Strony

28 września 2015

Winnica Nad Jarem. Sandomierza czar.

Zawsze chciałam pojechać do winnicy. Nie wiem, może naoglądałam się francuskich albo amerykańskich filmów? Znacie film " Francuski pocałunek " ? Taka historyjka romansowa z winnicą we Francji w tle. Winnica - jako magiczne miejsce gdzieś na uboczu, gdzie czas się zatrzymał, gdzie życie biegnie swoim rytmem. No tak, myślałam - wyjazd na całe wakacje.  I to gdzieś za granicę. Jednak doczekałam się, że winnice powstały w Polsce. A może nie tyle powstały co odrodziły się w okolicy w której niegdyś były. Jak Feniks z popiołów.


Bo na Ziemi Sandomierskiej tradycje winiarskie to XII- XIII wiek, a zostały zaszczepione przez zakon Dominikanów. Przybyli oni do  samego Sandomierza. Pierwsza winnica powstała w samym Sandomierzu, na górze Świętego Jakuba. Potem uprawa winorośli zaczęła przenikać mury klasztorne. Ludność ze stanu rycerskiego, a potem i chłopstwo zaczęli naśladować poczynania mieszkańców klasztorów  i to z dobrym skutkiem.  


Dlaczego tam ? Bo były to tereny gdzie był ciepły klimat, a łagodne zbocza nadwiślańskie temu sprzyjały i oczywiście gleba jaka jest na tym terenie. Potem nastąpiło gwałtowne ochłodzenie klimatu. Najlepsze szczepy niestety wymarły. 


Ale od kilkunastu lat tradycje winiarskie zaczęły znów odżywać na tych terenach. W Sandomierzu i wokół jest obecnie kilka winnic w tym " Winnica nad jarem" w miejscowości Złota, przy drodze Sandomierz- Kraków. I tylko 5 kilometrów od Sandomierza. Właścicielami winnicy są Sylwia i Mateusz Paciura. Na odziedziczonej ziemi dokonali pierwszych nasadzeń winogron odmiany białej. Potem dokupili jeszcze odmiany czerwone. 
 


Pani Sylwia oprowadziła nas po swoim królestwie. Ciekawie opowiadała o szczepach jakie kupili, jakie im wyszły  a jakie nie pasowały. O glebie lessowej, która jest świetna dla winogron i nie wymaga dodatkowego ocieplania.  A okres bez przymrozków trwa dość długo. Teraz posiadają około  2400 sadzonek. I myślą o zakupie kolejnych.


To ulubione miejsce właścicielki Sylwii Paciura, gdzie krzewy lawendy pozwalają na chwilę odpoczynku. Bo praca w winnicy nie należy do łatwych.  Bardzo nasłoneczniony stok powoduje, że praca musi być wykonywana w pełnym słońcu. Większość robót właściciele wykonują sami. 


Takie widoki i efekt pracy w postaci doskonałego wina ten trud wynagradzają. W roku 2013 pierwsze ich wino zostało wprowadzone na rynek.  Od tego czasu winnica ta szczycić się może już kilkoma nagrodami za swe produkty.


Hitem okazało się dla tej winnicy ostatnio wino różowe. Ja spróbowałam również białego. Jako zwolenniczka raczej różowych, w porywach do czerwonych. I białe mnie dosłownie powaliło swym aromatem i smakiem. A aromat ten przypominał mi zapach liści czarnej porzeczki. A ja go uwielbiam ! Oczywiście to wino nie było robione z dodatkiem tych owoców, ani ich liści. To szczep daje tak niesamowity efekt. 


Uznałam, że nasze wina nie są gorsze niż francuskie, włoskie, hiszpańskie czy kalifornijskie. One nie są po prostu znane. A szkoda, bo w niczym im nie ustępują. A może są lepsze ?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz