W ten szary wilgotny dzień powitał mnie w drzwiach restauracji Batida zapach czekolady. Intensywny, kojący, przyjemny i co najważniejsze zapraszający do środka. Pogoda sprzyjająca zaszyciu się w ciepłym miejscu z filiżanką gorącej czekolady. I oczywiście z pysznym wykwintnym ciasteczkiem.
Restauracja ma swój klimat. Po wybudowaniu osiedla MDM mieściła się tu restauracja Stylowa. Życie tętniło, szczególnie wieczorem.
Na początku zostałyśmy poczęstowane kawą i herbatą. Zaraz po tym powitała nas właścicielka restauracji oraz mistrz cukierniczy.
Nasz warsztat miał być podzielony na dwie części. Pierwsza służyła wykonaniu gotowych pain au chocolat, czyli bułeczek z ciasta półfrancuskiego z czekoladą. A podczas drugiego miałyśmy same zrobić ciasto półfrancuskie.
Tak ładnie wyglądało miejsce warsztatów. Czekały na nas brązowe fartuchy i wysokie papierowe czapki, trochę takie dla ozdoby.
Na początku dostałyśmy gotowe ciasto już z masłem w środku, by zrobić szybko bułeczki dla nas do skonsumowania. Potem miałyśmy robić ciasto półfrancuskie.
Przy użyciu linijki gotowe ciasto półfrancuskie zostało podzielone na prostokątne kawałki.
Na prostokąty zostały położone specjalne cukiernicze kawałki czekolady, które się szybko nie roztapiają. Zwykła czekolada gorzka tu się nie sprawdzi.
Tak wygląda prawidłowo zwinięty pain au chocolat. Wydaje się, że to prosta rzecz - tak jednak nie jest.
Do każdej bułeczki dwa kawałki czekolady są zwijane do środka. A następnie przeniesione na blachę ruloniki powinny być ułożone w ciepłym miejscu.
Końcówka każdego rulonika powinna być posmarowana jajkiem, by dobrze scalić bułeczki żeby nie rozkleily się podczas pieczenia.
Zwijanie ruloników z ciasta. Gotowe roladki zostały następnie odłożone w ciepłe miejsce.
Ciasto czekające na masło, leżące po lewej stronie. Ciasto powinno być najpierw dokładnie rozwałkowane w kształt prostokąta.
Dziewczyny sobie dobrze radziły z wałkowaniem na wymiar. To wcale nie jest łatwe.
Kawałek masła na cieście ma być następnie tak wmasowany, by na upieczonym cieście nie widać było pręg i przebarwień. Równomierne. Najważniejsze jest właściwe złożenie ciasta, by masło nie wypływało bokami oraz by nie było widać grudek i górek na cieście.
Wskazówki mistrza zawsze są cenne. Prostokąty powinny być idealne :)
Smarowanie rozkłóconym jajkiem to jeden z etapów. Najlepiej dwa razy. Bułeczki powinny być błyszczące. Już nasmarowane powędrowały do pieca.
Po wmasowaniu porcji masła ciasto należy ostawić do lodówki, a potem znów czeka etap wałkowania i składania.
Składać ciasto po wałkowaniu należy trzy razy i po każdym wałkowaniu odkładać do lodówki.
Wzór na croisanta narysowany na blacie przez naszego mistrza. Ponieważ nie miałyśmy czekolady z ciasta mogłyśmy zrobić właśnie croisanty w domu z ciasta, które same robiłyśmy.
Oczekując na gorące bułeczki z czekoladą popijałyśmy pyszną czekoladę. Czekolada w sam raz idealnie słodka i kojąca.
I oto pyszne maślane bułeczki. Delikatne ciasto złożone z listków, uginające się pod zębami o lekko chrupiącej skórce i słodko- gorzkim smaku czekolady w środku. Gorące i przepyszne.
Idealnie zrobione bułeczki nie powinny mieć popękanej wierzchniej skórki.
Zadowolone miny uczestniczek mówią o wszystkim. Fajne warsztaty oraz wspaniałe prezenty w postaci gotowego przygotowanego własnoręcznie ciasta, najnowszego numeru KUKBUKa i świecy zapachowej. To była świetna zabawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz