Strony

23 maja 2018

Kwiaty szałwii smażone w cieście





Do tej pory nie widziałam jeszcze kwiatów szałwii, dlatego jak zobaczyłam wiązki kwiatów szałwii od razu zdecydowałam się kupić je celem wypróbowania. Dość intensywny smak szałwii jest od razu wyczuwalny. Tak samo można potraktować każdy kwiat jadalny. A jest ich teraz bez liku. Poczynając od tych, które można kupić np. kwiaty cukinii czy nasturcji, po te które można zebrać w znanym, wolnym od zanieczyszczeń miejscu. Można zastosować zwykłe ciasto naleśnikowe, jak też różne wariacje na ten temat, tempurę czy też ciasto z mąki cieciorki. To jest wyjątkowo wygodne i szybkie, bo wystarczy wymieszać przesianą mąkę z wodą czy mleczkiem roślinnym, przyprawami i mamy bazę gotową. 


kilka gałązek kwiatów szałwii

ciasto z mąki cieciorki lub 
ciasto naleśnikowe
olej rzepakowy do smażenia
Kwiaty zanurzamy w cieście i smażymy na gorącym oleju. 



20 maja 2018

Liście brukwi w cieście z mąki z cieciorki



Wczoraj pojechaliśmy na zakupy do Gospodarstwa Majlertów. Przyznam że wiadomość o budowie na miejscu ich gospodarstwa nowego mostu mnie zelektryzowała. Nie chciałabym, by zniknęło tak fajne i lubiane przeze mnie miejsce. Gdzie mam niedaleko, a jego oferta jest ciekawa i inspirująca do działań kulinarnych. Może da się jakoś tego uniknąć ?
Tym razem rzuciłam się na świeżą rukiew wodną, z której jutro wyczaruję zupę. To jedna z moich ulubionych zup, niestety robię ją rzadko, bo rukiew wodną, tak znaną w kuchni brytyjskiej mogę dostać w zasadzie tylko u Majlertów. Poza tym kilka listków jarmużu toskańskiego i pęczek szparagów fioletowych. Gdy stałam w długaśnej kolejce podeszła do mnie Asia, jedna z właścicielek i podarowała mi liście brukwi, wiedząc że robię rożne dziwne potrawy z ich warzyw. Bardzo mnie to ucieszyło, bo liści brukwi nie jadłam, a ich smak wydawał mi się ciekawy. Nieco podobny do smaku kalarepki. Stojąca za mną pani powiedziała, że lepiej smakują liście większe niż mniejsze, które wydają się gorzkawe w smaku. Uwaga okazała się bardzo cenna. Rzeczywiście duże liście mają łagodny smak, a te małe są z domieszką goryczki. Potem jeszcze skoczyliśmy do Rysin, skąd wyszłam ze szczypiorkiem i pęczkiem fioletowych kwiatów szałwii. 
Postanowiłam na szybko zrobić małą przystawkę z tych liści  z zastosowaniem mąki z cieciorki, której ostatnio uzupełniłam zapasy i paru dodatków. Można je też zrobić w klasycznym cieście naleśnikowym, jeśli nie macie mąki z cieciorki ( besan ). 




3-4 duże liście brukwi
2  łyżki mąki z cieciorki
kilka łyżek mleka z migdałów lub wody
1 czubata łyżka  łuskanych ziaren konopi 
kilka kwiatów szałwii  ( opcja ) 
2 łyżki oleju rzepakowego


Mąkę z cieciorki rozrabiamy z wodą lub z mlekiem z migdałów ( lub dodajemy inne roślinne "mleko"). Dosypujemy ziarna konopi. Mieszamy. Powinno wyjść dość gęste ciasto. Gdy będzie za rzadkie to trzeba dosypać trochę mąki, a jak za gęste dodać wody. Pokrojone w podłużne kawałki liście zatapiamy w cieście i smażymy na gorącym oleju. Posypujemy ziarnami konopi i kwiatami szałwii. 


Aromatyczny gulasz warzywny vel duszone warzywa




Tak wiem, że nazwa gulasz w zasadzie jest zastrzeżona dla węgierskiej potrawy z mięsa, papryki i cebuli. Ale nazwa duszone warzywa brzmi jakoś mało ciekawie. Jak zwał tak zwał, ale powstała bardzo smaczna, aromatyczna warzywna potrawa i to jednogarnkowa.  A wszystko zaczęło się od batata, którego kupiłam w zasadzie bez zastanowienia, myśląc że zrobię z niego zupę. Ale potem okazało się, że zup było dość dużo w ostatnim czasie, a  miałam ochotę zrobić coś innego. Koleżanka w pracy podsunęła pomysł na bataty pieczone w piekarniku z przyprawami. Ja jednak wiem, że moje chłopaki raczej nie lubią na obiad słodkich dań, a to jednak słodkie ziemniaki i niezależnie od tego co nimi nie robić samodzielnie występując smakują za słodko. Miałam jeszcze w lodówce kilka pak choi, świeży imbir, paprykę, cebulę, czosnek i mnóstwo różnych przypraw. Pomysł ze pieczonymi batatami mnie zainspirował po drodze z pracy do domu. Przypomniał mi się gulasz afrykański mafe, jaki robiłam kiedyś na warsztatach. Dokupiłam jeszcze kilka warzyw po drodze i tak powstało to pyszne danie. Gdyby nie dodatek małej ilości masła do robienia, byłaby to potrawa wegańska. 
Będę na pewno jeszcze eksperymentować ze składem warzyw. W sezonie letnim wskoczą tam inne warzywa. Spróbuję też zrobić je z bakłażanem. 





1 batat
1 kg ziemniaków
2 duże cebule
3 ząbki czosnku
1 cukinia 
1 papryka czerwona
6 pak choi
1,5 cm kawałka imbiru 
2-3 łyżki oleju rzepakowego
1/2 łyżki masła ( opcja )
1 czubata łyżka wędzonej papryki
1 łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
1/2 łyżeczki chilli lub ostrej papryki 
po 1/4 łyżeczki mielonej gorczycy, kolendry i kozieradki
świeżo zmielony czarny pieprz
sól do smaku
kiełki chia lub inna zielenina do posypania. 


Obieramy bataty i ziemniaki. Kroimy na dość duże kawałki. Cebulę w krążki, czosnek rozgniatamy nożem i siekamy. Imbir obieramy i drobno siekamy. Paprykę kroimy w kostkę dość dużą. Z pak choi odkrawamy jasną część i kroimy w kostkę. Na patelni rozgrzewamy olej zmieszany z masłem i partiami krótko smażymy batata, ziemniaki, cebulę, czosnek, imbir i paprykę. Warzywa wkładamy do garnka i zalewamy wodą tak, by warzywa trochę wystawały. Dodajemy jasną część pak choi. Doprawiamy solą do smaku, pieprzem, wędzoną papryką, kminem rzymskim, kozieradką, gorczycą i kolendrą. Gotujemy do miękkości ziemniaków. Dodajemy wtedy zielone części pak choi oraz cukinię pokrojoną w kwadraty. Gotujmy chwilę i podajemy gorące posypane kiełkami lub inną zieleniną. 



16 maja 2018

Filmowy chleb kukurydziany.





Przypominam sobie jak pierwszy raz oglądałam film " Smażone zielone pomidory ". Byłam nim zachwycona. Z radością wtedy odkryłam, że istnieje książka o takim samym tytule, autorstwa Fannie Flagg. Przyznam, że najbardziej chciałam poznać przepis na smażone zielone pomidory. Ale książki przez dłuższy czas zdobyć nie mogłam. W księgarniach nie było tego tytułu. A na książkę w pobliskiej bibliotece była długa kolejka. W końcu się doczekałam. Książkę połknęłam bardzo szybko. Na końcu książki są zawarte przepisy. O smażonych, zielonych pomidorach opowiem Wam innym razem. Tymczasem zagaję o chlebie kukurydzianym. Zrobiłam go dlatego, że miałam sporo mąki kukurydzianej i nie miałam pomysłu co z nią zrobić. Zwykła mąka kukurydziana, nie bajerancka niebieska po przebytym procesie jej wzbogacania wapniem. I w książce znalazłam przepis na chlebek z mąki kukurydzianej. Nie dodałam do niego jednego składnika z książki, a mianowicie tłuszczu ze stopionego bekonu i zastąpiłam go stopionym masłem.  Być może chleb byłby jeszcze lepszy, ale nie miałam takiego składnika akurat w domu. I fruuu, poleciało bez tego do piekarnika. 




2 szklanki mąki kukurydzianej
1,5 szklanki maślanki
1 łyżka stopionego masła 
1 duże jajko
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka soli 

Mąkę należy wymieszać z solą, jajkiem oraz maślanką wymieszaną z sodą. Następnie dodać ciepłe stopione masło. Wymieszać. Wlać masę do keksówki i piec około 30 minut w temp. 180 stopni C.