17 marca 2015

Kuchnia japońska. Ramen i sushi w Tekeda Sushi & Ramen.


Zostałam zaproszona na wieczór pełen niespodzianek, czyli menu degustacyjne w " Tekeda sushi & Ramen " w Warszawie na ul. Meissnera. Na początek zostaliśmy powitani ciepło przez właściciela. Zamówiliśmy na rozgrzanie po ramenie. Tego dnia była paskudna pogoda, wiało ostro i padało. Pogoda nie zachęcała do opuszczenia domu, ale dobre jedzenie kusiło.  Przez właściciela zostałam poczęstowana  sake :). Bardzo ciekawy smak i łagodny. Po zamówieniu napojów i ramenów zaczęliśmy się zastanawiać co jeszcze. Wybór bardzo duży, karta zawierała aż 40 pozycji. Trochę za duża karta, choć z drugiej strony można było dopasować dania pod swój gust.  Ustalenia co kto chce w gronie czterech osób zajęły nam sporo czasu. Menu degustacyjne powinno być jednak mniej pojemne, by mieć łatwiejszy wybór i zrobić to w szybszym czasie. 


Napój imbirowo-limonkowy zaskoczył mnie dość mocną nutą imbiru, którą czuło się pod koniec ich wydobycia. Pierwsza partia była słodka w sam raz, kolejna trochę za słodka.


Pojawił się  RAMEN w trzech odsłonach, na rozgrzanie. Ramen to danie japońskie zawierające aromatyczny bulion ze specjalnym makaronem oraz specjalnie dobranymi dodatkami. To kompozycja tych składników daje ostateczny smak i efekt wizualny zarazem. Bo je się również oczami. Nie zdecydowaliśmy się na ramen z bulionem rybnym, co było nowością. 


Shoyu Ramen z bulionem drobiowym, boczkiem i jajkiem. Ulubiony mojego męża. Oczywiście z dashi każda porcja ramenu. Makaron był bardzo dobry, sprężysty i smakowity, robiony w restauracji. 



Shio Ramen jest oparty na smaku bulionu drobiowego z  kurczakiem cha-shu i jajkiem. Nie jest to jednak normalne ugotowane na twardo jajko. Jak widać żółtko jest lekko płynne i ma lekki ciemnobeżowy kolor, co jest zapewne efektem marynowania. 


To mój ramen Tonkotsu Kuro z bulionem wieprzowo-drobiowym, z boczkiem cha-shu , jajkiem oraz olejem z palonych porów. Jest on widoczny na zdjęciu w postaci ciemnozielonych plam. Jest to ramen dosyć tłusty i dość zawiesisty o wyraźnym smaku wieprzowiny. I to mi w nim właśnie odpowiada. 


Kakuni, czyli wolno gotowany boczek z musztardą dobry, delikatny. Dla mnie nie był odkryciem. Być może dlatego, że sama robiłam w domu różne wariacje na temat gotowanego czy smażonego i glazurowanego boczku w stylu azjatyckim. Ale jeśli ktoś nie zna tych smaków będzie zadowolony.


Zupa Kimchi Jigae dość ostra i aromatyczna. Bardzo smakowała starszemu synowi, bardziej niż ramen, który jedliśmy na samym początku, głównie po to by się rozgrzać. Ta zupa jednak rozgrzewa bardziej niż ramen.


Pierożki wypróbowaliśmy oba rodzaje. Bardziej nam smakowały Ebi Gyoza z farszem z krewetek i kolendry, bo były pyszne i orzeźwiające. Niku Gyoza, czyli pierożki  z wieprzowiną i imbirem smaczne, ale dla mnie mogłyby być bardziej zakręcone imbirem.


Tutaj można było obserwować pracę sushi masterów z góry. Mieli tego dnia pełne ręce roboty. 


Powyżej nasze pierwsze zamówienie. Najbardziej smakowały nam Maguro Tatar Ten, czyli grube rolki z tatarem z tuńczyka w całości w tempurze oraz Sake Tatar Ten, czyli ich odpowiednik z łososia. Dobre były też Tamago Maki 3 ryby w omlecie. Ryby na kulkach ryżu też smakowite. 


Potem domówiliśmy jeszcze  California Rainbow, czyli grube rolki  z łososiem, krewetką, tuńczykiem i maślaną  , powtórka tych w tempurze oraz Nigri Maguro, czyli kulka ryżu z tuńczykiem  oraz Nigri Ika, czyli taka kulka z kalmarem. 


Deser Tamago Maki deserowe, czyli banan w tempurze z lychee, zawinięty w omlet smakował wybornie. Dodatek w postaci bitej śmietany w zasadzie niepotrzebny. A sos czekoladowy na wierzchu wręcz zbędny. Bez tego danie było fajne.


Lody o smaku herbaty zielonej dla mnie nie były odkryciem, gdyż już je jadłam. Sama przymierzam się do ich zrobienia. Bardzo smakowały szczególnie najmłodszemu. Dla mnie trochę za słodkie, ale ja używam mało słodkich dodatków, a moje lody domowe są zazwyczaj mało słodkie. Dla porównania dodam, że dla innych biesiadujących nie były za słodkie, więc to chyba kwestia smaku.


W lokalu są udogodnienia dla rodziców małych dzieci. Foteliki to podstawa. Można dostać również plastikowe talerzyki. Hitem okazały się pałeczki do nauki jedzenia nimi. Co ciekawe syn był bardzo nimi zainteresowany i rzeczywiście próbował nimi jeść. 


Podpatrywałam też zamówienia moich znajomych, dość licznych tego dnia w lokalu z okazji zaproszenia na menu degustacyjne.


Spróbowałam też innego ramenu niż nasze trzy, następnym razem powinnam zaryzykować.


Było to bardzo smaczne spotkanie z kuchnią japońską i nie tylko. Formuła degustacyjna jest idealna dla takich osób jak ja, którzy chcą posmakować wielu różnych dań, ale po trochu. Dania były przygotowane starannie i były zróżnicowane smakowo. Udana przygoda kulinarna. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione