Ostatnio moja aktywność towarzyska często jest związana z fermentowaniem. Serio. Jak nie warsztaty dotyczące fermentowania, to spotkania tego dotyczące. Czy to dlatego, że temat jest na topie ? To też. Zawsze wydawało mi się, że to sztuka trudna. Pierwsze moje przymiarki to były pomidory kiszone po rosyjsku. Chciałam odkryć smak dzieciństwa. Dopiero po dwóch warsztatach odważyłam się na kiszenie, bo dowiedziałam się że ono może być krótkotrwałe, a możliwość doboru składników niemalże nieskończona. Kariera słoika :)
Tym razem dzięki koleżance znalazłam się na spotkaniu " Ferment na Muranowie", dotyczyło ono oczywiście kiszenia. Nie obeszło się bez fermentu małego, bo pomyliłam sale projekcji filmu. Oglądając obrazy Leonardo da Vinci zastanawiałam się co ma on wspólnego z kiszeniem i kiedy wreszcie zacznie coś fermentować. Kilka osób też się pomyliło. Ale powróćmy do tematu.
W ciągu ostatniego czasu wyszły dwie książki o fermentowaniu. Jedną mam, choć zamówiłam niedawno. To " Sztuka Fermentacji " Katza, a nad drugą się zastanawiam. To " Kiszonki i Fermentacje " Aleksandra Barona. Na spotkaniu po filmie o Katzu w dyskusji uczestniczył właśnie autor książki Aleksander Baron, znana mi już Magdalena Tomaszewska- Bolałek, autorka książek m.in o kulturze kulinarnej Korei i Japonii. Był też znany mi kucharz Maciej Nowicki i dietetyczka Katarzyna Błażejewska.
Wróciłam z myślą, by zrobić kiszone buraczki na barszcz. A dziś do steku na obiad były podane już 3 moje kiszonki - eksperymenty. Powiem, że jestem zadowolona z efektów. Będą dalsze próby. Bo całe życie jest jest jedną wielką nauką i od nas zależy czy mamy ochotę je zgłębiać czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz