28 grudnia 2015

Ruloniki z łososiem.

Już niedługo szaleństwo Sylwestrowej Nocy. Bardzo dużo ludzi spędza Sylwestra na domówkach. Ta przekąska była przeze mnie kilka razy robiona na imprezę sylwestrową, a raz nawet zrobiłam ją na Wigilię. Przepis może nie jest prosty i szybki, ale jest warty zachodu jaki trzeba poświęcić na smażenie naleśników, gotowanie łososia i ucieranie masy do nadzienia. Smażone przez siebie naleśniki z mąki pszennej można zastąpić gotowymi plackami np. pita czy szwedzkim cienkim chlebkiem pszennym. Danie to bardzo smakuje dzieciom. Jest inspirowane właśnie kuchnią skandynawską. Można podawać z sosem musztardowo- koperkowym. 


Składniki

12 naleśników lub cienkich chlebków szwedzkich
1/2 kg filetu łososia  surowego
2/3 kostki masła
sok z cytryny
sól do smaku
1 średnia czerwona cebula
1/2 małej sałaty lodowej

Łososia gotujemy, a następnie studzimy. Rozgniatamy widelcem, dokładnie wybierając wszystkie ości. Łączymy wystudzonego łososia z miękkim masłem, dodając sól do smaku i sok z cytryny do smaku. Powinna powstać gładka masa, by można ją było łatwo rozsmarować po naleśniku. Każdy z naleśników smarujemy pastą z łososia, posypujemy drobno pokrojoną cebulką i pokrojoną w paseczki sałatą lodową. Zwijamy rulonik. Chłodzimy. Kroimy na mniejsze kawałki, jednej wielkości. Najlepiej na jeden gryz. 


12 grudnia 2015

Kotlety z ziemniaków z macierzanką.

Czas zimowy. Posiłki powinny być bardziej kaloryczne, sycące i konkretne. Kilka lat temu byłam w Supraślu na plenerze fotograficznym o tematyce prawosławnej. Mieszkałam wtedy w klasztorze prawosławnym. To bardzo klimatyczne miejsce. Kto był ten wie, a innym polecam odwiedzić to miejsce. Było to przed Wszystkimi Świętymi. Czas modlitwy i nowych doświadczeń. Tam po raz pierwszy jadłam kotleciki ziemniaczane serwowane z sosem pieczarkowym. Jakże proste i pyszne zarazem. U nas w regionie takie danie nie było znane. Postanowiłam przeszczepić je do domowej kuchni. Zrobiłam i oczywiście zasmakowało. Pierwszy raz zrobiłam je w wersji klasycznej. Tym razem do środka dodałam serek zakopiański. Zamiast sosu serwuję je np. z surówką z kiszonej kapusty. Nie raz przecież zostają nam ugotowane ziemniaki z obiadu. Warto je wykorzystać inaczej. Polecam. 


Składniki
1 kg ziemniaków ( typ B lub C )
4 małe cebule
2 serki zakopiańskie
1 jajko
5 łyżek mąki ziemniaczanej
spora szczypta macierzanki suszonej
świeżo zmielony czarny pieprz
sól
1 sucha kajzerka
olej rzepakowy  do smażenia

Ziemniaki dobrze wyszorować i ugotować w mundurkach. Wystudzić, obrać ze skórki. Zgnieść widelcem lub przecisnąć przez praskę. Cebulkę drobno pokroić i usmażyć na oleju rzepakowym. Dodać do ziemniaków gdy wystygną. Dodać też jajko, mąkę ziemniaczaną, sól, macierzankę, starty ser i sporo świeżo zmielonego czarnego pieprzu. Dokładnie mieszkamy. Formujemy kotleciki, obtaczamy w tartej bułce. Smażymy na lekko złoto z obu stron.


08 grudnia 2015

Karpacka sałatka Anieli.

Tą cudowną sałatkę jadałam pierwszy raz na warsztacie kuchni ukraińskiej, który prowadziła Aniela Redelbach.  Już wtedy zachwyciła mnie jej prostota i połączenie smaków. Kupiłam zaraz książkę Anieli " Ukraina smaków". Polecam, jest w niej wiele inspirujących przepisów. Czasem bliskim naszym smakom, czasem zupełnie odmiennych. Proporcje mojej sałatki podaję na oko. Spróbujcie ją zrobić bo warto. Dla mnie najlepsza była, jak z parę minut odstała. Dobrze jest też dodać do niej dobrych, mięsistych pomidorów i dobrej jakości bryndzę. Wiem, że przepis nie jest zbyt sezonowy. Ale wiozłam tą bryndzę  z gór specjalnie do tej sałatki. I nie zawiodłam się. 



5 pomidorów
70-80 g bryndzy 
garść orzechów włoskich
1 średnia czerwona cebula
garść listków bazylii
pieprz świeżo mielony
1/2 łyżeczki cukru 
parę łyżek oleju słonecznikowego

Pomidory kroimy w ósemki. Cebulę kroimy w piórka. Orzechy włoskie chwilę prażymy na suchej patelni, by nabrały chrupkości. Bazylię rwiemy i wrzucamy do miski. Dodajemy ser pokruszony w rękach. Polewamy olejem i dodajemy  świeżo zmielony czarny pieprz. 

07 grudnia 2015

Domowy gulasz wołowy.

Oto chcę podać Wam przepis na moja wersję gulaszu. Pomysł na to by wrzucić ten przepis przyszedł mi go głowy w Zakopanem, gdzie w każdej restauracji jest serwowany placek po węgiersku. Nigdzie jednak nie jadałam tak dobrego sosu jak mój domowy.  Nie jest to gulasz w znaczeniu węgierskim, czyli w zasadzie gęsta zupa gulaszowa z crispetkami. To gęsty sos do placków ziemniaczanych lub ziemniaków po prostu. Znakomity też do klusek śląskich. Jest prosty do zrobienia  i pyszny. 


2 kg wołowiny ( karkówka, mostek, łopatka, udziec )
parę łyżek mąki pszennej
4 cebule
3 listki laurowe
parę ziarenek czarnego pieprzu
parę ziarenek ziela angielskiego
2 łyżki słodkiej papryki w proszku
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku 
olej rzepakowy do smażenia
sól do smaku

Wołowinę kroimy w kostkę i oprószamy mąką pszenną. Obsmażamy małymi porcjami na gorącym oleju i odkładamy do garnka o grubym dnie w którym będzie się gotował gulasz. Gdy już cała wołowina jest przesmażona, dolewamy szklankę gorącej wody i dodajemy liście laurowe, pieprz w ziarnach i ziele angielskie. Dodajemy dwie cebule, pokrojone w ósemki. Dusimy i po godzinie dodajemy dwie kolejne cebule. Ja mam dobry garnek, którego nie muszę pilnować. Dusimy, aż do momentu, aż mięso będzie miękkie, ale nie rozpada się na włókna. Wtedy należy dodać paprykę słodką w proszku oraz ostrą  i solimy do smaku. Dusimy jeszcze kilka minut, by smaki się połączyły. Podajemy z dodatkami. 

06 grudnia 2015

Socca z serem góralskim i pesto z suszonych pomidorów i pinii

Ten przepis wypatrzyłam na stronie internetowej KUKBUKA i od razu mi się spodobał z uwagi na wykorzystanie mąki z cieciorki. Może dlatego, że miałam kilogram tej mąki w domu i mało pomysłów na wykorzystanie owej. Po powrocie z Zakopanego pomysł obłożenia placka się wykrystalizował. Wszak miałam całą torbę serów wszelkiej maści. Krowio-owczo-kozich w różnych konfiguracjach i połączeniach oraz pyszną bryndzę. Bundzu nie kupowałam, bo zostało mi to odradzone przez jedną ze sprzedających sery. Panie dają do próbowania ser dobry w smaku, a turyście sprzedają z innego kawałka. Coś w tym jest, bo mój syn parę lat temu zimą przywiózł z Zakopanego śmierdzący ser, a specjalnie dzieci kupowały ostatniego dnia. Jak można 10-letniemu dziecku sprzedać taki ser ? I to nie był żaden bundz czy bryndza tylko zwykły " oscypek ". Reszta dzieci też kupiła wtedy ser u tej miłej gaździny. Byłam więc cięta na handlarki z tego miejsca od dawna. Ponieważ sama już nie wiem jaki to był konkretnie ser, uznałam że nazwa ser góralski będzie adekwatna. Ostatecznie można użyć dobrej jakości sera wędzonego. 


 Składniki
1 szklanka mąki z cieciorki
1- 1,5 szklanki letniej wody
2 łyżki oliwy lub oleju rzepakowego
szczypta soli
oliwa lub olej rzepakowy do smarowania

10 -12 suszonych pomidorów z oleju
garść orzeszków pinii
parę łyżek świeżo startego sera pecorino
2-3 łyżki oleju ( może być z zalewy z pomidorów suszonych )
sól morska
4 małe serki góralskie,
1/2 pęczka szczypiorku lub innej zieleniny

Mąkę z cieciorki przesiewamy i mieszamy z letnią wodą, oliwą lub olejem i solą, aż do uzyskania ciasta o konsystencji śmietany. Odstawiamy na 2 godziny. Potem dobrze smarujemy foremki, najlepiej żeliwne oliwą lub olejem i wlewamy ciasto na wysokość około 0,5 cm. Pieczemy 15-20 minut w dobrze nagrzanym piekarniku. Brzegi placków powinny odstawać i być lekko brązowe. W czasie pieczenia przyrządzamy pesto z suszonych pomidorów, uprażonych lekko orzeszków pinii, oleju i sera pecorino. Placki smarujemy po wyjęciu z piekarnika pesto i układamy ser góralski pokrojony w plastry i zapiekamy około 10 minut, aż ser będzie się rozpuszczał. Posypujemy ulubioną zieleniną, ja szczypiorkiem. 
Z tych składników wychodzi 4 placki jak zdjęciu. 

26 listopada 2015

Dzień Dziękczynienia kulinarnie. THANKSGIVING DAY IN POLAND.

Amerykanie dziś obchodzą święto Dziękczynienia. Jak się okazuje jest to wspólne święto amerykańsko-kanadyjskie, ale Kanadyjczycy obchodzą je w innym dniu. Byłam na spotkaniu kulinarnym, gdzie w międzynarodowym gronie zjadaliśmy pyszne dania, które zazwyczaj je się w ten ważny dzień w USA. Serwowali oczywiście rodowici  Amerykanie. 


Oprócz dań, które spróbowałam są serwowane inne dania jak dania z dyni, z dodatkiem żurawiny, zapiekanki z różnymi warzywami czy też ciasta ze słodkich ziemniaków czy też z dynią czy z orzechami pecan. 


Moment dodawania smażonej chrupiącej cebulki do zapiekanki z fasolką szparagową. 


Oto stół   pełen wspaniałości. Jest tam też zapiekanka z selera naciowego z pieczonym chlebem. 

Musiały oczywiście być indyki, soczyste i serwowane z bardzo dobrym sosem. 


Zapiekanka z mięsem mielonym z groszkiem i marchewką. 


Zapiekanka z zieloną fasolką szparagową 


Puree ziemniaczane ( Mashed Potatoes ) często też robione ze słodkich ziemniaków, a nad nim klasyczna zapiekanka - makaron z serem ( Mac and cheese )


Brukselka pieczona z boczkiem ( lub pancettą ) Brussels Sprouts with Bacon


Domowy sos do pieczonego indyka ( Homemade Gravy )


Nie mogło też zabraknąć klasycznego, staromodnego placka z jablkami. Apple pie.
Było pysznie !

24 listopada 2015

Dwa bratanki. Langosz

Po raz pierwszy langosz jadłam w Czechach jako typowy fast food, a przecież to danie węgierskie. Sam placek bardzo mi smakował. Niestety tam polali go czymś w rodzaju keczupu, który nie był zbyt dobry. I zdecydowanie zmienił na niekorzyść smak tych placków. Potem zrobiłam je w domu. Były zdecydowanie mniej tłuste, za to bardziej puszyste. Podałam je z pysznym, dobrej jakości seremowczym. Moja wersja jest tylko z mąką, takie są serwowane przeważnie na Węgrzech, jak i w Czechach.  Jednak jest też wersja z gotowanymi ziemniakami. Może wypróbuję niebawem ? Tymczasem polecam domowe langosze. 


Składniki
0,5 kg mąki
25 g świeżych drożdży
więcej niż 250 ml letniej wody ( mleka )
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
1 łyżka oleju 
1 łyżka kwaśnej śmietany
olej do smażenia 

dodatki
sos czosnkowy
dobry ser owczy lub krowi

Drożdże rozdrobnić i rozpuścić w ciepłej wodzie z dodatkiem cukru. Odstawić by pracowały na swą późniejszą smaczność ;) Mąkę przesiać, zrobić zagłębienie w kopce i wlać już gotowy rozczyn z  drożdży. Dodać śmietanę, sól i olej. Wyrabiać tak, by nie kleiło się do rąk. Odstawić w ciepłe miejsce na 30 minut. Po tym ciasto podzielić na około 9-10 porcji. Ukształtować kulki. Formować placki okrągłe w miarę. Ponownie zostawić do wyrośnięcia. Do głębokiej patelni wlać olej na wysokość około 2 cm. Smażyć z obu stron na gorącym oleju. Powinny być puszyste, złociste i nie nasiąknięte tłuszczem.  Zjadać należy gorące same, posypane serem lub sosem np czosnkowym. 


SMACZNEGO ! 

23 listopada 2015

Żelazne domy w Puszczy Pyzdryskiej.

To relacja foto z wyprawy do krainy żelaznych domów. Kojarzy mi się bardzo ze świętem niepodległości, bo pojechaliśmy do Poznania dzień po tym święcie, chcąc spróbować rogali święto marcińskich na miejscu. Tam gdzie powstały. Ale planowałam też zobaczyć unikatowe w Polsce  w Europie domy z darniowej rudy żelaza, zwane "żelaznymi domami ".


Takie budownictwo wyróżnia budownictwo Puszczy Pyzdryskiej. Ten rodzaj budulca był wykorzystywany zarówno przy budowie ścian, jak i fundamentów.


Prawie wszystkie stare budynki w Puszczy mają takie fundamenty. Jest ona świetnym materiałem izolacyjnym. 


Darniowa ruda żelaza występuje w miejscach podmokłych, blisko powierzchni. Nie było trudno ją wydobywać. Jej obecność zdradzał brunatny kolor wody.





Takie budynki z rudy darniowej znajdowałam i na wsiach i w mieście. Są to zarówno budynki mieszkalne jak i gospodarcze.  Czasem jest to budulec mieszany. 


A takie zostały pamiątki po dawnych mieszkańcach niektórych z tych pięknych domów. Osadnictwo olęderskie zapoczątkowali Holendrzy, mennonici którzy uciekali ze swojej nietolerancyjnej ojczyzny do tolerancyjnej Polski. Byli świetnymi fachowcami w zagospodarowywaniu terenów podmokłych i  zalewowych. Budowali kanały odpływowe, domy były budowane przez nich na terpach ( specjalnie usypanych wzniesieniach ), by je uchronić przed podmywaniem wody. Niektóre domy miały specjalną konstrukcję ( szczególnie te na Żuławach ), by pierwsze piętro mogło być zalane. Dobytek, w tym zwierzęta na specjalnych kładkach można było szybko przetransportować na wyższe piętro.  Tam często było trzymane zboże. Nasadzenia wierzb, płoty budowane z wikliny, zatrzymujące nanos rzek czy specjalne odwadniające wiatraki, to tylko wycinek z ich gospodarowania. Potem na tym prawie osiedlali się  też Niemcy oraz Polacy. Niepolscy mieszkańcy zniknęli prawie wszyscy po 1945 roku. Zostały pamiątki...


19 listopada 2015

Pasta z wędzonej makreli kontra pasta wegańska z wędzonego tofu.

Pewnego dnia zrobiłam doświadczenie, co tu ukrywać na moich domownikach :) Zrobiłam im pewną pyszną pastę do kanapek na kolację. Spróbowali i orzekli, że to pasta z makreli ! Serio, serio. Ale to nie była pasta z makreli, jaką robię zazwyczaj :) To była wegańska pasta z wędzonego sera tofu ( który sam w sobie jest przepyszny  ) z przyprawami i dodatkami. Ten przepis poznałam na warsztacie past wegańskich. Drugi przepis jaki Wam podaję jest rzeczywiście przepisem na pastę z makreli wędzonej. Można też ją zrobić z  każdą rybą z puszki w pomidorach lub w oleju. Bardzo często gości w naszym domu.  Zawsze jak myślę o pastach do chleba przypominam sobie scenę z polskiej, dobrej komedii : " Kogel-Mogel ". Tam pani Wolańska proponuje Kasi, by ta poszła na kurs robienia past twarogowych. Jaka jestem ciekawa jak by wyglądał taki kurs :)


Składniki
2 opakowania wędzonego tofu
4 łyżki koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka czosnku granulowanego
1 łyżeczka papryki w proszku
2 łyżki oliwy lub oleju rzepakowego
2 łyżki sosu sojowego
Składniki dokładnie miksujemy.


Składniki

1/2 kostki sera białego półtłustego lub chudego
1 /2 wędzonej makreli lub 1 puszka ryby w puszce
1 mała cebulka pokrojona w kostkę
1 łyżeczka koncentratu pomidorowego ( opcja )
pół pęczka koperku posiekanego
świeżo zmielony czarny pieprz
sól
Składniki mieszamy

Radzę wypróbować obie pasty i porównać. Jestem ciekawa waszych wrażeń. Dodam, że mimo tego że nie jestem weganką, pasty wegańskie bardzo mi smakują. 

15 listopada 2015

Kasztany po włosku. Castagnaccio.

Przepis na to niezwykłe ciasto znalazłam w książce " Kocham Toskanię. Kolory, smaki i zapachy ". Autorka to Giulia Scarpaleggia. Na początku wydawało mi się niemożliwe, by ciasto mogło się dobrze upiec bez dodatku drożdży, jajek, proszku do pieczenia czy sody. I ten dodatek rozmarynu. Szaleństwo jakieś.  Ale postanowiłam zaryzykować. Dokupiłam orzeszki pinii. Miałam akurat mąkę z kasztanów jadalnych, bo miałam zrobić biscotti kasztanowe dla odmiany. Już robiłam je po powrocie z pielgrzymki do Włoch.  Polecam przepis na biscotti . To składniki na małą blaszkę. Dokonałam też odstępstwa od pierwotnego przepisu, dodałam czarnych rodzynek afgańskich oraz oliwy aromatyzowanej pomarańczami, zamiast zwykłej oliwy. Niech Was ręka boska broni, by dodać do ciasta jakiegoś cukru czy innego słodzika. Mąka kasztanowa ma naturalną słodycz w sobie. Dokładnie tyle ile trzeba. 


Składniki
250 gr mąki kasztanowej
400 ml wody
20 gr orzechów pinii
75 gr rodzynek 
oliwa ( ja dałam aromatyzowaną )
rozmaryn
sól

Rodzynki należy namoczyć w letniej wodzie. Mąkę przesiać i dodać trochę soli.  Do mąki małą strużką dolewać wody i mieszać tak by nie tworzyły się grudki. Ciasto powinno być gładkie i mieć ładny jasnobrązowy kolor. Brytfankę wysmarować  oliwą. Do ciasta dodać połowę orzechów i rodzynek. Wlać do brytfanki ciasto. Posypać je resztą orzeszków oraz rodzynków i rozmarynem. Polać odrobiną oliwy i wstawić do piekarnika na na 35 minut. Powinno być suche na wierzchu i lekko popękane. Można jej jeść na zimno i ciepło. 

12 listopada 2015

Warsztat kuchni kirgiskiej.

Na ten warsztat jechałam z chęcią poznania nowych smaków. Już w tramwaju jadącym z Pragi Południe widziałam Panią, o której pomyślałam że będzie prowadzącą. I to okazało się prawdą. Jechała ze mną Pani Emira z Kirgistanu, ujmująca i ciekawa osoba. W Kirgistanie była dziennikarką. Ale musiała opuścić kraj. Kirgistan jest niepodległy od 1991 roku. mieszka tam ok 110 narodowości, a państwo liczy 5,5 mln obywateli. 


Mieliśmy w planach zrobić lepioszkę, czyli rodzaj kirgiskiego chlebka. Robienie tego chleba to cała filozofia. Najlepsze są oczywiście z pieca opalanego drewnem. W takim piecu placki przykleja się na bokach pieca. Piec gliniany tandor jest prawie nie do zastąpienia. Prawie, bo my je zrobiliśmy w piekarniku. Oryginalny piec tandor powinien być opalany  drewnem. Ale te nazwy, zarówno chlebka, jak i pieca  do ich wypiekania przypominają hinduskie nazwy. 


Składniki są proste jak widać : mleko, jaja, mąka, cukier, drożdże, masło i sól. Drożdże nie zawsze są składnikiem lepioszki. Choć obecnie większość jest wyrabiana z drożdżami. W Kirgistanie często używa się do wyrobu lepioszek tłuszczu baraniego, co nadaje jej specyficzny smak. 


Lepioszka to nazwa rosyjska, właściwie to chleb nan i króluje w całej środkowej Azji. Jada się je oprócz Kirgizi w Kazachstanie, Tadżykistanie, Uzbekistanie i Turkmenistanie.


Ciasto wyrabia się kilkanaście minut. Powinno być dość twarde.


Ważne by uformować zgrabny placuszek z wgłębieniem. W środku jest zagłębienie. Do wypieku dla większej ilości osób stosuje się specjalne stemple z kolcami. Stempluje się środek lepioszki. W domu wystarczy z powodzeniem widelec. W tym miejscu ciasto nie urośnie.


 Przed włożeniem do piekarnika dobrze lepioszkę posmarować roztrzepanym jajkiem.


Ciekawy dip: ogórek, papryczka chilli, czosnek, sól i dobry jogurt, może być całkiem gęsty.


Podczas warsztatu pani Elmira opowiadała nam o swoim kraju. Jego mieszkańcach, historii i konieczności wyjechania z niego.




To męska kirgiska czapka filcowa.



Lepioszki w całej okazałości. Każdy starał się zrobić oryginalny, by później go rozpoznać. Bo wszystkie lądowały razem w piekarniku. Tradycyjne lepioszki są takie same.


Czy moja lepioszka w kształcie korony nie jest oryginalna ? I nie do pomylenia z żadną inną. A że wcale do lepioszki niepodobna ? Trudno. Za to była pyszna z tym dipem.

11 listopada 2015

Przekąska z tuńczykiem PESCE FINTO. Spotkanie autorskie z Tessą Capponi-Borawską.

pesce finto

Kto nie zna felietonów Tessy Capponi-Borawskiej ? W czasach gdy dostęp do literatury kulinarnej był marny, każdy jej artykuł przenosił mnie do krainy, o której wtedy myślałam że nigdy nie będzie dane mi ją poznać. Włochy nieznane, magiczne i przepyszne. Dobrze, że się myliłam. Składniki, o jakich istnieniu nie miałam pojęcia, połączenia smaków, przepisy które inspirowały i rozpalały wyobraźnię.  W jednym z  jej felietonów po raz pierwszy przeczytałam o serze ricott, o czarnej kapuście i innych skladnikach. Nadal czytam jej artykuły w Kuchni. Gdy się dowiedziałam, że jest spotkanie autorskie musiałam na nim być. 


Kupiłam książkę " Jestem w kuchni " wydaną przez fundację " Jestem" , pomagającą osobom z chorobami onkologicznymi. Publikacja została przygotowana w ramach wspierania tej fundacji. W książce jest mnóstwo świetnych przepisów. Jeden postanowiłam wypróbować od razu, bo składniki miałam akurat w domu, a połączenie smaków wydało mi się dość ciekawe. PESCE FINTO. Wykonałam je z połowy składników. Powinnam je włożyć do formy w kształcie rybki, ale takiej nie miałam. Musiała starczyć zwykła salaterka. To nie wpływa na smak, tylko wygląd. Przepis świetny na przyjęcie, nawet wigilijne. Polecam.  To też dobry sposób na wykorzystanie ugotowanych ziemniaków z poprzedniego dnia. Któż nie miał takiej sytuacji ? 


Składniki
1/2 kg ziemniaków
20 dag tuńczyka w oleju
1 czubata łyżka kaparów
parę łyżek majonezu
1/2 łyżki oliwy z oliwek Extra Vergine
sól ( może być morska )
świeżo zmielony pieprz
ogórki małosolne lub kiszone do dekoracji

Ugotowane i obrane ze skórki ziemniaki rozgnieść widelcem. Dodać tuńczyka odsączonego z oleju. Dodać sól, oliwę z oliwek posiekane kapary, świeżo zmielony pieprz oraz majonez. Dobrze ugniatać, tak by powstała jednolita masa. Włożyć do foremki w kształcie ryby ( tak najlepiej ), zakryć folią i odłożyć na noc do lodówki. Wyjąć z formy, posmarować obficie majonezem ( ja posmarowałam mniej ) i obłożyć plasterkami ogórka małosolnego lub kiszonego. 

09 listopada 2015

Inspiracje Wietnamem. PHOSOŁEK z gołębia.

Słyszałam od dawna, że rosołek z gołębia ma właściwości lecznicze. Co ciekawe gołębie kupiłam w Wólce Kossowskiej, zatem miałam już pierwsze zajawki co mogłabym zrobić. Bo nie chciałam robić zwykłego polskiego rosołku. Powstała kombinacja kuchni polskiej i wietnamskiej. Wywar wietnamski nie jest robiony z takich warzyw, jak marchewka, pietruszka czy seler. A ja lubię ten dodatek w rosole, bo czyni go bardzo aromatycznym i właśnie warzywnym częściowo. Wietnamskie dodatki,  a właściwie baza czyli kawałek cynamonu, czarny kardamon i anyż gwiazdkowaty oraz sos rybny i imbir oczywiście. Jak kupowałam to mięso, to Wietnamczycy polecili, by koniecznie dodać trawy cytrynowej, co też uczyniłam. Jeszcze ulubione cebule. Powstał magiczny wywar. Podany z chińskim makaronem, bo pho się skończyło. Limonka, młode pory i chilli dopełniły smaku. Ani rosołek ani pho. Taki phosołek.  


Składniki
2 gołębie
2 marchewki
2 pietruszki
1 trawa cytrynowa
1 por
2 gwiazdki anyżu
1 kawałek cynamonu
1 czarny kardamon
ok 3 cm świeżego imbiru
2 małe cebule
parę łyżek sosu rybnego

dodatki
1 limonka
1-2 chilli
1 opakowanie chińskiego makaronu z pszenicy
parę młodych porów lub dymka
sos rybny do smaku
sriracha 

Oczyszczone i pozbawione wnętrzności gołębie gotujemy na bardzo małym ogniu około 1,5 godziny w towarzystwie stłuczonej młotkiem lub zgniecionej nożem trawy cytrynowej, kawałka cynamonu, kardamonu i anyżu gwiazdkowatego. Dodajemy też uprażoną na suchej patelni pokrojoną w ósemki cebulę ze skórką oraz imbir pokrojony w plasterki. Po tym czasie dodać obrane warzywa. Następnie dosmaczyć sosem rybnym. Mięso oddzielić od reszty. Podawać przecedzony wywar z makaronem, mięsem, zieleniną, sokiem z limonki, chilli, sosem rybnym i srirachą. Jak kto lubi. 

06 listopada 2015

Szkocka zupa ogonowa. Oxtail soup.

Ogony wołowe to produkt, którego nie znałam wcześniej. Pierwsze ogony wołowe kupiłam w Wólce Kosowskiej w sklepie z wietnamskimi produktami. Kupiłam nie wiedząc zbytnio co z nimi zrobić. Jakiś czas wcześniej czytałam o rzymskiej zupie ogonowej. Ale ostatecznie zainspirował mnie mundur brytyjski. Tak, mundur brytyjski z czasów II Wojny Światowej i polscy żołnierze z 2 Korpusu Polskiego w niego ubrani. Co mogli jeść jak już byli w Wielkiej Brytanii ? Może szkocką zupę ogonową. To danie bardzo smakowite, zawiesiste, odżywcze i sycące. Zupa dość gęsta, jak danie jednogarnkowe. Bardzo mięsna i zarazem warzywna w smaku. W sam raz na jesień.  



Składniki
1 ogon wołowy
3 łyżki mąki pszennej do oprószenia mięsa
2 średnie cebule
2 łodygi selera naciowego
2 marchewki
2 białe pietruszki
olej lub smalec do smażenia
2 łyżki koncentratu pomidorowego
około 2 litry wody
1 liść laurowy
łyżeczka pieprzu czarnego w ziarenkach
gałązka estragonu lub tymianku
2-3 goździki
parę łyżek wytrawnego sherry
świeżo zmielony pieprz czarny
sól do smaku

Ogon wołowy podzielony na części około 5-6 cm oprószamy mąką pszenną i obsmażamy na gorącym tłuszczu, aż mięso się porządnie zrumieni. Osączamy na papierowym ręczniku z nadmiaru tłuszczu. Na tłuszczu podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulę na lekko złoto. Dodać mąkę która pozostała do cebuli.  Mięso zalać wodą. Dodać listek laurowy , pieprz czarny w ziarenkach, suszone zioła i goździki. Potem dodać pokrojone w krążki marchewki i pietruszki, pokrojone w kawałki łodygi selera naciowego oraz cebulę. Gotować razem 3-4 godziny. Mięso powinno być miękkie i łatwo odchodzić od kości. Gdy tak nie jest gotować, aż uzyska taką konsystencję. Wtedy wyjąć z zupy, oddzielić mięso od kości i dodać do zupy. Posolić. Dodać koncentrat pomidorowy i sherry. Podawać gorącą. 


Kuchnia japońska. Ramen na ekranie. TAMPOPO i THE RAMEN GIRL



RAMEN . Czy to jakieś danie, zjawisko a może moda ? Gdy pierwszy raz przeczytałam o ramenie nie wiedziałam co to jest. Przeczytałam o konkursie, w którym można było wygrać wejściówkę na film " Tampopo". Zapowiadało się ciekawie, bo to miał być western o jedzeniu. Western o zupie ?!?! Naprawdę? Temat na tyle mnie zaintrygował, że wzięłam udział w konkursie. I udało mi się dostać na seans. Ponieważ film był o jedzeniu to mnie wciągnął bezgranicznie, choć kuchnia japońska nie jest moim konikiem. Ale zupy azjatyckie to już inny temat. A to danie ma pochodzenie chińskie. Stąd już blisko do bliskiej mi kuchni wietnamskiej.
Fabuła filmu dość ciekawa.  Wszystko kręci się wokół filozofii jedzenia i tworzenia dobrego jedzenia. Poszukiwania smaku doskonałego.  Bohaterka filmu - właścicielka baru serwującego ramen nie jest zadowolona ze swojego życia. Niby nie jest zadowolona z serwowanej przez siebie zupy, ale tak naprawdę znalezienie idealnego przepisu na ramen jest remedium na wszystkie jej problemy.


Zaintrygowana jednym filmem o ramenie obejrzałam drugi " The ramen girl ". Oba filmy coś łączy oprócz tematu przewodniego. Aktor który w Tampopo pomagał właścicielce baru ramen gra również w drugim  filmie, tym razem mistrza który testuje kucharzy przygotowujących ramen.


I co to jest, ten mityczny ramen ? Jak dla mnie to bardzo bogata w składniki zupa. Japońska, ale z pochodzenia chińska. Bo jak wiadomo japońskie zupy są robione na warzywach i rybach. Na bulionie, dość tłustym z makaronem z mąki pszennej, najlepiej ręcznie robionym i dodatkami. Jakie to są dodatki ? Tu można uruchomić wyobraźnię. To może być prawie wszystko. A dlaczego ? Bo każdy może stworzyć swoją wersję ramenu. Są co prawda podstawowe rodzaje ramenu : 
shio na bulionie na kurczaku lub wieprzowinie z dodatkiem mięsa kurzego, kapusty pekińskiej, pora i bambusa
shoyu , głównie z kurczaka z dodatkiem tego mięsa lub wieprzowiny, wodorostów i jaj na prawie twardo ( żółtko jest lekko nieugotowane ), olejem chilli. 
tonkotsu na kościach wieprzowych, jest dość tłusty, serwowany min z sezamem i kawałkami np boczku. 
miso z dodatkiem pasty miso, wieprzowiną, czosnkiem


Przyznam, że ta wersja ramenu nie za bardzo mi smakowała, przez dodatek atramentu z mątwy. Ja nie lubię tego smaku. Za to dodatki były ciekawe. Śliweczka i listek. Makaron też mi smakował. Ja też stworzyłam swój ramen z moimi ulubionymi dodatkami. Na bulionie z kości wieprzowych, serwowana z mięsem wieprzowym,  z  klopsikami, porem, sezamem i olejem z palonego pora.

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione