Strony

22 września 2013

Warsztaty dzikiego gotowania z Łukaszem Łuczajem ( część I )


Warsztaty dzikiego gotowania z Łukaszem Łuczajem ( część I )

Przybyłam wieczorkiem w piątek do Rzepnika koło Krosna. Trochę trudno było  trafić. Na miejscu malowniczo położona murowana duża cerkiew. Na miejscu już było kilka osób, następne miały niebawem przybyć. Powitał mnie gospodarz Łukasz. Przy ognisku toczyliśmy rozmowy, głównie o jedzeniu :) Stopniowo zjeżdżali się kolejni uczestnicy. Przenieśliśmy się do chałupy, bo zrobiło się zimno na dworze. Rano pobudka.  Pogoda zapowiadała się przepysznie. Zaczęliśmy  szukać ingrediencji do śniadania. Kminek, lepnica rozdęta, jasnota, gwiazdnica gajowa i pospolita. Coś co kiedyś wydawało się chwastem, było świetnym pożywieniem !  Pierwsze wprawki. Samodzielne szukanie. Dużo wiadomości. Łukasz oprócz wiedzy botanicznej ciekawie opowiada o zwyczajach, zastosowaniach innych regionach kraju  czy w innych krajach. Notowałam, robiłam zdjęcia, słuchałam. 

Zbieranie roślinek na wczesne śniadanie
Po śniadaniu składającym się głównie z placków z pokrzywą oraz z żywokostem wybraliśmy się na poszukiwania roślin i grzybów. Po drodze zajadaliśmy się nasionkami  różnych roślinek, próbowaliśmy listki, kwiaty, kłącza, owoce. 


Niecierpek himalajski





Ruszyliśmy na łowy. Na początku główną drogą, potem drożynami i na przełaj. Widoki przepiękne. Czasem trudno było się wspinać na górę w gumowcach. Ale jakoś się szło, choć tempo było dość szybkie. Trudno było jednocześnie oglądać rośliny, opisywać je i robić zdjęcia. 



Czyściec błotny
Gdy chodziło o kopanie i grzebanie w ziemi prym wiodły kobiety. Czyżby zbudził się instynkt zbieraczek ? Bardzo dobre jak się okazało bulwy czyśćca błotnego lądowały w dużym koszyku. Im więcej tym lepiej ! Będzie z czego ugotować wspólnymi siłami obiad. 


Jak się okazało później zbieraliśmy składniki do dwóch zup. Jednej na sposób tajski, drugiej łagodnej. Ja wolę ostrzejsze, zdecydowane smaki. W zupie wylądował m.in ostrożeń, żółciak siarkowy (  grzyb nadrzewny o kolorze ostro pomarańczowym ), sos sojowy, pasta curry, sok z limonki, limonka, mleczko kokosowe. Na ogniu gotowały się też kotewki wodne i herbatka ziołowo- owocowa do popijania. 
Słodkawe i miękkie kłącza czyśćca błotnego po upieczeniu w głębokim oleju zadziwiły. Frytki z ziemniaków się kryją ! Po obiedzie krótki odpoczynek, spędzony oczywiście w gronie uczestników. Rozmowy o jedzeniu nie tylko dzikim wypełniły czas do kolejnego wyjścia w poszukiwaniu nowych składników i wiedzy :) 

Frytki z czyśćca błotnego
Wkrótce kolejna relacja. 
Zapraszam !


Więcej na temat uczestnictwa w przyszłych warsztatach u Łukasza  http://www.luczaj.com/warsztaty.htm


7 komentarzy:

  1. Fajna przygoda, zazdroszczę wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wrażenia niesamowite. Bardzo dużo wiedzy i użytecznych wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
  3. ... nono ... pozazdrościć!!!
    jd

    OdpowiedzUsuń
  4. A ta limonka, pasta curry i kokos też z lasu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzy mi się spotkać czyśćca...

    OdpowiedzUsuń
  6. Warsztaty widać, że są przydatne :)
    Warsztaty w terenie - łatwiej zapamiętuje się roślinki

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę warsztatów, może kiedyś się w końcu sama wybiorę.

    OdpowiedzUsuń