19 września 2018

Smaki Toskanii. Podróż do Włoch i powitanie


Gdy zobaczyłam ofertę wyjazdu kulinarnego do Włoch, a konkretnie do Toskanii z Lemon&lime biura turystycznego, zaczęłam się nad tym zastanawiać. Wyjazdy wakacyjne z powodów zdrowotnych były krótkie i tak naprawdę wcale na nich nie wypoczęłam. Chciałam również nagrodzić siebie za wszystko czego dokonałam w tym i zeszłym roku. Taki wyjazd wydawał się idealnym rozwiązaniem. Zdecydowałam się. Dostałam zgodę na nieplanowany na wrzesień urlop. Co prawda przed samym wyjazdem pojawiły się kłopoty zdrowotne, ale na szczęście udało się rozwiać moje wątpliwości co do wyjazdu. Spakowana ruszyłam pociągiem do Krakowa. Po drodze zamówiłam wizytę w Żywym Muzeum Obwarzanka. Czekało mnie kilka godzin pobytu w Krakowie, więc chciałam go dobrze wykorzystać. Zjeść coś dobrego i wziąć udział w pokazie produkcji obwarzanka. Po przyjeździe skierowałam się na Kleparz, gdzie znajduje się owo Muzeum. 





Niestety na miejscu okazało się, że dla mnie jednej nikt pokazu nie będzie robił, a samo miejsce za 15 minut będzie zamknięte. Mały barek, gdzie można kupić obwarzanki same lub z dodatkami oraz kawę. Jedyne co mogłam zrobić, to zamówić ekspresowo kanapkę na drogę i kawę. Niestety kawy mrożonej nie było. Wpadły mi w oko skarpetki w obwarzanki, ale powaliła ich cena 29 zł. Rozumiem polski design, ale to chyba przesada.Kawę wypiłam w barku obok. Na obiad wstąpiłam do koreańskiej małej knajpki przy Kleparzu na bibibamp. I to był błąd. A szczególnie te kalmary. Danie miało okropny zapach, a smak nieszczególny. Prawie go nie tknęłam. Żałowałam, że nie kupiłam tych skarpetek zamiast tego koszmarnego dania. Było w podobnej cenie jak te skarpetki. Po tych doświadczeniach nie miałam już ochoty na dalsze eksperymenty kulinarne w Krakowie. Miałam dojechać na stadion Wisły z odpowiedniej strony. O mało co nie spóźniłam się na wyjazd do Włoch, bo stałam na parkingu z niewłaściwej  strony. A pytałam  wcześniej czy stoję z odpowiedniej strony. Wyruszyliśmy małym autokarem wieczorem. Czuwała nad nami opiekunka grupy Joanna Kieres - szefowa restauracji z Chrzanowa. Po drodze był poczęstunek jaki zrobiła nam Asia - pyszna tarta z warzywami. Dobrze, bo obwarzanek z oscypkiem i żurawiną okazał się obwarzankiem z oscypkiem i taki suchy średnio smakowa.  Niestety w nocy prawie nie spałam, dopiero po przekroczeniu granicy z Włochami, już o poranku chwilę usnęłam. Potem można już było podziwiać bajeczne krajobrazy Włoch, a potem już właściwej Toskanii. Droga minęła przyjemnie na wzajemnym poznawaniu się. 



Na miejscu powitali nas właściciele agroturystyki, serwując pyszne przekąski oraz różowe wino. Byliśmy już dość wygłodniali po podróży i spragnieni nowych smaków i doznań. Kanapeczki z siekanymi pomidorami ( bruschetta ),  pyszna pasta pomidorowa oraz wędliny włoskie.  







Miejsce okazało się bardzo ładne. Dwa budynki mieszkalne i przestronna recepcja, która kiedyś chyba była czymś w rodzaju stodoły. Obok niej basen. No i wspaniałe widoki. 








Czegóż chcieć więcej. Jak to czego ? Wspólnego gotowania i smakowania. Przygoda kulinarna miała się zacząć ! Ale tego wieczoru kolację dla naszej kulinarnej grupy przygotowała Joasia. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Banany w cieście po wietnamsku

Moja ulubiona słodka przekąska z barów wietnamskich. Niektórzy mówią  że to danie z ich czasów studenckich. No, ja chyba ich podczas studiów...

Wasze ulubione