Produkt wyjściowy to łopian, a właściwie korzeń łopianu. Czy już go jedliście? Moje pierwsze „ eksperymenta „ dotyczyły liści łopianu. Nie zakończyły się dobrze. Lubię czasem goryczkę, czego dowodem jest to że pijam czarną kawę bez dodatków. Ale gorycz pochodząca z liści łopianu była nie do zniesienia. A podobno młode liście łopianu są bardzo smaczne. Gdzie ja to kurcze przeczytałam ??? Po tym doświadczeniu łopian omijałam szerokim łukiem. Aż do wizyty u Pani Onigiri na Wilanowie. Tam zjadłam pysznie podany korzeń łopianu po japońsku razem z zupą miso, bo skończyły się onigiri z łopianem. Okazało się że korzeń można kupić w sklepie azjatyckim na Marszałkowskiej. Zakupiłam jak szybko się dało. Znalazłam przepisy w sieci, porównałam kilka i wyszedł ten oto przepis.
Ten sposób jedzenia łopianu bardzo polecam, choć mam ochotę wypróbować go w innych zestawieniach.
1 gobo ( korzeń łopianu )
1 mała marchewka
1 łyżka oleju sezamowego
1 łyżka białego prażonego sezamu lub mieszanki
Ichimi togarashi ( chilli japońskie ) ( opcja )
ocet ryżowy ( opcja )
1/2 szklanki konbu dashi ( wywar z konbu )
2 łyżki sake
1 łyżka cukru
1 łyżka mirinu
1 ½ łyżki sosu sojowego
Korzeń łopianu kroimy ma małe słupki i namaczamy je w wodzie z niewielką ilością octu ryżowego lub w samej wodzie. Następnie płuczemy zawartość, aż woda będzie przezroczysta. A potem osuszamy delikatnie.Marchewki również kroimy w słupki. Na oleju smażymy najpierw łopian, a potem marchew. Dodajemy przypraw i mieszamy razem aż wyparują płyny. Następnie serwujemy polane olejem sezamowym, posypane prażonym ziarnem sezamu. Można posypać nitkami chilli.
Nie liście, tylko łodyżki. Liście rzeczywiście są bardzo gorzkie.
OdpowiedzUsuń