Gdy w zeszłym roku uczestniczyłam w warsztacie wietnamskiego Street Foodu w Muzeum Etnograficznym w Warszawie poznałam sekrety robienia kilku dań. Robiłam tam też nietypowy deser, który jednak okazał się typowy, ale dla wietnamskiego podniebienia. Dość prosty, bo może być złożony z samych owoców zalanych słodkim ( posłodzonym ) mlekiem kokosowym lub zwykłym. Wietnamczycy dodają do parady fasolę w kolorze bordowym. Na warsztacie wersja byłaby wręcz banalna, by nie powiedzieć bananalna, gdyby nie dodatek czarnej galaretki i to na dodatek z puszki. Gdy udało mi się taką galaretkę kupić w sklepie z żywnością azjatycką w Wólce czy na Marywilskiej czekałam na jakiś nietypowy i niebanalny dodatek owocowy. Podczas ostatniej wizyty w Wólce Kosowskiej miałam szczęście dostać bochenkowiec.
To owoc czasem mylony z mitycznym, a może mitycznie pachnącym ( ? ) durianem. Ten owoc jest o wiele przyjemniejszym aromacie, ale również dość intensywnym. Chwilę po zakupie już pachniało nim w całym samochodzie, chociaż kawałek to był niewielki, zawinięty w dwie torebki i upchany w bagażniku z resztą zakupów. Jak podkreślę, nie jest to zapach nieprzyjemny. Ma ciekawą teksturę, można powiedzieć lekko chrupką, nie tak jak jabłko. Skórka wygląda jak skóra smoka, choć przecież nie wiem jak wygląda taka skóra. Tak ją sobie wyobrażałam jako dziecko i tak zostało. Zielono - brązowa z wypustkami. Kolor miąższu przyjemny dla oczu, a smak bardzo satysfakcjonujący. Szczególnie przypadł do gustu młodszej latorośli. Choć Wietnamczyk, który mi go sprzedawał skrzywił się i spytał czy ja to znam. Odpowiedziałam, że tak. I smakuje - zapytał. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą że tak. On pokiwał głową i powiedział że pn to tego nie lubi i jeszcze raz się skrzywił. Nie każdy jak czytacie podziwia mój entuzjazm.
Czas zająć się deserem. Gdy nie dostaniecie nadobnego bochenkowca możecie zastąpić go np. bananem, mango, papają, melonem, borówką amerykańską czy innym ulubionym owocem. Pora przedstawić kolejnego bohatera, czyli czarną galaretkę grass jelly . Uwaga, galaretka ta jest prawie bez smaku, prawie bo jednak jakiś słaby wyczuwalny smak i zapach jednak ma. Co najważniejsze nabiera smaku w owym deserze. Smaku kokosowego zazwyczaj. Myślę, że można dodać zwykłej galaretki owocowej, pokrojonej w kostkę.
1/8 bochenkowca
1/2 galaretki grass jelly
2 łyżki cukru
ziarna białego sezamu ( opcja )
1 puszka mleka kokosowego
Miąższ bochenkowca pozbawiamy skóry i pestek i kroimy w kostkę. Galaretkę kroimy w kostkę podobną jak owoce. To poukładać w miseczkach. Cukier ( miałam palmowy ) rozpuścić w odrobinie gorącej wody i połączyć z mlekiem kokosowym. Tym zalać zawartość w salaterkach. Można posypać prażonymi nasionami sezamu. Można też dodać inne ulubione owoce czy orzechy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz