|
Grzyby mun w stanie dzikim można znaleźć w Polsce ! |
Warsztaty z Łukaszem Łuczajem ( cz. II )
Po obiedzie udaliśmy się na poszukiwania składników do dalszych eksperymentów. Pogoda nam sprzyjała. Łukasz chciał nam pokazać oprócz roślin i grzybów również piękny widok, więc zdobywaliśmy ogromną górę. Mnie w gumowcach ciężko było wspinać się, buty ślizgały się niebezpiecznie. Ale nic to : ) Jak wdrapywałam się na górę, to wyskoczyła mi pod nogi sarna i pognała w dół. Przestraszyłam się nielicho !
|
Z mozołem wspinaliśmy się w górę |
|
Kotewka wodna ze zbionika wodnego Łukasza. W natualnym środowisku roślina ta znajduje się pod ochroną. |
|
Widok z góry na którą weszliśmy był imponujący. |
Jak wróciliśmy to przypomniałam Łukaszowi, by koniecznie wykorzystać makaron, który przywiózł z Chin. Robi się go z orlicy. Jest w czarnym kolorze i ma ciekawy smak.
|
W tej pomalowanej na czerwono chacie mieszkaliśmy. |
|
Po lewej kalina, a po prawej gotuje się makaron z orlicy. |
Do potrawki z makaronem z orlicy ( rodzaj paproci ) użyliśmy jeszcze grzyba o wdzięcznej nazwie: barania głowa, liści podagrycznika, cebuli, imbiru, czosnku, papryki w proszku, jajek, octu ( lepszy byłby ryżowy ), sosu sojowego jasnego oraz pieprzu syczuańskiego. Łukasz lubi używać syczuańskiego pieprzu w swej dzikiej kuchni, zapewne od powrotu z Chin. Po rozgryzieniu szczypie w język i dziwnie mrowi przez jakiś czas :)
Oprócz dania z podagrycznika z makaronem z orlicy z grzybami jedliśmy na kolację potrawkę z kurczaka z ostrożniem, korzeniem czosnku niedźwiedziego z dodatkiem sosu sojowego, żółciakiem siarkowym ( żółto- pomarańczowy grzyb nadrzewny o którym wspomniałam w I części relacji ).
Wieczorem zrobiło się zimno, część wybrała ciepły wieczór w śpiworze, część długo siedziała przy ogniu. Jeszcze trochę wieczornych rozmów o jedzeniu, gorący napar z ziół i do śpiwora...Kolejny dzień, niestety ostatni zapowiadał się interesująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz