W zimowy, śnieżny poranek udaliśmy się w drogę ze Sławatycz ( gdzie byliśmy na feriach zimowych ) do Chełma. Miasto wcześniej mi nieznane powitało bardzo nas bardzo mroźnym i wietrznym powietrzem. Nawet mi w ciepłym kożuchu było bardzo zimno. Miałam wrażenie, że zimno przenika mnie aż do szpiku kości. Wschód, pomyślałam. To chyba normalne. Wynik tego był taki, że od razu chcieliśmy się gdzieś rozgrzać, zamiast zwiedzać miasto. Ale na placyku niedaleko głównej ulicy zobaczyliśmy tłumek ludzi i kilku sprzedających. Prowizoryczny, tymczasowy bazarek. Na prowizorycznym bazarku 3 osoby sprzedawały, a tłum obstępował je dość licznie. Okazało się że sprzedające to Ukrainki. Na początku nic nie przykuło mojej uwagi. Jakieś sprzęty o niewiadomym przeznaczeniu, różne maści w tubkach, specyfiki w słoikach. A mój mąż nagle spytał czy jedna ze sprzedających może mu coś pokazać. Oczy mi rozbłysły. Pielmienica !!! Pierwszą zobaczyłam u gospodyni w Rutkach koło Dubicz Cerkiewnych niedaleko Hajnówki , gdzie byliśmy niegdyś na wakacjach letnich. Szukałam takiej w różnych miejscach. Może wysiłki spełzały na niczym. A tu taka niespodzianka ! Nawet przestałam żałować, że zmarzłam jak diabli. Ściskając w rękach pielmienicę ruszyłam z rodziną na poszukiwanie miejsca z gorącą herbatą, by się rozgrzać. Wizja złotawego, starego, parującego samowara pojawiła się w mojej głowie zupełnie surrealistycznie. Szybko trafiliśmy na szczęście do cukierni, gdzie oprócz herbaty były też smakowite pączki. Zaczęliśmy odmarzać stopniowo. A ja już zaczęłam marzyć o pielmieniach. Jeśli jeszcze nie wiecie co to takiego pielmieni to wyjaśniam. Rosyjskie małe pierożki z farszem z surowego mięsa. Pochodzą z Syberii. Oprócz mięsa wołowego i wieprzowego powinno dodać się również baraniego oraz trochę łoju nerkowego. Łój nerkowy udało mi się tego dnia zdobyć, baraniny nie. Ale to nic straconego. Będzie powtórka.
Robiąc pielmieni przy pomocy pielmenicy, należy pamiętać że ciasta pójdzie więcej niż gdyby je zrobić tradycyjnie. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem mistrzynią upychania farszu w cieście. W tym przypadku ta cecha się nie przydała.
Ciasto:
80 dag mąki pszennej
2 średnie jaja
1 łyżeczka soli
2 łyżki oleju
gorąca woda – tyle, ile wchłonie mąka
Farsz:
30 dag mięsa wołowego
20 dag mięsa wieprzowego
mały kawałek łoju nerkowego ( opcja )
2 średnie cebule
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
około 1/3 szklanki zimnej wody
woda do gotowania
kwaśna śmietana do podania
rosół domowy ( opcja )
Mąkę przesiać, dodać sól, olej, wbić jajko i wyrobić ciasto. Stopniowo dolewać gorącą wodę. Powinno jej być tyle, aby powstało elastyczne, sprężyste ciasto. Wyrabiać. Włożyć do miski, okryć ściereczką i zostawić na 30 minut, aby odpoczęło.
W czasie gdy ciasto dochodzi przygotowujemy farsz, Mięso mielimy na drobnych oczkach razem z cebulą. Następnie dodać sól i czarny pieprz. Dobrze wymieszać, rękami najlepiej. Stopniowo dolewać wody. Wyrabiać na jednolitą masę.
Ciasto wałkujemy bardzo cienko i rozkładamy na pielmienicy, we wgłębieniach układamy farsz, małe porcje. Przykrywamy drugim płatem ciasta i wałkujemy.
Wrzucamy je w partiach około 30 sztuk na wrzącą osoloną wodę ( dodatek liścia laurowego będzie atutem ) i gotujemy około 10 minut od wypłynięcia.
Można podawać ze śmietaną, octem lub w rosole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz