja )
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 /2 łyżeczki soli
160 ml wystudzonego naparu z rooibos ( 2 saszetki )
50 ml oleju słonecznikowego
2 jaja
Zaparzamy 2 saszetki rooibos w 160 ml wody. Studzimy. Składniki suche łączymy w jednym naczyniu, a mokre w drugim pamiętając by jajka rozbełtać trzepaczką z pozostałymi składnikami. Następnie mieszamy, ale niezbyt dokładnie. Ciasto powinno mieć grudki. Napełniamy formy do muffinek. Pieczemy 20 minut w temperaturze 180 stopni C bez termoobiegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz