04 grudnia 2018

Jesienne warsztaty w restauracji Drukarnia




Ostatni moment by opisać warsztat kuchni jesiennej w restauracji Drukarnia na Mińskiej w Warszawie, choć już za oknem kolory trochę inne niż złotej polskiej jesieni. Ale jeszcze nie jest biało. 
Czekały na nas upieczone dynie, grzyb,y w tym jeden bardzo rzadko występujący, mięso z jelenia i grasica. No właśnie. Chyba po raz pierwszy zapisałam się na warsztaty gotowania dla jednego składnika. Niby nie powinnam się czuć taka bezradna słysząc o grasicy, ale jakoś sama nie miałam odwagi jej zrobić. Mimo tego że nie raz robiłam potrawy z całkiem nie znanych mi, egzotycznych i niespotykanych w Polsce składników.  Mowa tu o dziwnych warzywach, przyprawach i innych składnikach spożywczych, zakupionych w sklepach z wietnamską, chińską czy afrykańską żywnością. No, ale ta grasica mnie zafrapowała. A z resztą zobaczcie sami. 




Frytki były zrobione na tłuszczu z łoju wołowego. To zupełnie inny smak zwykłych frytek. A na jesień idealna jest zupa dyniowa. Ta w trochę innym wydaniu niż moja.




Warsztaty prowadził szef kuchni restauracji Drukarnia  Marcin Molik. Dzielił się z nami swoją dużą wiedzą i doświadczeniem. Dowiedziałam się sporo ciekawych rzeczy. To pierwsze moje warsztaty w Drukarni z jej szefem kuchni i bardzo je sobie chwalę. Za przystępną cenę można zdobyć sporo wiedzy i zjeść dobrze. 


Oczywiście królową warsztatów była grasica. Podana później razem z zupą dyniową. Ma smak trochę podobny do wątróbki, ale jest delikatniejsza i mało podrobowa w smaku. Trzeba obchodzić się z  nią delikatnie. 





Zaskoczeniem na warsztatach, również dla prowadzącego był znaleziony wcześniej grzyb leśny - kozia broda. Jadłam go po raz pierwszy i powiem że jest dość smaczny.  


Trochę roboty było z nauką robienia idealnych jajek pochete. Każdy z uczestników chciał je robić. Jajka usadzone były na sosie z grzybów leśnych i podane ze stekiem z jelenia. Prawdziwie jesienne danie. 




Na koniec trochę pracy było z ubijaniem kremu angielskiego. Przyznam, że to wyjątkowy rarytas, ale nie tak prosty do zrobienia. Problem jest z w domu, gdy nie ma wyparzarki do jajek, bo krem jest robiony z żółtek.




1 komentarz:

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione