06 maja 2019

Prywatka PRL i jadalne muchomory



Czasy PRL. Dla każdego inne. Moje to koniec lat siedemdziesiątych, całe osiemdziesiąte i końcówka PRL. Potrawy które przygotowywaliśmy wspólnie były z różnych okresów PRL. Dziwne kanapeczki, skomplikowane w składzie koreczki, zwierzątka wycinane z ogórka, dania budżetowe i domowe słodkości. Wszystko podyktowane dostępnością ówczesnych składników. Ja pamiętam ogromne kolejki w sklepie z wędlinami, albo zupełne pustki z powodu braku towaru. Najbardziej lubiłam kiełbasę toruńską i wędzony boczek. Były na kartki. Pamiętam też zabawy w sklep. Najważniejszym narzędziem pracy sprzedawczyni były nożyczki do wycinania kartek. A najlepiej jak się miało taką sprzedawczynię w rodzinie. Żyć nie umierać. A jaki ruch w sklepach się robił jak coś " rzucili ". Kupowało się wtedy czasem zupełnie dziwne rzeczy, np. austriackie rajstopy w kolorze turkusowym. 





Zadaniem mojej grupy było przygotowanie dania głównego. Robiliśmy pomidory nadziewane ryżem z ziołami i następnie pieczone w piekarniku. Trochę zmieniliśmy recepturę. Więcej zieleniny i dodatkowo żółty ser. A jak pamiętam żółty ser też nie był taki łatwy do dostania. Kupowałyśmy go z mamą po zakupach w delikatesach przy Żeromskiego w Radomiu. Cieniutko krojony żółty ser, który położony na języku prawie się rozpływał. Jadłyśmy go po plasterku wracając do domu. W Delikatesach pachniało zazwyczaj paloną kawą. Duży sklep dwupoziomowy w starej kamienicy. Na górę prowadziły szerokie schody. Styl przedwojenny, ale to mogę dopiero teraz stwierdzić. 



Jeden z  uczestników zrobił nawet mityczne muchomorki z książki Marii Terlikowskiej " Kuchnia pełna cudów". Kupiłam niedawno tą książkę. Chociaż ja miałam książkę tej autorki " Kuchnia z niespodzianką ". To była moja pierwsza książka kucharska. Dostałam ją od cioci Bożenki. Niestety gdzieś się zagubiła. Może uda mi się ją kupić.


Bardzo dobre muchomory  
10 jajek ugotowanych na twardo,
10 ładnych niedużych pomidorów,
trochę twarożku
sól
jarmuż do przybrania półmiska ( lub inna zielenina )
Wygląd jak powyżej.


Wodzianka, jak sama nazwa wskazuje zupa na wodzie ze smażoną cebulą i dużą ilością kminku. Podawana z przesmażonym chlebem. Przyznam, smak mnie nie powalił. Duża ilość kminku dodatkowo mnie zniechęciła. Nie znałam tej zupy wcześniej. 



Wielkim powodzeniem cieszył się napój słowiański. Przygotowywała go grupa od słodyczy. Robili tort pischinger oraz blok czekoladowy. Oba dania nie były robione w moim domu. Zamiast bloku czekoladowego z ciasteczkami Mama robiła czekoladę domową. Przepis jest na blogu. Ze słodyczy kupnych najlepsze było ptasie mleczko, draże waniliowe, lody bambino i lody owocowe hortex. 






Tutaj możecie obejrzeć zdjęcia uczestników tej prywatki. Prowadząca przyniosła fajne ciuszki z epoki do przebrania. Wskoczyłam w coś jakby podomkę w kwiatuszki. Jak zabawa to zabawa. Gotowaliśmy przy muzyce z różnych lat PRL. Było git !


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione