24 marca 2018

Placek 3 cebule.

To była leniwa niedziela. Nie poprzedzona wielkimi zakupami sobotnimi, z uwagi na okoliczności rodzinne. Trzeba było improwizować z tego co miałam . Zawsze są w domu jakieś makarony, mąki, kasze i płatki różnej maści, cebule oraz suche drożdże. Suche drożdże nieraz uratowały mi plany kuchenne, bo często w pobliskich sklepach nie można było kupić  świeżych. Dlatego warto mieć paczuszkę w domu. 7 gr suchych drożdży odpowiada 25 gr świeżych, czyli paczka świeżych odpowiada opakowaniu tych suszonych. Na 4-5 placków wielkości dużego talerza potrzeba łącznie pół kilograma mąki. Ja zazwyczaj dodaję do mąki pszennej różne inne, by danie miało więcej błonnika i było zdrowsze. Jeśli nie macie mąki orkiszowej czy konopnej można dodać gryczaną, owsianą, a nawet żytnią. Mąka konopna w zielonym kolorze daje kolor i smak temu plackowi. Jeżeli chodzi o cebule, to można je zrobić tylko ze zwykłej białej cebuli, ale dodanie czerwonej oraz szalotki dodaje smaku i koloru. Można też dodać cebuli czosnkowej, jak ktoś lubi. Możliwość kombinacji jest dowolna. Mój starszy syn dodał do placka ostrej papryki włoskiej, a młodszy syn chciał sam placek tylko ze śmietaną. 



Ciasto
200 gr mąki pszennej
200 gr mąki orkiszowej
100 gr mąki konopnej
2-3 łyżki oleju rzepakowego
3,5 gr suchych drożdży
około 300 ml wody letniej
szczypta soli

Wierzch 
2 białe cebule
3 czerwone cebule 
3 szalotki ( opcja ) 
olej rzepakowy do smażenia
kilka łyżek gęstej śmietany
sól do smaku 
świeżo zmielony pieprz
płatki ostrej papryki ( opcja )

Ze składników na ciasto zagniatamy ciasto, podobne jak na pizzę. Ostawiamy do wyrośnięcia. W tym czasie przesmażamy na oleju rzepakowym cebule na lekko złoto. Ciasto dzielimy na 4-5 części i formujemy placki. Układamy na natłuszczonym lekko pergaminie i każdy placek nakłuwamy w kilkunastu miejscach. Smarujemy śmietaną. Układamy na to usmażoną cebulę, lekko solimy do smaku i posypujemy świeżo zmielonym pieprzem. Pieczemy około 15 minut w temp. 180 stopni C. 


Loco Mexicano, czyli jedzenie tex-mex na Grochowie


Jak po raz pierwszy usłyszałam o potrawie chimichanga, nie wiedzieć czemu pomyślałam o jakimś azjatyckim daniu, może dlatego że rzucający nimi w bajce "Shrek trzeci " osobnik wyglądał mi na Chińczyka. Takie azjatyckie skojarzenie miała też moja rodzina. Ale sprawdziłam zaraz co to za danie i wyszło że jednak jest meksykańskie.  Od tamtej pory bardzo chciałam je spróbować. Zastanawiałam się nawet czy by go nie zrobić, bo opis dania był bardzo ciekawy. I pewnego dnia mój starszy syn miał dużą ochotę na jakieś meksykańskie danie, po załatwieniu kilku spraw po naszej stronie Wisły. Nie miałam już ochoty jechać na drugą stronę do Centrum, tym bardziej że korki były okropne. Okazało się, że całkiem niedaleko znajduje się restauracja teksaska LOCO MEXICANO. Nie meksykańska, ale blisko. Przy Rondzie Wiatraczna.  Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu w menu była właśnie chimichanga ! A więc nareszcie spróbuję to bajkowe danie ! Podczas pierwszej wizyty zamówiliśmy oczywiście chimichangę, poza tym burgera, tacosy z kurczakiem oraz zupę pozole z białą kukurydzą.


Zupa pozole zaskoczyła mnie smakiem białej kukurydzy. To zupełnie nowe odkrycie ! Białą kukurydzę przygotowuje się podczas gotowania jej z dodatkiem wapnia. Ziarenka bieleją, pęcznieją i odpadają z nich skórki.  Zyskują też nowy smak. Niestety zdjęcie zupy oraz kilku dań gdzieś mi się zapodziało. Warto jednak spróbować tej zupy serwowanej z szarpaną wieprzowiną, awokado oraz wspomnianą białą kukurydzą.




Bardzo dobre są przeróżne placki pszenne -tacosy  z różnymi dodatkami. Tutaj z kurczakiem. Jedliśmy kiedyś z ozorkami, całkiem ciekawe, choć nieoczywiste. Są serwowane z sosami o różnych smakach. 


Chimichanga jest naszym ulubionym daniem, mimo  że próbowaliśmy już kilkunastu dań z menu. To chrupiąca, pszenna tortilla wypełniona mieszanką mielonego mięsa, kukurydzy oraz fasoli. Smażona w głębokim tłuszczu. Ja wiem, że to nie jest dietetyczne danie, ale rzadko je jemy, więc nie stanowi to dużego problemu.




Ciekawie smakował tatar tex mex - dobry, choć wolę jednak tatara w polskim wydaniu.


Gdy się lubi pikantne mięsiwo warto wybrać się do lokalu w środę, są tam wtedy serwowane żeberka w trzech odsłonach smakowych, z których jedno jest naprawdę zabójcze. W środę jest promocja na żeberka - jedno zamawiasz a drugie jest za złotówkę. Polecam szczególnie mięsożercom :)


Ostatnio również zasmakowało nam dość dymne chilli con carne, przygotowane z szarpanego mięsa z kukurydzą i czerwoną fasolą. Serwowane z kwaśną śmietaną oraz dodatkami.  




Warto sobie zostawić trochę miejsca na deser. Dobre churrosy serwowane z płynną czekoladą albo flan. 


19 marca 2018

Wielkanoc. Faszerowane jaja w skorupkach.



Po raz pierwszy tego dość ciekawego przysmaku spróbowałam  w  Warszawie na studiach. Zrobił je dla mnie mój ówczesny chłopak. Mieszkałam wtedy w przytulnej kawalerce na Bielanach. Miałam stamtąd blisko na moją uczelnię. Takie jajka bardzo mi smakowały, choć dziwny wydawał mi się ich sposób wykonania. Zdjęcia pochodzą z warsztatu kuchni wielkanocnej, w jakim uczestniczyłam przed ubiegłorocznymi świętami Wielkiej Nocy. Tam również były robione takie jajka. Wykonanie nie jest trudne. Choć tutaj uczestnicy mieli nie dość ostre noże, by skorupki miały ładne, gładkie brzegi. Zapewniam, że to jest możliwe.

Składniki
10 jajek
1 pęczek pietruszki, koperku lub szczypiorku
2 łyżki masła
sól do smaku
świeżo mielony czarny pieprz lub  biały
bułka tarta

Gotujemy jaja na twardo. Studzimy. Ostrym nożem najlepiej z ząbkami przepiłowujemy jajka wzdłuż na pół. Wyjmujemy wnętrze z jaj i bardzo drobno siekamy. Dodajemy drobno pokrojona zieleninę. Mieszamy dodając 1, 5 łyżki masła, które było w temperaturze pokojowej. Solimy i pieprzymy do smaku. Napełniamy połówki jajek. Do wysokości skorupki. Potem dociskamy połówki jajek wypełnione farszem do bułki tartej, tak by do nich przywarła. Smażymy krótko na maśle. 

Ps. Do posta wykorzystałam zdjęcia dania przyrządzanego na warsztatach i to nie przez moją osobę, proszę się zatem  nie dziwić że wierzch jajek jest nieco spalony. Nie radzę tak robić :)













18 marca 2018

Sałatka ze szpinakiem baby i jajkami przepiórki



Sałatkę  po raz pierwszy zrobiłam na Święta Wielkiej Nocy, gdyż  kupiłam opakowanie jajek przepiórki i coś chciałam z nimi zaprezentować na świątecznym śniadaniu. Z dostępnych w domu Rodziców składników stworzyłam tą oto sałatkę na poczekaniu i teraz na święta zazwyczaj ją robię. Czasem dorzucam np kiełki rzeżuchy czy szczypiorek. To przepis który można modyfikować. 


15-20 dag świeżego szpinaku baby
8 jajek przepiórki lub 6 małych jaj kurzych
2 pomidory
garść orzechów włoskich
2 szczypty suszonych płatków nagietka ( opcja )
2 łyżki oleju rydzowego lub rzepakowego
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżeczka miodu rzepakowego lub innego
sól do smaku
świeżo zmielony czarny pieprz

Szpinak bardzo dokładnie myjemy, osuszamy i układamy w salaterce. Pomidory kroimy na ćwiartki lub ósemki. Ugotowane jajka obieramy i jak są to jajka kurze kroimy na ćwiartki, a przepiórki na pół. Układamy na szpinaku razem z pomidorami. Posypujemy orzechami włoskimi, płatkami kwiatów. Polewamy przygotowanym z oleju, miodu i soku z cytryny sosem. Dodajemy świeżo starty pieprz. 




Vegan Ramen Shop na Saskiej Kępie


Gdy prawie rok temu wpadłam na otwarcie  Vegan Ramen Shop na Saskiej Kępie ( ul. Finlandzka 12 a ) nie wiedziałam, że będę tam częstym gościem. Wtedy wpadłam po imprezce, już dość najedzona by jeszcze zjeść coś na miejscu. A kuchnia miała  dopiero wydawać rameny. Zrobiłam wtedy kilka zdjęć i wpadłam parę dni później na mój pierwszy wegański ramen. I stałam się stałą ich klientką. Wtedy na otwarciu były serwowane trzy rodzaje ramenu, trzy przystawki oraz lody matcha. Przyznam że nigdy nie jadłam tam lodów, bo po prostu by mi się nie zmieściły. Trzy zdjęcia poniżej to właśnie zdjęcia z otwarcia lokalu. Pozostałe zdjęcia pochodzą z kolejnych wizyt w lokalu. A było już ich kilka. I szykują się kolejne. 




Przystawki w Ramen vegan shop to m.in edamame, czyli młoda soja gotowana, podawana tylko z solą. To jedna z moich ulubionych przekąsek. Prosta, choć nieco miejsca zajmuje. A wybierając się do Ramen Vegan shop trzeba mieć naprawdę pusty żołądek. Podana misa gorącej, parującej zupy z pysznymi kluchami pełnymi glutenu jest naprawdę duża. Ja zazwyczaj nie dojadam już zupy z dna miski. 




Drugą przekąskę spróbowałam z ciekawości. To hiyayakko, przystawka z miękkiego, jedwabistego tofu z dodatkiem pręcików chilli oraz pociętych płatków nori w sosie sojowym. Przyznam, że zaraz po spróbowaniu kupiłam jedwabiste tofu i  śliwki  umeboshi ( na zdjęciu kilka powyżej - słoiczek ), które zauważyłam w sklepie i zrobiłam podobną przekąskę w domu. Oto przepis na hiyayakko dla zainteresowanych. Polecam oczywiście spróbowanie przystawki w shopie. Wersja moja, domowa jest trochę inna bo zawiera jeszcze bardzo zdrowe umeboshi oraz imbir. 


Tą przekąskę na zdjęciu poniżej zamówiła moja koleżanka Inessa, jak się umówiłyśmy na wspólny ramen. Ja nie miałam jakoś odwagi tego spróbować. I rzeczywiście tak jak jest to opisane w karcie - jest to przekąska dla odważnych, bardzo odważnych. Dla  mnie smak, zapach i konsystencja nie do zaakceptowania. Inessa też nie była zachwycona. Natto - czyli fermentowana soja. 




Z zasady 3 rodzaje ramenów jest na stałe. Co jakiś czas jest wprowadzany na jakiś czas nowy rodzaj. Jadłam wszystkie kremowe rameny, jakie do tej pory były wprowadzane do menu. Mój ulubiony  SPICY MISO  został ostatnio zepchnięty na drugie miejsce za sprawą  obecnie serwowanego Tan tan - Men Ramen z " mięsem " z soi.  Ale mój ulubiony  Spicy miso ramen z pieczonym batatem, bulion gęsty, kremowy na bazie pasy miso, ramen i ostrego oleju to zdecydowanie mój faworyt w stałej ofercie. Nie spróbowałam jeszcze ramenu z klarownym bulionem. 



CREAMY SHOYU jest na stale w karcie. Jadłam jeden raz, ale zazwyczaj osoby mi towarzyszące go zamawiają. Przeważający smak grzybowo- morski. Poniżej maszynka do napiwków z Godzillą zgarniającą monety. 


Gdy po raz pierwszy spróbowałam Ramune, czyli japońskiej oranżady byłam bardziej zajęta tym by choć trochę się jej napić. Otwarcie jej to zagadka, a potem picie też jet skomplikowane, bo w środku jest kulka. Po co nie wiem. Kupuję ją dla tej zabawy, bo syrop glukozowo-fruktozowy w składzie jednak powinien mnie ostatecznie zniechęcić. 










Kare ramen ( powyżej na zdjęciu ) dostępny jesienią, był świetny, a najbardziej smakowała mi widoczna na zdjęciu kulka z pasty z edamame oraz pieczona dynia. 
Jednak to nowy Tam tam ramen ( zdjęcie poniżej )  zachwycił mnie najbardziej. Zarówno sama zupa, jak i dodatki. Ramen ten z uwagi na dodatek " mięsa " sojowego jest też bardziej sycący. By zjeść ten ramen trzeba się pospieszyć, bo jest już szykowany na nowy sezon :) Ja już nie mogę się doczekać nowej wersji. Polecam odwiedzić lokal na tygodniu, najlepiej zaraz po otwarciu. Wtedy ma się pewność, że dostanie się swój ulubiony ramen. Czasem bywało, że ramen został doszczętnie wyprzedany i Ci co przyszli za późno mogą się obejść smakiem. Podobno duże  tłumy są w weekendy i wtedy trzeba też czekać w kolejce.  





14 marca 2018

Pieczone pierożki z owczym serem.




Przepisem wyjściowym był przepis na syryjskie pierożki smażone w głębokim oleju, czyli sambusaki. Z nadzieniem z sera szelal ( shelal ) lub mozzarelli. Zrobiłam je i pozostało mi sporo ciasta. Nie miałam jednak już ochoty ich smażyć na patelni. Dania smażone na tłuszczu są bardzo smaczne, ale dość kaloryczne. No i potem w domu bez drzwi w kuchni unosi się długo zapach tej smażeniny. Zaryzykowałam i zrobiłam je w piekarniku. Musiałam też zrobić jakieś nadzienie na szybko, bo żółta mozzarella mi się skończyła. Tak powstała ciekawa mieszanka na farsz z owczego, bułgarskiego sera z dodatkiem suszonych pomidorów, czosnku oraz bazylii. Mieszanka bardzo smakowita jak się okazało.

Ciasto
1 szklanka mąki z płaskurki
1 szklanka mąki pszennej
1/2 opakowania świeżych drożdży
około 1,5 szklanki ciepłej wody
1/4 szklanki oleju rzepakowego
1 łyżeczka cukru
1/2 łyżeczki soli

Z 2 łyżek mąki, cukru, drożdży oraz paru łyżek wody tworzymy zaczyn. Potem z zaczynu i reszty składników zagniatamy ciasto. 

Farsz 
200 gr sera owczego 
kilka płatków suszonych pomidorów  z oleju
1 ząbek czosnku
szczypta suszonej bazylii lub kilka listków świeżej

Ser owczy dokładnie ucieramy z drobno pokrojonymi płatkami suszonych pomidorów i z  przyprawami.  Lepimy małe pierożki. Układamy na pergaminie lekko skropionym olejem. Pieczemy w temp. 180 stopni C. około 20 minut. 
Serwujemy z ostrym sosem typu ajwar. 


11 marca 2018

Mazowsze. Skansen budownictwa puszczańskiego w Granicy


Gdzie najbliżej stolicy jest skansen ? Do Radomia trzeba przejechać prawie 100 km, do Sierpca, Ciechanowca, Nowogrodu i Suchej jeszcze dalej. A wystarczy pojechać do Parku Kampinoskiego, by zanurzyć się zupełnie innym świecie. Drewnianym, bardziej naturalnym, a w zasadzie naturalnym. Dzisiejszy świat wokół nas jest z plastiku. W Granicy byłam latem i zimą, już kilka razy. Jenak najbardziej podoba mi się to miejsce zimą. Ma urok czegoś jeszcze bardziej dzikiego. Zimą bywaliśmy tam częściej z uwagi na smog w Warszawie.





Całkiem niedaleko Warszawy znajduje się ten mały skansen budownictwa puszczańskiego. To mała miejscowość niedaleko Kampinoskiego Parku Narodowego. Na zabudowania skansenu składają się trzy zagrody. Ich nazwy mają pochodzą od nazwisk właścicieli tych zabudowań. Jest tam zagroda Widymajera, Wiejckiej oraz Połcia. 


Jedna zagroda jest po drodze z parkingu Kampinoskiego parku narodowego do Muzeum Puszczy Kampinoskiej. To ta chata pomalowana na biało. To zagroda Połcia- biedniacka, odpowiadająca swym charakterem skromnemu gospodarstwu. Składa się z bielonej zewnątrz chaty oraz obory. 


Dwie pozostałe zagrody znajdują się już w strefie pierwotnej ekspozycji właściwego skansenu. Zagroda Widymajera - bogatego chłopa, składa się z domu,  spichlerza, bardzo dużej stodoły, obory i wozowni. Wszystkie obiekty są drewniane. Choć w rzeczywistości Widymajer posiadał aż 3 stodoły !


Zagroda Wiejckiej składa się z budynku mieszkalnego, obory, stodoły oraz spichlerza i drewutni i reprezentuje średniozamożne chłopstwo. 









Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione