200 gramów nerkowców
około 0,4 l wody lub trochę więcej
3- 4 średnie ząbki czosnku
4 łyżki płatków drożdżowych nieaktywnych
2 łyżeczki octu owocowego
4 łyżeczki mąki ziemniaczanej
sól do smaku
zioła prowansalskie, czerwony pieprz, płatki chabrów, czosnek posiekany
Nerkowce namaczamy w wodzie najlepiej przez całą noc. Potem odlewamy wodę, wlewamy świeżą i razem miksujemy, aż masa będzie gładka i kremowa. Dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę, płatki drożdżowe, ocet owocowy ( ja miałam truskawkowy, ale jabłkowy jest optymalny ), sól oraz mąkę ziemniaczaną. W garnku na małym ogniu mieszamy miksturę, aż zacznie gęstnieć. Wtedy przelewamy ją do 4 kokilek lub do innego naczynia do zapiekania. Na wierzchu układamy ulubione dodatki. U mnie to był znów czosnek, czerwony pieprz, płatki chabrów ( bardziej dla koloru i bajeru ). Pieczemy przez około 15-20 minut w temperaturze 180 stopni C.
Tym wpisem wracam do pisania na blogu, mam nadzieję, po prawie 9 - miesięcznej przerwie. Nie, nie miejcie dziwnych skojarzeń, akurat tak wyszło. Przepis poznałam na warsztatach o nabiale wegańskim Alicji w Krainie Warzyw. Trochę go zmieniłam i robię podwójną lub potrójną porcję. Pierwotny przepis opiewał tylko na 100 gram nerkowców. Danie jest pyszne, więc robię od razu więcej. Nazwa na warsztacie to " Pieczony camembert ". Starszy syn spróbował, pochwalił, sporo zjadł i powiedział " Błagam tylko nie nazywaj tego camembertem wegańskim, bo to śmieszne". Jako pyszne smarowidło do chleba jest ok. ". Zatem jakiekolwiek podobieństwo, jest zupełnie przypadkowe.