Byłam na warsztacie który prowadziła Natalia. To już kolejny w którym uczestniczę, w całości poświęcony szeroko pojętej kuchni wegańskiej. Tym razem robiliśmy trzy dania kuchni codziennej z Majorki. Dań jedzonych w domach jej mieszkańców. Dziwią szczególnie konsystencje dań, które zwane zupami wcale jej nie przypominają. Są to bardziej luźne zapiekanki, bardzo aromatyczne i sycące. Zwyczajowo robi się je w glinianych naczyniach i na końcu zapieka w piecu. Dodać trzeba, że kuchnia majorkańska jest zwyczajowo mięsa, trudno znaleźć coś typowo dla wegan. Nawet w daniach warzywnych może być tłuszcz zwierzęcy.
Do jednego z dań, a mianowicie do frit mallorquí ( zdjęcie na początku postu ) został użyty seitan, własnoręcznie robiony przez Natalię. Jak nie wiecie seitan to gluten pszenny w czystej postaci. W tym daniu na Majorce jest dodane mięso, a weganie oprócz seitanu mogą dodać tempeh lub tofu wędzone. Tym którzy nie są uczuleni na gluten polecam spróbować dobrej jakości seitana.
Zupa majorkańska. Wszystkie dania były smakowite, a mi najbardziej odpowiadało danie poniżej, Może to przez dodatek kapusty, która akurat tego dnia bardzo była mi potrzebna ? Nie należy zbytnio się dziwić, ale to danie o konsystencji luźnej zapiekanki jest zupą... Na dodatek to danie - w którym wykorzystuje się różne warzywa i suchy żytni chleb. Nie mógł być świeży, gdyż wtedy nie udałoby się go pokroić na ultra cienkie plasterki. Prawie przezroczyste. Jak Natalia pokazała nam jak cienko ma być pokrojony ten chleb, to nie wierzyłam że to jest możliwe. Jednak nie dla chłopaka z Macedonii, który pokroił go na cieniutkie plasterki, takie akurat jakie były nam potrzebne.
To danie to typowa kuchnia przednówka, czyli obecnie na czasie. Być może niebawem zrobię taką zupę majorkańską i się pochwalę. Co ciekawe wywar jaki powstaje w czasie przygotowywania tego dania jest odlewany i już nie ląduje w późniejszej obróbce w daniu.
A wywar ten jest znakomity w smaku, może służyć jako baza do innej zupy, lub można go wypić lub zjeść maczając w nim świeże pieczywo, co my zrobiliśmy, czekając na dania właściwe.
Tutaj pozwalam sobie wtrącić to co mówiła, lub pisała Natalia o daniu, które akurat przygotowywałam. Tumbet ( zdjęcie jest poniżej ) to lokalna odmiana pisto, albo generalnie potraw śródziemnomorskich. Bo właściwie w każdym kraju południa Europy odnajdziemy jakąś wersję tej potrawy. Składniki są prawie zawsze te same. Czym się różni więc Tumbet? Tym, że każde warzywo przygotowuje się osobno, dopiero na sam koniec zalewa się je razem sosem, ale po kolei.
składniki:
1 kg. ziemniaków
bakłażan duży lub 2 małe
czerwone papryki
1 cukinia
puszki pomidorów w całości lub kawałkach
Sól,
Czosnek
Liść laurowy
Obrane ziemniaki, bakłażana, cukinie lub kabaczka, papryki kroimy w plastry. Każde z tych warzyw smażymy oddzielnie na niewielkiej ilości oleju, a najlepiej oliwy. Dodajemy tylko trochę soli i liść laurowy. Możemy wszystko oczywiście robić na tej samej patelni tylko na raty. Pamiętajcie, że bakłażana trzeba posolić i odstawić aż puści wodę z goryczą. Potem najlepiej odcisnąć go na papierowym ręczniku. I smażyć go należy na bardzo niewielkiej ilości tłuszczy bo bardzo wciąga go do środka. Na koniec robimy sos pomidorowy z przesmażonym drobno pokrojony czosnkiem a najlepiej przeciśniętym przez praskę. Dodajemy trochę soli, pieprzu i łyżeczkę cukru by zniwelować kwas w smaku. W żaroodpornym naczyniu układamy warstwami warzywa. Na spód ziemniaki, potem jak chcecie a na koniec polewamy sosem i na 5 góra 10 min. do piekarnika. I już. Na Majorce to się serwuje jako typową przekąskę (tapa) z chlebem.
Przyznam, że dania bardzo mnie zaskoczyły, może oprócz tego które ja robiłam, a na które przepis jest powyżej. Nieco przypomina ono musakę. Próba zastępowania mięsa w daniach jednak typowo mięsnych udała się znakomicie. Czekam na kolejne warsztaty Natalii, może niebawem ze swej słonecznej Majorki do nas wpadnie choć na chwilę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz