O boczniakach robiących za śledzie słyszałam już kilka razy, ale jakoś nie zabrałam się za sprawdzenie tego zbyt szybko. I nadszedł czas przygotowań do Bożego Narodzenia. Pomyślałam że zrobię dodatkową potrawę na Wigilię. Może przekonam do tego dania osoby z rodziny, które za nic nie chcą spróbować śledzia ? I zobaczyłam boczniaki w sklepie, szybko wrzuciłam opakowanie do koszyka i poszybowałam do kasy. Postanowiłam zrobić kontrolną partię boczniaków a'la śledzie z magazynu KUKUBUK Zima, który przyznam kupiłam pod wpływem impulsu, widząc tam fajne przepisy na święta. Danie pojawiło się na Wigilii, ale tak naprawdę było lepsze parę dni później jak się bardziej przegryzło. Trochę zmieniłam pierwotny przepis, bo boczniaki przesmażyłam na oleju rzepakowym, ale potem dodałam świetnej jakości olej konopny z pierwszego tłoczenia. Jeżeli nie macie konopnego, można dodać inny olej, najlepiej z pierwszego tłoczenia. Dla zdrowia i urody. Albo tak jak w przepisie pierwotnym przesmażyć boczniaki w oliwie i zalać też oliwą. Mam cudowną oliwę, którą przywiozłam z Toskanii, ale jej smak jest dla mnie dość intensywny, a chciałam poznać smak boczniaków. Żurawiną dysponowałam jedynie tylko słodzoną, taką też dodałam do dania. To danie z boczniaków stanowi chyba czubek góry lodowej dań z boczniaków. Już mam ochotę na inne dania z ich udziałem.
1/4 kg boczniaków
garść żurawin
1 średnia cebula
olej rzepakowy do smażenia
olej konopny
świeżo zmielony czarny pieprz
sól
Boczniaki porwałam rękoma na podłużne kawałki. Usmażyłam na oleju rzepakowym, posoliłam do smaku i popieprzyłam obficie. Cebulę bardzo drobno pokroiłam. W wyparzonym słoiku ułożyłam usmażone boczniaki, przesypane cebulką i żurawiną. Zalałam wszystko olejem konopnym. Najlepiej spożyć dopiero po kilku dniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz