Kupiłam kiedyś "sałatkę z bobu" do pracy, w sklepie z przyprawami i przekąskami w stylu bliskowschodnim. Pyszna, sycąca - wydawała się prosta w wykonaniu. Na drugi dzień pognałam do tamtego sklepu gdzie kupiłam sałatkę, by kupić suszony bób. Zakładałam, że robią ją z suszonego bobu, który po obróbce cieplnej staje się czerwonawy i mniejszy, albo to jakaś inna odmiana bobu niż mi znana. Pani sprzedająca powiedziała, ze nie ma suszonego bobu, bo jakaś pani kupiła dziś resztę.
"I nie będzie" - dodała.
"A dlaczego"- spytałam ?
"Bo nie- właściciel tak zdecydował ".
Oklapłam. Chciałam odtworzyć sałatkę którą jadłam poprzedniego dnia.
"A sałatka z bobu jest ?" - zapytałam z nadzieją w głosie.
" Nie ma, ale jutro będzie"- odpowiedziała
" Jak to ? To jak bez tego bobu ją zrobicie ?"
Pani pokiwała głową i się uśmiechnęła.
"Bo my ją nie z suszonego bobu robimy"- dodała.
I pokazała mi puszkę z bobem. Po krótkiej konwersacji pani stwierdziła, że mogę sobie taką sałatkę sama przecież zrobić. Przyniosła mi puszkę i zdradziła szczegóły. Zazwyczaj nie lubię dań z dodatkiem puszkowym, ale czasem trzeba. Bób z sałatki okazał się bobikiem :) Jeśli taki znajdę suszony zrobię sałatkę od podstaw.
Składniki
1 puszka ugotowanego bobiku ( 400 gr )
2 mięsiste duże pomidory
pęczek pietruszki
2 ząbki czosnku
sok z cytryny do smaku
oliwa z oliwek
sól do smaku
Pomidory kroimy w kosteczkę. Czosnek przeciskamy przez praskę. Bobik należy przełożyć z puszki na sitko i dobrze przemyć zimną wodą. Pietruszkę drobno posiekać. Składniki łączymy. Doprawiamy sokiem z cytryny do smaku, solą i polewamy dobrą oliwą z oliwek, ale o niezbyt mocnym aromacie. Jest lepsza jak się przegryzie parę minut.