W tym roku moja majówka będzie powrotem do stron rodzinnych. Zatem część czasu mogę zaplanować na buszowanie po polach w poszukiwaniu ciekawych znanych mi i nieznanych roślin. W zeszłym roku na siedlisku, które kiedyś należało do dziadka znalazłam całe poletko szczawiku żółtego. Przed starym drewnianym domem chcieliśmy mieć łąkę kwietną, a rosły tam różne rośliny, które razem nie tworzyły jednak nic ładnego. Ale był tam szczawik żółty. I tak w całkiem pokaźnej ilości wylądował w twarożku. Szczawik odkrył mój tata i na wiosnę dodawał go do gotowania młodej kapusty. Dzięki temu kapusta miała lekko kwaśny posmak. Wtedy też tata nie znał nawet nazwy tej roślinki. Znalazłam ją jakiś czas potem w książce o geologii Gór Świętokrzyskich. Jeśli wybieracie się na weekend majowy w jakieś odludne miejsca Polski, polecam skubnięcie czegoś dzikiego. Jest kilka pozycji książkowych na jakich można się oprzeć na początku. Najlepsze są książki ze zdjęciami roślin. Na początek polecam oczywiście pokrzywę. Jeśli nie macie pewności trzeba sprawdzić czy parzy. Ostatnio ktoś w grupie zbieraczy roślin wrzucił zdjęcie rośliny, które wcale pokrzywą nie było, a chciał potwierdzenia że to ona. Pozwoliłam sobie na mały żart. Skoro nie wiadomo czy to pokrzywa czy nie, to trzeba się nią wychłostać. Będzie to lekcja niezapomniana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz