Kupiłam kiedyś dwa rodzaje wegańskich ciast do spróbowania. "Wegański sernik" oraz jakieś inne. Jednak nie za bardzo mi smakowały. Czułam posmak nie tego co mi się ze słodyczami kojarzy. A jedno z ciast było okropne w smaku. To na jakiś czas spowodowało, że nie paliłam się do próbowania słodyczy wegańskich. Dlatego chciałam przełamać w sobie tą niechęć i skusiłam się na warsztaty robienia wegańskich słodkości. Tym bardziej, że miała go poprowadzić osoba, na której warsztatach już byłam. Natalia na co dzień mieszka na Majorce. Specjalizuje się w kuchni wegańskiej. Jednak na szczęście uczestnikami jej warsztatów mogą być zjadacze różnych opcji.
Warsztaty odbyły się w " Cafe Powoli " na Smoczej w miłej, luźnej atmosferze, ale pracy czekało nas mnóstwo. Trzeba było zagnieść ciasto na pierogi empanada i zrobić farsz do nich, zakręcić ciasto na szwarcwaldzki tort, zrobić wegańską bitą śmietanę do tortu i do ciastek. Uwijaliśmy się jak małe myszki.
Ugniatanie ciasta ręcznie i robienie podstawy do deseru z bitą śmietaną zajęło trochę czasu.
Deser z wegańską bitą śmietaną z mleka kokosowego z owocami powinien się odpowiednio długo schłodzić, najlepiej całą noc. Ale kto by tyle czekał ? Deser zniknął na pniu, a my się wzięliśmy za przygotowywanie ciasta z czarnego lasu, czyli ciasta szwarcwaldzkiego. Na bazie mąki i karobu ( mączka chleba świetojańskiego ), zamiast kakao. Zamiast jajek można użyć namoczonego siemienia lnianego lub banana.
Zrobiliśmy farsz do empanadas m.in z soczewicy z rodzynkami. Nadzienie miało być słodko- ostre. Ciasto szwarcwaldzkie po nasączeniu, posmarowaniu bitą śmietaną i udekorowaniu wiśniami trzeba było schłodzić. Wyszło znakomite, nawet po częściowym schłodzeniu. A pierożki już napchane farszem wylądowały w piekarniku. Ponieważ zostało nam ciasta do pierogów, na próbę kilka było zrobionych z buraczkami i jabłkami.