Strony

29 czerwca 2017

Chłodnik z melona, imbiru i soku z cytryny.

Przyznam się bez bicia, że u mnie w domu rodzinnym nie było tradycji robienia chłodników. Ani u jednej babci, ani u drugiej. Mój pierwszy kontakt z chłodnikiem  pamiętam do dziś. To było około 10 lat temu.  Dzień wcześniej z koleżanką i jej mężem bawiliśmy się do późnej nocy na krakowskim Kazimierzu. Odbywał się wtedy Festiwal Kultury Żydowskiej - koncert finałowy.  Nazajutrz  obudziłam się w akademiku " Żaczek " w Krakowie, gdzie udało się znaleźć nocleg.  To był słoneczny, rześki poranek. Pełni sił i bardzo głodni przystaliśmy na propozycję koleżanki, by zjeść śniadanie w  restauracji wegetariańskiej. To był szmat czasu temu, więc takie miejsca nie były tak popularne jak obecnie i nie powstawały jak grzyby po deszczu. Koleżanka zaproponowała nam by zjeść rano chłodnik, choć jeszcze nie było upalnie. Ponieważ jadłam chłodnik pierwszy raz nie bardzo wiedziałam jak ma smakować, choć chłodnik miał dla mnie zbyt kwaśny posmak. To danie nie zachwyciło mnie. A nasze kłopoty zaczęły się w powrotnej drodze i chyba wiecie co mam na myśli. To mnie nie zraziło i spróbowałam tego dania na imprezie, gdzie robili je moi znajomi i było przepyszne. A w Krakowie ewidentnie coś było nie tak z tym chłodnikiem. 
Sama zdecydowałam się zrobić chłodnik nietypowy, bo z melona. 



chłodnik 
1 melon
sok z 1 cytryny
2-3 cm świeżego imbiru 
miód ( w razie potrzeby )
sól do smaku
bazylia 
marynowany czosnek do garnirowania

do podania 
crispini 
plastry szynki parmeńskiej

Obranego melona, pozbawionego pestek miksujemy z sokiem z cytryny, solimy do smaku. Gdy konsystencja jest zbyt gęsta, można dodać odpowiednią ilość wody. Gdy chłodnik jest zbyt kwaśny, można dodać nieco miodu do smaku. Zupę chłodzimy. Podajemy udekorowany świeżymi listkami bazylii i czosnkiem marynowanym. 
Można chłodnik podać z crispini z  szynką parmeńską. 

25 czerwca 2017

Letnia sałatka z melona. Kavun salatasi

Post będzie krótki, jak noc czerwcowa. Zaczęło się lato. Czasem jest upalnie i gorąco, a czasem mniej. Ale tak czy inaczej to świetny czas by zrobić letnią, bardzo orzeźwiającą sałatkę. Z melona, fety i oliwek, w  stylu tureckim. Nie jest trudna do zrobienia. A melonów teraz od groma w sklepach. I to rożnych. Płatki kwiatów tylko z domowych ogródków, nie pryskane. Biegnijcie po składniki.   


Składniki
1 średni melon
200 gr sera feta
kilka czarnych oliwek
garść listków mięty
garść listków bazylii purpurowej ( opcja )
kilka płatków róż ( opcja )
2-3 łyżki oliwy
sok z 1/2 cytryny
płatki chili ( opcja )
sól do smaku

Obrany melon, pozbawiony ziaren pokroić w kostki. Podobnie pokroić fetę również w kostkę. Dodać oliwki, zieleninę oraz płatki róży. Składniki lekko wymieszać. Zrobić sos z oliwy, cytryny oraz przypraw. Polać sosem. Podać najlepiej lekko schłodzone. 

19 czerwca 2017

Kabaczki faszerowane jagnięciną.

Bladozielone kabaczki zostały zakupione z bliżej nie sprecyzowanym pomysłem na ich wykorzystanie. Kiedyś, w dawnych czasach komuny kabaczki często były u nas w domu różnie wykorzystywane. Do czasu, aż zastąpiły je cukinie. Na kilkanaście lat zniknęły prawie z rynku. Nie wiem dlaczego. Tak czasem bywa. Podobnie było z patisonami. Dobrze wrócić do starych smaków, ale zupełnie w nowej odsłonie. Moja pasja do nadziewania, zawijania, dań złożonych z farszów, połączenia smaków, kolorów i tekstur. Tekstura to takie modne słówko z zagranicznych programów kulinarnych. Jak to piszę, to aż słyszę je w głowie w wykonaniu Jamesa Olivera. Ale powróćmy do naszych kabaczków i przepysznego nadzienia inspirowanego kuchnią północnej Afryki. Pomysł miałam, oczami wyobraźni już widziałam kabaczki z wydrążonymi otworami. Teraz kwestia nadzienia. Jagnięcina. O tak. I nawet udało się dostać na Saskiej Kępie. Bo tam można dostać wiele ciekawych produktów. Dodałam przyprawę marokańską Ras el Hannout, sporo kminu rzymskiego który bardzo lubię. I jeszcze makaron pszenno-owsiany w postaci małych kuleczek lub kuskus. Danie jest bardzo smakowite. Polecam. 


3 średnie kabaczki
150-200 gr mielonej jagnięciny
1 cebula
6-7 łyżek passaty pomidorowej
1 łyżeczka przyprawy Ras el Hannout
1 łyżeczka kminu rzymskiego
2 łyżeczki pasty harissy
sól do smaku
świeżo mielony czarny pieprz
oliwa z oliwek do smażenia
1/2 szklanki makaronu pszenno-owsianego lub kuskus
czarnuszka do posypania 

Kabaczki obieramy ze skóry, lub częściowo obieramy ze skóry. Każdy dzielimy na 3 równe części i wydrążamy środek. Odkładamy te wydrążone elementy do miseczki. Rozgrzewamy oliwę na patelni. Smażymy chwilę cebulę pokrojoną w kostkę. Następnie dodajemy jagnięcinę. Smażymy na lekko złoto. Dodajemy passatę pomidorową, harissę, przyprawę Ras el Hannout oraz lekko utarty wcześniej w moździerzu kmin rzymski oraz sól i pieprz do smaku. Kawałki kabaczka ustawiamy w naczyniu pionowo i otwory napełniamy gęstą częścią farszu. Pozostałą częścią sosu zalewamy kabaczki i dodajemy kawałki wydrążonych kabaczków, wcześniej posiekanych. Makaron pszenno- owsiany lub kuskus dodajemy po około 20 minutach gotowania. Gotujemy około 30-40 minut. W razie potrzeby można dodać trochę wody. Kabaczki powinny być ugotowane. Podajemy jako przystawkę lub danie obiadowe. Posypujemy czarnuszką. 








14 czerwca 2017

Ciasto włoskie z truskawkami.

Sezon na truskawki trwa w najlepsze. I dobrze. Jemy ile się da, bo sezon niedługo mija. Najprostsze, choć trochę kaloryczne jest zjadanie truskawek ze śmietaną i odrobiną cukru. Tak kiedyś się jadało truskawki. Teraz jem je same. Ewentualnie lądują w lodach albo w cieście z ricottą. To ciasto to ostatni hit w moim domu. Ten przepis jest ze strony włoskiej, ale odkryty przez jedną z moich znajomych na portalu społecznościowym. Ciasto jest jeszcze bardziej " mokre " niż poprzednie. Ale takie ma być. W pierwotnym przepisie co nieco zmieniłam. Dodałam otręby żytnie oraz cynamon, zredukowałam ilość cukru w cieście, dlatego dodałam go trochę na wierzch w postaci cukru pudru. 



składniki
250 gr ricotty
400 gr truskawek
4 jaja
100 gr oleju z pestek winogron
140 gr mąki pszennej
2 łyżki otrąb żytnich
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki cynamonu
100 gr cukru
cukier puder do posypania

Składniki ciasta mieszamy razem, ale bez truskawek. Gdy masa jest już jednolita dodajemy 3/4 truskawek pokrojonych na połówki  i delikatnie mieszamy. Ciasto wkładamy do formy do pieczenia. Na wierzch układamy pokrojone w połówki truskawki. Pieczemy 50 minut w temp. 180 stopni C. Zaraz po upieczeniu obsypujemy cukrem pudrem. W zależności od słodkości samych truskawek.




11 czerwca 2017

Szpinak wodny z czosnkiem smażony ( Rau Muong Xao Toi )

Szpinak wodny zwany też wilcem wodnym ( rau muong po wietnamsku ), to prawie nieznane u nas warzywo. Kilka razy widziałam te gałązki w sklepach z azjatycką żywnością i wahałam się czy je kupić. Tym razem skłonił mnie do tego przypadek. Dwa opakowania tej rośliny kupował Polak, spytałam go co będzie z tego robił. A on mi powiedział, że robi takie szybkie danie z patelni z czosnkiem, od kiedy wrócił z Chin. Tam je bardzo często jadł. Jak widać sposób przygotowywania tej rośliny po chińsku i wietnamsku jest podobny. 


składniki
1 pęczek szpinaku wodnego
4- 5 ząbków czosnku
1 łyżka sosu ostrygowego
1 łyżka sosu rybnego
cukier do smaku
olej do smażenia
sól 

Dzielimy gałązki szpinaku wodnego na 3 części każdy. Warzywa gotujemy krótko w osolonej wodzie. Wyjmujemy na sitko i płuczemy pod strumieniem zimnej wody. Na patelnię wlewamy olej rzepakowy i dodajemy zgniecione nożem ząbki czosnku. Chwilę smażymy, by czosnek wydobył smak, ale się nie przypalił. Dodajemy szpinak wodny, solimy do smaku, dodajemy cukier oraz sos ostrygowy i rybny. Smażymy około 3 minuty. Podajemy, jako przystawkę do dań mięsnych lub do ryżu. 



08 czerwca 2017

Birmańskie curry z okrą i jajkami.

Okra ? Co to jest ? Przecież to taki dziwny składnik , że nie można go kupić w Polsce. Tak, nawet słyszę to przekonanie w głosie osoby wiedzącej wszystko, o mnie też. Muszę ją bardzo rozczarować. Można kupić świeżą okrę zarówno w sklepach wietnamskich z azjatycką żywnością w Wólce Kosowskiej, w halach na Marywilskiej i na targowisku na Bakalarskiej, jak również w niektórych sklepach z indyjską kuchnią oraz w sklepach z afrykańskim jedzeniem. Pierwsze moje przygody z okrą były dość ciekawe. A okra była suszona, malutka i nawleczona na nitki. Gdyby je połączyć, miałabym niezbyt ładny naszyjnik. Nie bardzo wiedziałam co z tego maleństwa zrobić. To było gdzieś 17 lat temu. Dodałam okrę do do dania typu leczo. Smakowała tak sobie. To mnie trochę zniechęciło do dalszych zakupów. Aż do czasu gdy udało mi się kupić świeżą okrę. Moje dotychczasowe doświadczenia z tym warzywem pozwoliły mi na refleksję, iż najlepiej smakuje w daniach typu curry. Bardzo mi odpowiadało danie lady fingers masala, a w postaci curry z Birmy smakowało jeszcze bardziej.





1 duża garść świeżej okry
4 jajka ugotowane na twardo
4 duże pomidory
2 średnie cebule
4 ząbki czosnku
2-3 chili pokrojone
2 łyżki sosu rybnego
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1/4 łyżeczki cayenne 
1/2 łyżeczki kurkumy
sól do smaku
olej do smażenia
pęczek kolendry

Na paru łyżkach oleju ( rzepakowego lub kokosowego ) smażymy jedną cebulę bardzo drobno pokrojoną, tak by się zeszkliła, ale nie zrobiła brązowa. Po tym czasie dodać zmiażdżony czosnek oraz pokrojone drobno chili. Trzeba uważać, by nie przypalić czosnku. Dodać przyprawy sypkie oraz bardzo drobno pokrojone pomidory. Gotować 15-20 minut, aż mieszanka zacznie tworzyć sos. Następnie dodać drugą cebulę, ale pokrojoną w cienkie krążki. Gotować kilka minut i dodać okrę pokrojoną na 2 części. Posolić i dodać sos rybny. Można dodać więcej sosu rybnego. Okra nie powinna się rozgotować. Dodajemy  jajka pokrojone na pół, tak by żółtka były na górze. Powinny się zagrzać. Podajemy posypane natką kolendry. Świetne z ryżem. 

Okra


05 czerwca 2017

Sałatka z funkii z olejem z czarnuszki.

Patrzyłam na te ładne liście z radością. Szczególnie podobały mi się te jasnozielono -białe. Ot taka roślina ozdobna. Pasłam nimi oczy. A tu na warsztacie dzikiego gotowania dowiedziałam się że FUNKIA, bo o niej mowa jest jadalna. Jednak jesienią, kiedy warsztat się odbywał te liście już nie nadawały się do jedzenia. Czekałam na wiosnę. I doczekałam się pięknych liści. Po doświadczeniach z kuchnią koreańską miałam ochotę zrobić z liści funkii sałatkę z sosem sojowym i sezamem, ale kupiłam olej z czarnuszki, świeżo zrobiony przez Justynę i już miałam myśl co zrobić dalej. I tak powstała ta sałatka. A przy okazji drążenia tematu odkryłam, że Japończycy bardzo cenią tą roślinę, gdzie pod nazwą URUI robi niezłą karierę kulinarną. Jednak ta japońska ma długie łodygi i małe liście, u nas takiej nie widziałam. Traktują ją nieco jak szparagi. Dodają do zup, dań z ryżu lub podają jako przystawkę. 


15 liści funkii
1 łyżeczka mirinu
1 łyżeczka octu ryżowego
2 łyżki oleju z czarnuszki
1 łyżeczka czarnuszki
sól do smaku

Liście dokładnie myjemy, kroimy na około 3-4 cm kawałki i blanszujemy we wrzątku. Dodajemy mirin, ocet ryżowy, olej z czarnuszki, solimy do smaku. Posypujemy czarnuszką. 

Funkia w pełnej krasie

04 czerwca 2017

Tofu faszerowane po chińsku.

Jakiś czas temu na warsztatach kuchni indonezyjskiej, na jakie zostałam zaproszona przez ówczesnego Ambasadora Indonezji w Warszawie, jedna z uczestniczek powiedziała mi że w Indonezji można kupić faszerowane tofu. Tłumaczyła mi, że farsz umieszcza się  w wykrojonej kieszonce w tofu. To rozpaliło moją wyobraźnię.  Jednak przy pierwszej próbie świeże tofu, zakupione w wietnamskim sklepie rozpadło się od nacięć. Na jakiś czas zapomniałam o faszerowanym tofu, zniechęcona pierwszym niepowodzeniem. I ostatnio mąż przywiózł mi z Bakalarskiej aż 4 kostek tofu. Na planowaną zupę z wakame wystarczyła mi jedna kostka. Z pozostałych postanowiłam zrobić inny użytek. Tym razem przejrzałam filmiki w internecie, by zobaczyć, jak można faszerować tofu, by się nie rozerwało. Okazało się, że w świeżym tofu robi się kieszonki, nie w dużym kawałku, ale w jego części. Albo  robi się z tofu jakby naczynka i nadziewa, ale od góry. To spowodowało, że z ufnością spojrzałam na te kostki tofu. Wybrałam przepis chiński, trochę go modyfikując, a mianowicie nie dodałam bulionu z kurczaka. W prawie każdym takim przepisie występuje chicken stock, czyli bulion z kurczaka instant lub gotowy w płynie. Ja nie używam kostek rosołowych, bulionu w proszku ani nie kupuję gotowych bulionów w butelkach. Zamiast tego dodaję wody i bardziej przyprawiam danie.


3 kawałki świeżego tofu
ok 200 wieprzowiny z szynki
1 łyżeczka przyprawy 5 smaków
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka sosu ostrygowego
2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej
świeżo zmielony czarny pieprz
sól do smaku
olej rzepakowy do smażenia
1/2 pęczka dymki

Kawałek tofu dzielimy na pół i z tej połówki wydrążamy kieszonkę kwadratową lub okrągłą, tak by nie przerwać brzegów, ani się przebić dna. Wcześniej nożem zaznaczyłam brzegi nacięcia, a później wydrążyłam zawartość łyżeczką. Wydrążone tofu rozgnieść widelcem i połączyć dokładnie ze zmieloną wieprzowiną. Dodajemy sól i czarny pieprz do smaku, przyprawę 5 smaków oraz połową mąki ziemniaczanej. Mieszamy. Tą mieszanką faszerujemy tofu. W misce mieszamy sos sojowy i ostrygowy, pozostałą mąkę oraz pół szklanki wody. Na dużej patelni rozgrzewamy olej i przesmażamy faszerowane tofu około 7 minut, następnie zalewamy te kawałki przygotowanym sosem oraz 1/2 szklanki wody i dusimy pod przykryciem około 50 minut na małym ogniu. Gotowe posypujemy pokrojoną dymką i podajemy gorące. Razem z ryżem to świetne danie obiadowe, samodzielnie stanowi przekąskę.  




03 czerwca 2017

Lody jogurtowe - truskawkowe z chia i syropem daktylowym.

Sezon na truskawki zaczęłam ciastem włoskim z ricottą. Ale dzieciaki chciały lody. Bo lody domowe są najlepsze. Pyszne i zawsze wiadomo co w nich jest. Plan był prosty lody na bazie truskawek z jogurtem. Ale dzień wcześniej przyszła paczka z zamówionym syropem daktylowym. Jeszcze nie miałam okazji go spróbować. Na forach i w grupach o jedzeniu arabskim czytałam że bardzo dobry. Spróbowałam i już wiedziałam co dodam do moich lodów truskawkowych. Ten syrop pasował idealnie. Nie chciałam, by lody były bardzo słodkie. Syrop jest słodki, ale z taką fajną nutą smakową. Nadaje fajny akcent lodom. Składniki podałam na 2 lody na patyki, ale warto zrobić je w większej ilości, np w odpowiednim pojemniku, bo znikają błyskawicznie. A jak nie macie ochoty na lody, to można zjeść mieszaninę jako deser po lekkim schłodzeniu.




Składniki na 2 lody
100 ml jogurtu naturalnego
5-7 truskawek 
1/2 łyżeczki wiórków kokosowych
1/2 łyżeczki chia
syrop daktylowy do smaku

Truskawki lekko miksujemy, ale zostawiamy kilka większych kawałków, dodajemy jogurt naturalny, wiórki kokosowe, nasiona chia i syrop daktylowy do smaku. Mieszamy. Odstawiamy na kilka minut do lodówki. Następnie mrozimy w foremce do lodów około 3-4 godziny. 


02 czerwca 2017

Śniadanie na trawie. Jajko sadzone na rukwi wodnej i burrata z oliwą.

Zgadnijcie jakie warzywo jest na szczycie rankingu superfoods ? RUKIEW WODNA. Warzywo bardzo smaczne, a u nas prawie nieznane. Pierwszy raz kupiłam je w Gospodarstwie Majlertów, a potem żałowałam że taką małą ilość kupiłam, choć kupiłam i tak niemało. Wtedy zrobiłam z zupę-krem z rukwi wodnej, wzorowaną na kuchni brytyjskiej. Przepyszna w smaku. Rukiew rukwi nierówna. Tamta była dość twarda i w smaku przypominała nieco rzeżuchę z kiełkami słonecznika. Rukiew zakupiona w tym roku była bardzo delikatna, co widać na zdjęciu poniżej, wręcz rachityczna, przypominająca trochę kolendrę. A w smaku bardziej jak rzeżucha. Z racji swej wiotkości widziałam ją w sałatkach i innych daniach.   


Przepis jest prosty smażymy piękne, wiejskie jajo na oleju, gdzie wcześniej podsmażyliśmy lekko cebulkę. Kładziemy na umytym pęczku rukwi wodnej. Zjadamy, delektując się piękną pogodą. 
A oto niedawne moje odkrycie kulinarne -  BURRATA, czyli mozarella wypełniona mieszanką śmietany i kawałków mozarelli. Dziwię się, że dopiero teraz to odkryłam. Może dlatego, że wcześniej jej nie widziałam w sklepach. A teraz dostałam z zaleceniem natychmiastowej degustacji. Gdyż produkt ten nie może długo leżeć w lodówce. Najlepsza jest świeża, podana w towarzystwie oliwy z oliwek. 


Podałam ją skropioną bardzo dobrą oliwą z oliwek z pomidorem i bazylią. Smakowała wyśmienicie. 
Czy podoba się Wam takie śniadanie ? 

01 czerwca 2017

Wietnamska zupa z musztardowca ( CANH CẢI )

Moja metoda na zakupy i gotowanie po wietnamsku nadal działa. Ważne, by zakupiony nie znany wcześniej produkt miał na opakowaniu opis po wietnamsku. Potem nie jest trudno znaleźć jakiś przepis na necie, a jak trwoga to zawsze pomogą znajomi wietnamscy i polscy, którzy podpowiedzą co i jak zrobić. Każdy taki nowy produkt, to jakby przygoda. Szukanie przepisów, porównywanie ich, wybieranie tego co ujmuje najbardziej, lub tego do którego mam większość składników, robienie, smakowanie tego dania i reakcja rodziny.  Zakupiony pęczek musztardowca ( rau cai cay ) chciałam właściwie wykorzystać. Już wcześniej miałam ochotę kupić to warzywo, ale wyglądało tak niepozornie. Przepis na tą zupę CANH CẢI  znalazłam na stronie Wietnamki Helen. W przepisie występuje wołowina, ale miałam akurat chude mięso z szynki.  Nie dodałam do marynaty do mięsa rosołu z kurczaka instant, bo nie stosuję w swojej kuchnia takich przypraw i dodatków. Dodałam więcej sosu rybnego. 


1 pęczek musztardowca ( rau cai )
ok. 200 gr wołowiny lub chudej wieprzowiny
1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
1-2 ząbki czosnku
2 łyżki sosu rybnego
2 łyżki oleju rzepakowego
5 cm kłącza imbiru
sól do smaku

Mięso kroimy na cienkie plasterki. Marynujemy je z dodatkiem czarnego pieprzu, czosnku, sosu rybnego i połowie oleju rzepakowego. Marynujemy co najmniej 15 minut. Imbir obieramy i zgniatamy bokiem noża, by wydobyć jak najwięcej smaku. Smażymy mięso na łyżce oleju w garnku w którym będziemy gotować zupę. Do przesmażonego mięsa wlewamy wodę.  Musztardowiec kroimy na około 4 cm kawałki. Wcześniej należy dodać grubsze kawałki, a potem liście. Dodajemy też imbir oraz solimy do smaku lub dodajemy jeszcze sosu rybnego.  Gdy zielenina już jest miękka serwujemy gorące. Można dodać sosu chilii.