30 maja 2019

Różowa czekolada



Będąc w Toruniu w Muzeum Toruńskiego Piernika usłyszałam, że w sklepie obok jest teraz dostępna nowość, czyli pierniczki w czekoladzie różowej. Postanowiłam kupić kilka na wagę na prezent z Torunia. Potem zauważyłam samą tabliczkę nowej czekolady RUBY. Sprzedawczyni powiedziała, że dopiero co ją dostała. Co ciekawe, oficjalna premiera tej czekolady w sklepach firmowych Fabryki Cukierniczej Kopernik jest dopiero 8 czerwca 2019 roku ! Smak ciekawy, jednak nie czuć w nim wyraźnego smaku czekolady do jakiego jestem przyzwyczajona np. w czekoladzie deserowej. Przypomina raczej białą czekoladę smakową. Ale jest całkiem smaczna i kremowa w teksturze. Ale już pierniczki oblane tą czekoladą przekładane nadzieniem są już bardzo dobre. 





Lody szafranowe



Do lodów szafranowych przymierzałam się od kilku lat, właściwie dlatego by sprawdzić ten smak. Wydawało mi się, że lody szafranowe nie mogą być dobre. Próbowaliście kiedyś np. wody szafranowej ? Szafran ma specyficzny zapach i smak i nadaje ładny kolor potrawom. Znany głównie z kuchni perskiej. Kiedyś o tych lodach wspomniał znakomity, znany mi szef kuchni na zamku w Malborku Bogdan Gałązka. A rozmowa zaczęła się od lodów różanych, które zrobiłam. Szafran do nadal dosyć cenna przyprawa. Na 1 gram potrzebne jest około 200 kwiatów. Jednak warto choć raz spróbować lodów lub innej potrawy z jego dodatkiem, który ma lekko gorzki smak. Co ciekawe, znakomicie pasuje do lodów. Rozsmakowali się w nim moi synowie. Robiłam je wtedy, kiedy jeszcze nie było świeżych, polskich truskawek. Bo już teraz czas na lody sezonowe. Czyli z truskawkami :)


1 duże opakowanie mleka skondensowanego nie słodkiego
400 g śmietany 30 %
2 łyżki cukru pudru ( lub trochę więcej )
szczypta szafranu

Gotujemy około 7 łyżek mleka, następnie dodajemy nitki szafranu. Gotujemy chwilę razem. Potem zostawiamy na kilka minut, by naciągnął kolor i smak. Płyn powinien zupełnie wystygnąć. Śmietanę ubijamy z cukrem i stopniowo dodajemy mleko skondensowane. A następnie dodajemy wystudzone mleko z szafranem. Ja dodałam z nitkami szafranu. Lody trzeba wlać do foremek i zamrozić. Jeżeli lody wlewamy do dużego pojemnika, trzeba je co około 2 godziny przemieszać, co najmniej 3 razy.

29 maja 2019

Zdrowa konkurencja



Raz w miesiącu mam spotkanie w pobliżu placu Bankowego. Gdy byłam tam po raz pierwszy po prostu chciałam szybko coś zjeść. Wybór padł na bistro " Zdrowa Konkurencja". Pierwszym daniem jakie tam zjadłam była zupa azjatycka z makaronem udon i wołowiną. Bardzo mi smakowała. Zapytałam o zupę, z pochodzenia Zamówiłam też ostrą nepalską sałatkę z ziemniaków i chrupiącymi  warzywami. Świetna była. Przejrzałam dania z menu, dania azjatyckie lub stylizowane na azjatyckie. 








Rosół z żeberkami i kukurydzą wzbudził moje zainteresowanie swoim dość dziwnym składam, ale okazał się całkiem smaczny i pożywny. Tym bardziej że pogoda za oknem nie rozpieszczała. 



Ta zupa na wywarze wołowym z wołowiną, makaronem udon i pak czoi ujęła mnie za pierwszym razem. Odtworzyłam ją potem w domu, podpytując nieco Inessę, gdyż wg. kucharza była to zupa koreańska. 



Takie pierożki dim sum to takie danie na mały głód. Taki akurat wtedy miałam. Na dodatek tego dnia za połowę ceny. Muszę dodać, że codziennie jest jakaś promocja  typu pierożki za połowę ceny, albo dwa rameny w cenie jednego. 



Zazwyczaj wybieram dania które mi wpadają w oko, a nie te które akurat są w promocji. Ale tym razem skusiłam się na pikantne żeberka z ryżem i ogórkiem gochugaru. Jadłam jeszcze curry z cieciorką i jackfruitem, ale chyba nie zrobiłam zdjęcia, bo nie mogłam go znaleźć. Jadłam wtedy też edamame z kryształkami soli.


I oto wpis z ostatniej chwili, czyli z wizyty w zeszłym tygodniu. Lunch dnia w postaci łososia teryaki z ryżem i edamame. Warto wpaść na lunch zjeść coś azjatyckiego.


18 maja 2019

Ciasto matcha z rabarbarem

Moja mama często robi to ciasto jak mamy przyjechać, oczywiście bez matcha. Matcha jako dodatek wymyśliłam ja, bo chciałam by było zielone. Nie musicie dodawać, jak nie macie. Matcha nadaje koloru, ale też smaku zielonej herbaty. Baza ciasta jest stała, dodaje się tylko różne owoce sezonowe lub bakalie. Teraz mama często zamiast śmietany dodaje jogurtu. To ilość na dużą blachę, taką dla wielu osób. Jak je robi zimą z bakaliami, najpierw je lekko oprósza mąką i dopiero wtedy dodaje. 
Jak kupiłam rabarbar, to pomyślałam o dwóch możliwych go wykorzystaniach, albo jako farsz do ukraińskich pierogów albo jako dodatek do ciasta Mamy. Przyznam pierogów nie chciało mi się robić, choć są naprawdę przepyszne. Jak chcecie zobaczyć jak wyglądają to zapraszam na relację z warsztatu kuchni ukraińskiej z Anielą Redelbach. Ale przyjdzie czas, że je zrobię. Tymczasem polecam pyszne ciasto z rabarbarem. Podpowiadam, że z truskawkami też będzie pyszne. 


3 szklanki mąki pszennej
1 łyżka matcha
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki cukru
2-3 łyżki cukru waniliowego
3 jaja
450 ml śmietany 12 % lub 18 % albo gęstego jogurtu
3 łyżki oleju słonecznikowego
owoce sezonowe lub bakalie 


Jaja ubijamy z cukrem,aż masa lekko zbieleje. Dodajemy do tego olej oraz śmietanę. Mąkę przesiewamy i mieszamy razem z matcha oraz proszkiem do pieczenia. Do masy jajeczno-śmietanowej dodajemy po jednej łyżce mąkę z dodatkami i mieszamy. Wylewamy masę na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Na wierzch ciasta układamy drobno pokrojony rabarbar, wcześniej obrany. Pieczemy około 40 minut w temperaturze 180 stopni C. Najlepiej z termoobiegiem. Na wierzchu powinna się utworzyć lekka brązowa skórka. 




11 maja 2019

Superfoods po polsku




Zagnało mnie znów na warsztat kulinarny w warszawskich " Dwóch Jelonkach ", dotyczący SUPERFOODS. A dokładniej superfoods po polsku. Robiliśmy potrawy z produktów, które można dostać zazwyczaj w sklepach. Pasty do chleba na bazie sera śmietankowego z dodatkiem warzyw, czy też na bazie polskich strączkowych, jak biała fasola i koktajl ze szpinaku z jabłkami. Wszystko było pyszne i zdrowe zarazem. Zanim zaczęliśmy gotować mieliśmy mini wykład o naszych rodzimych superproduktach dla zdrowia. 








Warsztaty poprowadziła Małgorzata Różańska, autorka książki "Super żywność czyli superfoods po polsku ". Ta książka to odpowiedź na panującą modę w Polsce na tzw. SUPERFOODS. A przecież wśród naszych polskich produktów znajdziemy takie, które mają bardzo dobry skład odżywczy i mają różne substancje bioaktywne korzystnie wpływające na nasze zdrowie. Można je zbierać w lasach czy hodować na parapecie, albo w swoim ogródku. Ja moje superfoods w okresie wiosenno- jesiennym zazwyczaj zbieram na wsi i jest to pokrzywa czy podagrycznik. Pozostałe można dostać w sklepach lub na targu.



10 maja 2019

Tarta ze szparagami



Niezbyt kocham szparagi. Ale w sezonie kupuję je w celu urozmaicenia jadłospisu.  Są takie wiosenne. Kojarzą mi się jednak głównie z Niemcami i chyba dobrze. Podobno jest tam teraz kryzys, w związku z brakiem pracowników z Polski, którzy niegdyś licznie zasilali szeregi pracujących na polach szparagowych. Kto to wszystko zbierze ? U nas szparagi z roku na rok są coraz bardziej popularne. Można je już dostać nawet w dyskontach. Ja swoje kupiłam u Majlertów. Wybrałam się tam w poniedziałek i kupiłam piękne, fioletowe szparagi, szczypior czosnkowy i rukolę. Wybór dania padł jednak na kuchnię francuską, a nie niemiecką. Ale żeby nie było tak zupełnie po francusku postanowiłam do ciasta kruchego dodać trochę matcha dla koloru. Matcha to sproszkowana zielona herbata. Kiedyś zrobiłam pyszne lody z tą herbatą, idealne na gorące dni. Zatem trzeba poczekać na takie dni. na razie proponuję coś na ciepło. Można oczywiście zrobić ciasto bez tego dodatku. Można również zrobić wersję wegetariańską, bez boczku. Szparagi pasują też zielone. Nie trzeba ich wtedy obierać. 


Zielone ciasto
200 g mąki pszennej
150 g masła
1 łyżeczka matcha ( opcja)
2 łyżki lodowatej wody
Sól do smaku

1 pęczek szparagów fioletowych 
6 plasterków boczku wędzonego surowego ( opcja )
½ pęczka szczypioru czosnkowego ( lub zwykłego )
200 ml śmietany 12 % lub 18 % 
2 jaja
sól do smaku
kawałek pecoriono Romano ( opcja ) 

Mąkę zmieszaną z matcha przesiewamy. Solimy lekko. Dodajemy pokrojone w kostkę masło i siekamy masło mieszając je przy tym z mąką na mokry proszek, dodając również wodę. Ja kupiłam do tego specjalny siekacz masła, jeszcze latem na wypadzie do Wielkopolski. Wczoraj się przydał. Gdy ciasto przypomina mokry piasek, szybko je zagniatamy. Kulkę owijamy folią spożywczą i władamy do lodówki na około pół godziny. 
W międzyczasie lekko ubijamy jajka i mieszamy ze śmietaną dokładnie. Lekko solimy do smaku. Można dodać trochę świeżo startego sera np. pecorino. Szparagi obieramy ze skórki, odcinając zdrewniałą część. Na tych odrzuconych częściach można ugotować np. wywar do sosu czy zupy. 
Formę do tarty wyklejamy ciastem. Nakłuwamy ciasto kilkukrotnie widelcem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C, na około 20 minut. Po wyjęciu studzimy.
Na ostudzone ciasto wylewamy masę. Na niej układamy malowniczo, bądź nie szparagi  oraz boczek i posypujemy szczypiorem. 
Pieczemy około 25 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni C. Wierzch powinien się lekko przypiec. Serwujemy gorące np z zieloną sałatą. 




06 maja 2019

Prywatka PRL i jadalne muchomory



Czasy PRL. Dla każdego inne. Moje to koniec lat siedemdziesiątych, całe osiemdziesiąte i końcówka PRL. Potrawy które przygotowywaliśmy wspólnie były z różnych okresów PRL. Dziwne kanapeczki, skomplikowane w składzie koreczki, zwierzątka wycinane z ogórka, dania budżetowe i domowe słodkości. Wszystko podyktowane dostępnością ówczesnych składników. Ja pamiętam ogromne kolejki w sklepie z wędlinami, albo zupełne pustki z powodu braku towaru. Najbardziej lubiłam kiełbasę toruńską i wędzony boczek. Były na kartki. Pamiętam też zabawy w sklep. Najważniejszym narzędziem pracy sprzedawczyni były nożyczki do wycinania kartek. A najlepiej jak się miało taką sprzedawczynię w rodzinie. Żyć nie umierać. A jaki ruch w sklepach się robił jak coś " rzucili ". Kupowało się wtedy czasem zupełnie dziwne rzeczy, np. austriackie rajstopy w kolorze turkusowym. 





Zadaniem mojej grupy było przygotowanie dania głównego. Robiliśmy pomidory nadziewane ryżem z ziołami i następnie pieczone w piekarniku. Trochę zmieniliśmy recepturę. Więcej zieleniny i dodatkowo żółty ser. A jak pamiętam żółty ser też nie był taki łatwy do dostania. Kupowałyśmy go z mamą po zakupach w delikatesach przy Żeromskiego w Radomiu. Cieniutko krojony żółty ser, który położony na języku prawie się rozpływał. Jadłyśmy go po plasterku wracając do domu. W Delikatesach pachniało zazwyczaj paloną kawą. Duży sklep dwupoziomowy w starej kamienicy. Na górę prowadziły szerokie schody. Styl przedwojenny, ale to mogę dopiero teraz stwierdzić. 



Jeden z  uczestników zrobił nawet mityczne muchomorki z książki Marii Terlikowskiej " Kuchnia pełna cudów". Kupiłam niedawno tą książkę. Chociaż ja miałam książkę tej autorki " Kuchnia z niespodzianką ". To była moja pierwsza książka kucharska. Dostałam ją od cioci Bożenki. Niestety gdzieś się zagubiła. Może uda mi się ją kupić.


Bardzo dobre muchomory  
10 jajek ugotowanych na twardo,
10 ładnych niedużych pomidorów,
trochę twarożku
sól
jarmuż do przybrania półmiska ( lub inna zielenina )
Wygląd jak powyżej.


Wodzianka, jak sama nazwa wskazuje zupa na wodzie ze smażoną cebulą i dużą ilością kminku. Podawana z przesmażonym chlebem. Przyznam, smak mnie nie powalił. Duża ilość kminku dodatkowo mnie zniechęciła. Nie znałam tej zupy wcześniej. 



Wielkim powodzeniem cieszył się napój słowiański. Przygotowywała go grupa od słodyczy. Robili tort pischinger oraz blok czekoladowy. Oba dania nie były robione w moim domu. Zamiast bloku czekoladowego z ciasteczkami Mama robiła czekoladę domową. Przepis jest na blogu. Ze słodyczy kupnych najlepsze było ptasie mleczko, draże waniliowe, lody bambino i lody owocowe hortex. 






Tutaj możecie obejrzeć zdjęcia uczestników tej prywatki. Prowadząca przyniosła fajne ciuszki z epoki do przebrania. Wskoczyłam w coś jakby podomkę w kwiatuszki. Jak zabawa to zabawa. Gotowaliśmy przy muzyce z różnych lat PRL. Było git !


Omlet z kiszonymi liśćmi wasabi

Omlet na śniadanie. Czasami prosto znaczy najlepiej. Omlet z drobno pokrojonym czosnkiem niedźwiedzim oraz kiszonymi liśćmi wasabi. Do tego ostry sos z chilli, na bazie sosu sojowego. Można dodać inną zieleninę. Leniwe śniadanie w długi weekend majowy. W zasadzie na co dzień powinniśmy jeść coś ciepłego i pożywnego na śniadanie. To dobrze wpływa na organizm. Niestety w ciągu roboczego tygodnia o tym nie pamiętamy. Najwyższy czas to zmienić. 


2 jaja wiejskie 
kilka liści czosnku niedźwiedziego
kilka kiszonych liści wasabi
sól do smaku
sos sojowy
ostry sos chilli
olej sezamowy do smażenia

Jaja ubijamy trzepaczką kilka minut, dodajemy szczyptę soli oraz drobno pokrojony czosnek niedźwiedzi. Na patelnię wlewamy trochę oleju sezamowego. Wylewamy masę na gorący olej i kładziemy po kilka liści wasabi na wierzch. Smażymy z obu stron. Podajemy gorący z ostrym sosem. 


Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione