06 października 2018

Orecchiette con cime di rapa.


Podczas pobytu w Toskanii nie tylko smakowałam i uczestniczyłam we wspólnych warsztatach z innymi uczestnikami wyjazdu. Sama też coś ugotowałam z warzywa, które pierwszego dnia pobytu we Włoszech ujrzałam w miejscowym sklepie. A była to cima di rape, czyli roślinka podobna nieco do brokułów gałązkowych. Jednak jest to roślina należąca do kapustnych. 
W książce którą kupiłam również w markecie o tytule " Cucina Toscana ricette e salute 2" znalazłam przepis na zrobienie tego warzywa po toskańsku. W przepisie był smalec. Jednak dodanie tłuszczu typu smalec było nieco problematyczne dla mnie we Włoszech. Zaopatrzyłam się w dobrą oliwę i kupowanie smalcu nie wchodziło w grę. Dlatego zmieniłam nieco recepturę, dodając pierwszorzędną oliwę. Dodałam też trochę dobrego twardego sera pecorino.  




250 gr makaronu orecchiette
1 pęczek cime di rapa
1 cebula
3 ząbki czosnku
oliwa z oliwek
sól do smaku
pecorino lub parmezan


Rape umyć, wysuszyć i pokroić na około 5 cm kawałki. Blanszować przez około 7 minut w garnku z gorącą wodą. W tej samej wodzie można ugotować potem makaron al dente. Na oliwie przesmażamy pokrojoną w kostkę cebulę oraz czosnek. Następnie dodajemy odsączone cime di rapa. Smażymy chwilę, dosalamy do smaku. Na patelnię wrzucamy ugotowany makaron al dente i mieszamy. Podajemy gorące, posypane startym serem.




Z książki włoskiej dowiedziałam się że nie jest to warzywo często u nich stosowane, chociaż zawierają sporo cennych składników odżywczych i mało kalorii. W powyższym przepisie dodanie tłuszczu zwierzęcego podwyższa zawartość tłuszczów nasyconych, których w kuchni toskańskiej i tak jest sporo.
Potem w tym sklepie byłam kilka razy i rape już się nie pojawiło. Przed wyjazdem do Polski nie udało mi się ich kupić i przywieźć do domu. Szkoda , bo u nas nie można tego dostać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione