21 września 2014

Pożeganie lata. Domowe lody różane. Homemade ice cream rose.




Końcówka lata. Jeszcze można zrobić. Lody różane.  Z dodatkiem wody różanej. Ja miałam swoją domową wodę różaną. Ale w sklepach z żywnością  orientalną można kupić. Płatki róży powinny być najlepiej z własnego lub dobrze znanego nam ogródka. Nie skropione żadnym świństwem. Można ominąć ten składnik, jednak myślę że sporo się straci. 


Składniki 

50 ml wody różanej  ( ja miałam domową )
100 ml śmietanki 30 %
100 ml mleka skondensowanego niesłodzonego
1 łyżka cukru pudru ( można dodać więcej, ja nie dosładzam  )

1 duża garść płatków róży ( najlepiej różowych lub bordowych )
1 łyżka cukru kryształu białego


Płatki róż rwiemy lub siekamy bardzo drobno. Ucieramy z cukrem kryształem, by je zmiękczyć i uzyskać smak i świeży aromat. Mnie zajęło to kilkanaście minut. Najlepsza jest makutra lub moździeż. Jeśli róże mają intensywny kolor oddadzą go lodom :) 

Śmietankę ubijamy mikserem z cukrem pudrem parę minut. Łączymy składniki mikserem. Wlewamy do zamykanego, szczelnego pojemnika. Masa powinna sięgać najwyżej do 2/3 wysokości pojemnika. Ważne, by ten pojemnik mieścił się nam w komorze zamrażarki. Podczas procesu zamrażania i miksowania masa zwiększa swą objętość. Wkładamy do zamrażarki. Po 30-45 minutach wyjmujemy. Po bokach naczynia i na dnie masa zaczyna zamarzać. Trzeba delikatnie odrywać od ścianek naczynia i szybko zmiksować całość, by nie było grudek. Masa powinna być kremowa. Proces ten powtarzamy co 30-45 minut. Ja miksowałam z 8-9 razy. 

Ostatnio zmieniłam nieco recepturę moich lodów różanych.  Po pierwsze płatki róż, które leżały w miseczce zasypane cukrem zblederowałam na jednolitą masę. Zmieniłam też proporcje śmietanki do mleka skondensowanego, na korzyść śmietanki, której dodałam około 200 ml więcej. Przez co lody stały się bardziej kremowe. I było ich więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione