Bardzo się cieszę, że tak blisko mam mikroregion etnograficzny Urzecze. Tuż, tuż za granicą mojego Grochowa. Tam właśnie zostały zorganizowane Zielone Świątki. I mimo, że obszar ten nie jest duży to równolegle imprezy odbywały się w Warszawie na Wawrze, w Górze Kalwarii, Karczewie, W Gassach oraz w Otwocku.
Miałam ochotę na sytochę- typową potrawę z Urzecza, ale nie było mi to dane. Na szczęście można tam było zjeść całkiem niezłe czarne pyzy z okrasą. Szkoda, że pogoda nie dopisała i trzeba było chować się po namiotach z atrakcjami.
Trochę czasu spędziłam na wycinankach ludowych, nawet udało mi się wciągnąć chłopaków.
Strój wilanowski z Urzecza do malowania. Już trochę czytałam na ten temat w książce Łukasza Maurycego Stanaszka o Urzeczu. Obecnie ukazała się kolejna pozycja tym razem o stroju z tamtych okolic. Na razie podobno trudna do dostania.
Na festynie było kilka atrakcji, szczególnie dla dzieci. Trochę mi zabrakło jednego, a mianowicie kontaktu z Wisłą i jej ludźmi. W ramach tego wydarzenia można było wykupić rejs w ozdobionych łodziach od jednego miejsca imprezy do kolejnych. Taki rzeczny korowód musi wyglądać niezwykle barwnie i nostalgiczne.
A poniżej dziewczynka z zespołu ludowego ma na głowie chustkę z motywem z Urzecza. Ten motyw jest naprawdę ładny i stylowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz